Zamiast siedzieć w domu i robić zakupy online, można iść do sklepu, zabierając tam dom jako rozszerzoną rzeczywistość - mówi Michael Björn.

Michael Björn, szef agendy badawczej w Ericsson Consumer & IndustryLab i pracownik naukowy ICT Market Foresight w Ericsson Research

O jakiej przyszłości mówimy?
O roku 2030. Pytaliśmy, czego oczekują od nowych technologii osoby, które są nimi szczególnie zainteresowane - nasi badani np. regularnie używają rozszerzonej rzeczywistości (AR) i wirtualnej rzeczywistości (VR). Przeprowadzaliśmy wywiady z mieszkańcami Delhi, Dublinu, Dżakarty, Johannesburga, Londynu, Meksyku, Moskwy, Nowego Jorku, San Francisco, São Paulo, Szanghaju, Sztokholmu, Sydney i Tokio.
I jak się zapowiada rok 2030?
Hybrydowo. Po doświadczeniu pandemii, gdy wiele naszych aktywności przeniosło się do internetu, nie zanosi się raczej na powrót 1 : 1 do czasów sprzed COVID-19. I nie chodzi tylko o pracę, w której dni przebywania w biurze będą się przeplatały z dniami home office. Hybrydowość będzie dotyczyła wszystkich dziedzin życia. To najważniejsza cecha najbliższej przyszłości.
Na przykład koncerty. Po pandemicznej przerwie znów zacząłem na nie chodzić jakieś trzy miesiące temu. Mnóstwo ludzi, wszyscy krzyczymy. Trochę to przytłaczające. Więc pomysł hybrydowego koncertu wydaje mi się kuszący.
To znaczy będzie pan siedział na kanapie w domu i słuchał internetowej transmisji?
Nie, to nie byłaby żadna nowość. Myślę raczej o wirtualnej rzeczywistości. Na jednej z platform, których do tego używam, spędziłem już ponad 5 tys. godzin. Na drugiej nie ma licznika. Ale to równoważnik jakichś trzech lat pracy.
I co pan tam robi?
Gram. Mam też dużo spotkań w VR - służbowych i w ramach „przerwy na kawę”. Takie bycie razem online, gdy każdy pije kawę przed ekranem swojego komputera, nie za bardzo zdaje egzamin. Lepsza jest aktywność w wirtualnej rzeczywistości, gdzie nasze awatary mogą np. zagrać w paintballa. To daje poczucie współuczestniczenia.
To pewnie nasze spotkanie teraz na Zoomie jest dla pana staromodne?
Powiedzmy, że nie jest to najnowocześniejsza forma interakcji. Dobrze, że mamy okazję porozmawiać. Ale jeśli coś jest dobre, to czemu nie uczynić tego jeszcze lepszym? W moim odczuciu spotkania VR są mniej męczące. Szczególnie przy większej liczbie uczestników, bo wtedy na zwykłym zebraniu online trudno się zorientować, kto akurat mówi.
Natomiast w przyszłości hybrydowe koncerty i inne imprezy mogą polegać na połączeniu VR z realem. Proszę sobie wyobrazić niewielką salę, do której pójdzie pani z przyjaciółmi i znajomymi - a jednocześnie za pośrednictwem technologii wirtualnie dołączą do was widzowie zgromadzeni zupełnie gdzie indziej. W jednej z sal będą artyści, a w innych ich hologramy. Wszyscy uczestnicy usłyszą to samo i będą też mieli poczucie bycia w grupie - ale nie tak wielkiej. I bliżej domu. Tak samo firma może funkcjonować na zasadzie kilku czy kilkunastu mniejszych siedzib - połączonych wirtualnie.
Coś pośredniego między przedpandemiczną pracą w ogromnym biurowcu a pandemiczną samotnością w home office.
I na tej hybrydowości zasadzają się pomysły, które testowaliśmy w tej edycji badania „10 gorących trendów konsumenckich”. Nie chodzi o siedzenie w domu w okularach do VR, tylko o to, żeby wyjść do miasta i stamtąd - już wirtualnie - sięgnąć jeszcze dalej.
