Opracowany przez gdańskich naukowców preparat chroni bulwy przed chorobami.

Jest czwartą pod względem ważności rośliną uprawną na świecie - po ryżu, kukurydzy i pszenicy. Europejczycy spożywają go pod różnymi postaciami codziennie. Krótko mówiąc, bez ziemniaka ani rusz. Trzeba przyznać, że ma wiele zalet. Można go uprawiać w różnych warunkach klimatycznych. Nie potrzebuje ogromnych ilości wody, radzi sobie bez nawożenia, w dodatku daje duże plony. Polska jest jednym z jego największych producentów na świecie.
Nowych ziemniaków nie produkuje się jednak z nasion. By je uzyskać, potrzebne są sadzeniaki, z których wyrastają nowe rośliny. Problem w tym, że nie można wykorzystywać w tym celu bulw, które właśnie wykopaliśmy. - W glebie ziemniaki są narażone na kontakt z różnymi bakteriami - tłumaczy prof. Robert Czajkowski z Uniwersytetu Gdańskiego, kierownik zespołu, który opracował nowy sposób ochrony roślin przed zakażeniami bakteryjnymi. - Gdybyśmy wykorzystywali do sadzenia bulwy zebrane z pola, to po pewnym czasie patogeny skumulowałyby się i uprawa byłaby niemożliwa.
Pierwsze pokolenie sadzeniaków uzyskuje się w hodowlach hydroponicznych albo kulturach tkankowych (in vitro) w laboratorium. Dopiero z takich roślin otrzymuje się sadzeniaki najwyższej klasy, które kosztują od pół do nawet jednego euro za sztukę. Drogo, ale lepszego rozwiązania nie ma. Kupując je, dostajemy certyfikat, że są wolne od patogenów wirusowych i bakteryjnych. Mimo to nie jest tak pięknie, jak mogłoby się wydawać. - Po pierwsze, takie sadzeniaki w glebie mogą zostać szybko zainfekowane - mówi prof. Czajkowski. - Po drugie, metody testowania ciągle nie są idealne. Bywa, że bakterii w bulwach jest tak mało, że są niewykrywalne, ale w glebie znajdują dogodne warunki do tego, by zacząć się namnażać. A wtedy mogą zagrozić całemu polu.
Przeciwko chorobom bakteryjnym ziemniaka idealnym rozwiązaniem byłyby antybiotyki. Ale w UE i wielu innych miejscach na świecie obowiązuje zakaz ich stosowania. Jedyne, co można zrobić, to usuwać chore rośliny z pola. - Na niektóre patogeny można rośliny ziemniaka uodpornić poprzez odpowiednie krzyżówki - mówi prof. Czajkowski. - Ale są też takie, wobec których nie jest to możliwe. W takim przypadku z pomocą może przyjść nasz biopreparat.
Opracowany przez gdańskich naukowców środek jest w stanie leczyć ziemniaki zainfekowane, czyli ograniczyć rozwój patogenów bakteryjnych, a w przypadku ziemniaków zdrowych nie dopuścić do ich zakażenia. Funkcję leczenia łączy więc z funkcją prewencyjną. Preparat ma postać proszku, ale można go też rozpuścić i stosować jako oprysk. - Skuteczność preparatu porównywalna jest z efektywnością metod chemicznych - tłumaczy prof. Czajkowski. - Nasz środek ma jednak nad nimi jedną przewagę: jest preparatem biologicznym, całkowicie naturalnym i bezpiecznym dla środowiska i ludzi. To unikatowa mieszanka naturalnych pożytecznych szczepów bakterii, probiotyków dla roślin, które nie są patogenne dla ludzi i zwierząt, więc ich stosowanie jest bezpieczne. Możemy go łatwo i tanio wyprodukować, szybko dostarczyć, bo produkcja nie jest skomplikowana, nie używa się też w niej chemii.
