Po prawie trzech miesiącach zakończył się strajk aktorów w USA. Wytwórnie chciały skanować ich ciała, a później bez końca przetwarzać w filmach i serialach. Nawet po ich śmierci.

118 dni – tyle czasu trwał najdłuższy strajk aktorów w historii Hollywood. Po tygodniach pikiet przed siedzibami Netflixa, Disneya, Warner Bros. czy Discovery w piątek artyści zrzeszeni w Screen Actors Guild (SAG) osiągnęli porozumienie ze zrzeszeniem producentów.

Skanowanie ciał

Aktorzy bali się, że rozwój technologii wypchnie ich z rynku pracy. Drugoplanowi bohaterowie zaczęli bowiem dostawać od Alliance of Motion Picture and Television Producers nowe wzory umów. Sami producenci nazywali je „przełomową propozycją sztucznej inteligencji, która chroni cyfrowe podobizny aktorów”. Według artystów było jednak dokładnie odwrotnie. Członkowie SAG twierdzili, że drugoplanowym aktorom proponowano wynagrodzenie za „dzień zdjęciowy”, w trakcie którego ich ciała miały być skanowane, a cyfrowe odwzorowania zapisywane na dyskach wytwórni. Później miały być używane w produkcjach, jak donosił „The Hollywood Reporter”, nawet po ich śmierci. SAG domagało się wynagrodzenia za użycie danych aktorów.

Futuryzm? Niekoniecznie. Jak twierdzi córka nieżyjącego od dziewięciu lat aktora Robina Williamsa, już dziś spotyka się z próbami używania głosu ojca do nowo powstających filmów. Taką możliwość dają narzędzia klonowania głosu wykorzystujące sztuczną inteligencję – wystarczy niewielka próbka, by automat nauczył się imitować mówiącego człowieka. „W najlepszym wypadku powstaje z tego bardzo słaba podróbka wielkich ludzi. W najgorszym: przerażający potwór na wzór Frankensteina” – napisała w oświadczeniu na Instagramie.

Przeciwko użyciu AI w przemyśle protestowali także reżyser Tim Burton, aktorzy Tom Hanks czy John Cusack. Ten ostatni napisał w serwisie X (dawniej Twitter), że praktyka zaproponowana przez producentów to nic innego jak kradzież tożsamości.

Zgoda na cyfrowego dublera

Treść zawartego wstępnie porozumienia jest na razie utajniona (czeka na ostateczną akceptację SAG – odbędzie się to w głosowaniu, którego data nie została jeszcze ogłoszona). Jak jednak zdradziła na piątkowej konferencji prasowej Fran Drescher, prezeska związku, wytwórnie będą musiały uzyskać świadomą zgodę aktora na stworzenie cyfrowego dublera i zaproponować mu jakąś formę kompensacji. Aktorzy wynegocjowali także 7-proc. podwyżkę i zapowiedź kolejnych do 2027 r.

W negocjacje zaangażowali się szefowie wytwórni filmowych. I nic dziwnego. Jak szacuje kalifornijski think tank ekonomiczny Milken Institute, strajk tylko w tym jednym stanie przyniósł 6 mld dol. strat z powodu odwołanych produkcji.

To nie pierwszy strajk związany z rozwojem sztucznej inteligencji, który przyczynił się do paraliżu w amerykańskim przemyśle filmowym. 25 września zakończył się protest scenarzystów (trwał 146 dni). Obawiali się oni, że skończą jako poprawiacze fabuł wygenerowanych przez AI. W zaakceptowanej przez Writers Guild of America umowie znalazły się zapisy, że sztuczna inteligencja nie może służyć do przekształcania scenariuszy, nie można też generować ich za pomocą maszyn, a fragmenty wykorzystujące syntetyczny tekst muszą być wyraźnie oznaczane. Scenarzyści zastrzegli też, że ich prace nie mogą być używane do trenowania systemów sztucznej inteligencji.

Doskonalenie algorytmów

Problemy prawne dotyczące wykorzystania AI stały się w mijającym roku jedną z najważniejszych dyskusji w Stanach Zjednoczonych. Nie dotyczą tylko scenarzystów, lecz także innych twórców. Zwłaszcza tych, których prac użyto do udoskonalania algorytmów.

Z pozwem za naruszenia praw autorskich muszą się mierzyć twórcy Stable Diffusion, czyli narzędzia do generowania obrazów. Getty Images, firma specjalizująca się w dostarczaniu grafik ilustracyjnych, pozwała ją za nielegalne wykorzystanie zdjęć w procesie doskonalenia generatora.

Analogiczny pozew zbiorowy wobec OpenAI, spółki, która stworzyła ChatGPT, przygotowali amerykańscy pisarze, m.in. George R.R. Martin, autor „Gry o tron”. Artyści podejrzewają, że automat niezgodnie z prawem korzysta z ich dzieł chronionych prawem autorskim. Można wydać mu polecenie, by napisał coś w stylu poczytnego pisarza i on dokładnie to zrobi.

Tego typu wydarzenia to poważny problem dla OpenAI – rozwiązania dostarczane przez spółkę są silnikiem działania coraz większej liczby firm. Twórca chatbota Sam Altman znalazł sposób, by nie rezygnowali oni z powodu ryzyka naruszenia praw autorskich. Zamiast usuwania chronionych materiałów ze zbioru danych szkoleniowych ChatGPT, oferuje klientom pokrycie kosztów prawnych w związku z procesami o naruszenia tych praw. Privacy shield będzie dostępna dla użytkowników biznesowych, nie obejmie osób korzystających z przeglądarkowych wersji ChatGPT (również płatnej wersji Plus).

OpenAI nie jest pierwszym przedsiębiorstwem, które zdecydowało się na taki krok. Wcześniej podobne oferty złożyły użytkownikom swojego oprogramowania Google, Microsoft i Amazon. Natomiast Getty Images, Shutterstock i Adobe utworzyły podobne programy osłonowe dla swoich generatorów obrazów. ©℗