Kilka dni temu brytyjski sąd dopuścił doręczenie sprawcy oszustwa korespondencji sądowej przy użyciu NFT (z ang. non-fungible token). Na początku czerwca podobne postanowienie wydał Sąd Najwyższy stanu Nowy Jork.

Ma to związek z tym, że jedynym śladem cyfrowym, jaki zostawili cyberprzestępcy, jest ich adres do rozliczeń w rejestrze rozproszonym (blockchainie), na który pozywający przelewali środki.
Tłumacząc możliwie prosto, NFT to linijka kodu zapisana w blockchainie, potwierdzająca autentyczność przesłanej treści cyfrowej. Sędziowie wydający orzeczenia wskazywali, że wysłanie pozwu w ten sposób umożliwia poszkodowanym dochodzenie swoich praw. W amerykańskim postępowaniu zaznaczono, że jeśli haker nie odpowie na zawiadomienie w terminie 30 dni, sprawie zostanie nadany dalszy bieg, tak jakby sprawca przyznał się do winy.
Bartosz Armknecht, wspólnik zarządzający w kancelarii ADVISER Armknecht & Partners, mówi, że gdyby proces toczył się w zwykłym trybie, doręczenie jeszcze przed zabezpieczaniem (zamrożeniem) środków musiałoby zostać dokonane fizycznie (w tradycyjnej formie) lub za pośrednictwem innych platform komunikacyjnych, aby umożliwić oskarżonemu odpowiedź na otrzymaną korespondencję z sądu.
Na gruncie polskich przepisów brak możliwości doręczenia pozwu czy aktu oskarżenia skutkuje obecnie zawieszeniem postępowania na czas poszukiwania oskarżonego przez organy ścigania.
– To stanowi poważny kłopot, bo w sprawach z zakresu oszustw internetowych fizyczne namierzenie sprawców bywa nie lada wyzwaniem, a niejednokrotnie jest wręcz niemożliwe – przyznaje mec. Armknecht.
Gdy znany jest adres IP sprawcy, organy ścigania ustalają jego tożsamość na podstawie informacji pozyskanych od przedsiębiorcy telekomunikacyjnego. Jednak jeśli cyberprzestępca korzysta z dodatkowych zabezpieczeń swojej prywatności i w dodatku komunikuje się przy pomocy anonimowych adresów w blockchainie, to ustalenie jego danych czy adresu do doręczeń może być niezwykle trudne. Z kolei giełdy NFT oraz dostawcy usług blockchain mają najczęściej swoje siedziby za granicą i niechętnie dzielą się danymi użytkowników.
W oparciu o polskie regulacje wysyłka pozwu w formie NFT nie wchodziłaby jednak w grę. Rodzime przepisy dopuszczają bowiem możliwość wysłania dokumentów drogą elektroniczną tylko w bardzo ograniczonych sytuacjach. Artykuł 1311 kodeksu postępowania cywilnego przewiduje doręczenie za pośrednictwem systemu teleinformatycznego, jeżeli adresat wniósł pismo za jego pośrednictwem albo dokonał wyboru wnoszenia pism za pośrednictwem tegoż systemu.
– Kłopot w tym, że trudno się spodziewać, aby cyberprzestępca rejestrował się w takim systemie – zauważa adwokat Paweł Janas.
Kodeks postępowania karnego przewiduje zaś doręczenie aktu oskarżenia za pośrednictwem telefaksu lub poczty elektronicznej, ale nie dokumentów zawierających informacje o pierwszym terminie rozprawy lub posiedzenia albo informacji o wyroku (art. 132 par. 3 i 4 k.p.k.).
Czy istnieje zatem potrzeba nowelizacji przepisów, aby uwzględnić nowe formy docierania do sprawców przestępstw w internecie? Eksperci są w tej kwestii podzieleni.
Bartosz Armknecht wskazuje, że choć fizyczne ustalenie sprawców oszustwa oraz ich aresztowanie byłoby nadal niezwykle trudne, to przynajmniej możliwość procedowania przez organy, w szczególności zabezpieczenie nielegalnie pozyskanych aktywów cyfrowych, w tym kryptowalut, wpłynęłoby znacząco na bezpieczeństwo cyfrowego obrotu, który w ostatnim czasie zyskuje na popularności.
Z kolei mec. Paweł Janas ma wątpliwości co do potencjalnej skuteczności doręczenia pozwu czy aktu oskarżenia. Tłumaczy, że eksperci zajmujący się technologią blockchain zwracają uwagę, iż wysłany chociażby przez amerykanów skrypt NFT ma zawierać skrypt sprawdzający, czy token został odczytany przez adresata. Jednakże taką informację zwrotną może automatycznie wysłać program antywirusowy albo antyspamowy.
– Przyjęcie rozwiązania wysyłania pierwszych pism, zwłaszcza w sprawach karnych, rodziłoby ryzyko pogwałcenia praw oskarżonego – twierdzi mec. Janas. ©℗