Tylko w Europie straty w produkcji ziemniaka spowodowane przez bakterie szacuje się na ponad 250 mln euro rocznie. Biologiczny Preparat Ochronny z Gdańska może je znacznie ograniczyć. A biorąc pod uwagę, że można go stosować również do cebulek roślin ozdobnych, jego możliwości komercjalizacji rosną. Tym bardziej że jego skuteczność została już potwierdzona w praktyce.
KOMENTARZ
Należy zadbać o patent globalnie
Piotr Godlewski, europejski rzecznik patentowy JWP Rzecznicy Patentowi / Materiały prasowe
Istotą rozwiązania, zgłoszonego do opatentowania przez Uniwersytet Gdański oraz Gdański Uniwersytet Medyczny, jest wykorzystanie unikatowej mieszaniny pożytecznych i bezpiecznych bakterii, przygotowanej w postaci preparatu ochronnego - probiotyku dla roślin. To rozwiązanie doskonale wpisuje się w szeroko rozumiane pojęcie innowacyjności.
Pierwszą z płaszczyzn, na których można analizować wynalazek, jest ekologia. Coraz więcej osób zwraca uwagę na jakość spożywanych produktów i wybiera pochodzące z upraw ekologicznych. Nie tylko z powodów zdrowotnych, lecz także ze względu na brak ich destrukcyjnego wpływu na środowisko naturalne.
Drugą płaszczyzną jest wymiar ekonomiczny. Jeżeli ziemniaki, stanowiące czwartą co do wielkości uprawę na świecie, będą traktowane tym probiotykiem, łatwo wyliczyć, że potencjalny rynek zbytu i zainteresowanie preparatem przełożą się na wymierne korzyści finansowe z patentu. A jeżeli dodamy do tego jeszcze szacowane straty w produkcji ziemniaka w Europie, spowodowane bakteryjnymi zakażeniami, wynoszące od 10 do 20 proc. plonów o łącznej wartości ponad 250 mln euro rocznie, trudno nie dostrzec dobrej finansowej perspektywy zgłoszenia patentowego.
Trzecia płaszczyzna to wymiar zdrowotny. Zgłoszone do opatentowania rozwiązanie pozwoli znacznie ograniczyć użycie chemicznych środków ochrony roślin w rolnictwie.
Wreszcie czwarta perspektywa - globalny zasięg. Ziemniaki są uprawiane na całym świecie, więc powinno to zachęcić do mądrego zaplanowania strategii patentowej i jej rozszerzenia w odpowiednim momencie do zgłoszenia na postępowanie międzynarodowe (PCT). Późniejszy etap - wybór odpowiednich faz krajowych - to już tylko formalność i dobór ochrony rozwiązania w tych państwach, w których uprawia się ziemniaki w znacznych ilościach.
Czy bez instytucji patentu, przyznającej wyłączność na danym terytorium, poszukiwanie rozwiązań istotnych z punktu widzenia tak wielu płaszczyzn byłoby możliwe? W mojej ocenie odpowiedź na to pytanie jest tylko jedna - niestety nie.
Eureka! DGP
Dobiega końca dziewiąta edycja konkursu „Eureka! DGP - odkrywamy polskie wynalazki”, do udziału w którym zaprosiliśmy polskie uczelnie, instytuty badawcze i jednostki naukowe PAN. Od 28 stycznia do 10 czerwca w Magazynie DGP opisywaliśmy wynalazki nominowane przez naszą redakcję do nagrody głównej. Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi na specjalnej gali, 22 czerwca, podczas Kongresu 590, zaś podsumowanie cyklu ukaże się w Magazynie DGP 24 czerwca. Główną nagrodą jest 30 tys. zł dla zespołu, który pracował nad zwycięskim wynalazkiem, ufundowane przez Mecenasa Polskiej Nauki - firmę Polpharma, oraz kampania promocyjna dla uczelni lub instytutu o wartości 50 tys. zł w mediach INFOR PL SA (wydawcy Dziennika Gazety Prawnej) ufundowana przez organizatora. Strona internetowa konkursu: eureka.dziennik.pl