Przetestowaliśmy 15 takich pomysłów i nasi badani wybrali 10, które najbardziej przypadły im do gustu i które chcieliby, aby wdrożono w odwiedzanych przez nich galeriach handlowych.
Dlaczego akurat tam?
Bo galerie zawsze były w awangardzie nowych technologii i prawdopodobnie będzie tak nadal. Ponadto zlokalizowanie wszystkich nowych usług w jednym miejscu w miarę blisko domu jest bardziej ekologiczne.
To przejdźmy się po tej galerii przyszłości. Co tam będzie?
Będzie miejsce, które nazwaliśmy wszechobecną areną, przeznaczone na koncerty, interaktywne filmy, imprezy sportowe itp. Zaawansowane technologie AR/VR pozwolą widzom znaleźć się w środku każdego wydarzenia, poczuć się jego częścią, nie tylko odbiorcą.
Dalej mamy salon piękności, obsługujący nie tyko rzeczywiste osoby, lecz także ich cyfrowe wizerunki - czyli awatary.
To mi wygląda na mnożenie problemów: do zajmowania się własnym wyglądem dochodzi dbanie o awatar.
Każdy medal ma dwie strony. Swoją drogą już dziś, patrząc na to, jakich ludzie używają awatarów, można wyciągać pewne wnioski. Niektórzy wprawdzie wybierają wizerunki zupełnie do nich niepodobne, ale inni mają takie, które wyrażają ich osobowość dobitniej niż ich rzeczywisty wygląd. Jedna z moich koleżanek używa np. w awatarze mnóstwa kolorów: na ubraniu i skórze. I to doskonale oddaje jej charakter.
A jaki jest pański?
Rozczochrany - co odzwierciedla moją niezdolność do utrzymania porządku.
Bardziej zaawansowane awatary będą pewnie gratką dla psychoterapeutów. Co jeszcze znajdziemy w salonie wirtualnej piękności?
Makijaż zaprogramowany tak, aby dostosować się kolorystycznie do otoczenia i pory dnia. Albo paznokcie z wbudowanymi miniaturowymi urządzeniami do obsługi AR/VR. Stamtąd można będzie pójść prosto do metakrawca, który też obsłuży rzeczywistych klientów z ich awatarami. Będzie przy tym dysponował nowoczesnymi, odpowiednio zaprogramowanymi materiałami, a na drukarce 3D zrobi dla nas niepowtarzalne dodatki.
Zaprogramowanymi na co?
Na to, czego sobie zażyczymy. Mogą się np. dostosowywać do temperatury i wilgotności. Mogą też zapewniać różne doznania. To się zresztą już dzieje. Mam np. taką koszulkę do gier, że kiedy zombie dźgnie mnie w plecy, to czuję, jakbym naprawdę oberwał.
Basen będzie jak to koszulka - czy prawdziwy, z wodą?
Hybrydowy, bo pływając w prawdziwej wodzie i używając przy tym specjalnego zestawu VR, poczujemy się jak w kosmosie albo zobaczymy wieloryba czy wrak statku. Ulepszonym doświadczeniem będzie też korzystanie z hybrydowej siłowni, w której pobiegamy po lesie albo uciekając przed potworem, a układ ścianki wspinaczkowej będzie się zmieniał zależnie od naszych postępów.
Dla zdrowia będzie też centrum medyczne.
Tak, tylko że oparte nie tyle na AR/VR, co na sztucznej inteligencji (AI). Jej zastosowanie do analizy danych pozwoli na szybką i dokładną ocenę stanu zdrowia.
Poprzednia nowoczesność polegała na tym, że zamiast oddawać rzeczy do naprawy, ludzie zaczęli kupować nowe. W 2030 r. będziemy naprawiać?
Tak, w warsztacie, a raczej hybrydowej fabryczce, gdzie nie tylko wydrukują nam różne przedmioty na drukarce 3D, lecz także pomogą w naprawie domowych urządzeń. Zepsutą zmywarkę będzie można np. zdalnie przeskanować w poszukiwaniu przyczyny awarii i dorobić w fabryczce uszkodzoną część, którą zabierzemy do domu. To przyjazne dla środowiska i klimatu.
W każdej galerii są też restauracje.
Ten sektor gospodarki znacznie ucierpiał w pandemii. Nowe technologie mogą mu pomóc. W naszej hipotetycznej galerii handlowej w 2030 r. restauracja będzie miejscem, do którego przyjdziemy zjeść „w realu”, a równocześnie dzielić ten posiłek z osobami znajdującymi się w podobnym lokalu w innym mieście lub nawet w innej części świata. Nie na ekranie jak teraz, tylko w VR, co gwarantuje dużo lepsze doznania.
A co z zakupami?
Ta sfera życia w dużym stopniu przeniosła się już do internetu. To z jednej strony oznacza nieograniczony wybór towarów, a z drugiej niemożność dotknięcia ich, sprawdzenia, czy nam odpowiadają, jak leżą, czy pasują do naszego mieszkania itp. Zdjęcie nie zawsze oddaje prawdę, którą poznajemy dopiero po rozpakowaniu przesyłki. Stąd tyle zwrotów po zakupach w sieci. A gdyby to odwrócić?
Jak?
Zamiast siedzieć w domu i robić zakupy online - iść do sklepu, zabierając tam dom jako rozszerzoną rzeczywistość. Dom jest tym, co znamy, a towar nie. Dlatego lepiej jest zobaczyć rzeczywisty produkt, np. lampę, i w AR sprawdzić, czy pasuje nam do wnętrza - niż odwrotnie.
A czego miłośnicy nowych technologii oczekują najbardziej?
Parku krajobrazowego.
Wirtualnego?
Proszę pamiętać, że gros naszych respondentów mieszka w największych metropoliach świata, gdzie trudno o kontakt z dziką naturą. W tej sytuacji VR jest idealnym rozwiązaniem. W takim parku będzie można spotkać zwierzęta z całego świata, także gatunków wymarłych.
I będzie je wolno pogłaskać?
Bez ryzyka utraty ręki. Ale będzie też można zmienić porę roku, porę dnia, spacerować w różnych sceneriach.
I to wszystko naprawdę jest możliwe do zrealizowania?
W perspektywie 2030 r. żaden z tych pomysłów nie wydaje się nierealny. Wszystkie są w zasięgu technologii. Czy faktycznie zostaną wprowadzone w życie - to inna sprawa. To będzie zależało od wielu czynników. Między innymi od tego, czy sieci wytrzymają zapotrzebowanie na przesyłanie ogromnej ilości danych i czy zapewnią odpowiednio wysoką szybkość i niskie opóźnienie transferu. W przypadku VR ma to ogromne znaczenie, bo każde zawieszenie transmisji psuje cały efekt.
Której generacji sieć komórkowa będzie do tego potrzebna: 5G, 6G?
Nie determinowaliśmy tego, ale biorąc pod uwagę, że mowa o roku 2030, to myślę, że powinna już działać sieć 6G.
Takie futurystyczne atrakcje będą bardzo drogie?
Koszt był jednym z głównym zastrzeżeń wobec naszych pomysłów. Jak wszystkie technologiczne nowinki sprzęt VR faktycznie jest drogi. Ale korzystanie z niego w galerii wypadnie taniej niż kupowanie.
Jakie jeszcze obawy budzi hybrydowe życie?
Największy lęk budzi „zanurzanie się” w wirtualnej rzeczywistości - które równocześnie jest postrzegane jako najbardziej kuszące. Na przykład w kinie ludzie chcieliby „wejść” w film, znaleźć się w środku akcji, zamiast tylko siedzieć przed ekranem - i zarazem właśnie tego doświadczenia się obawiają. Bo może ich przytłoczy? Może doznają klaustrofobii? Albo przesuwanie granicy między światem realnym a wirtualnym sprawi, że stracą zdolność odróżniania jednego od drugiego?
Doszliśmy do filozoficznego pytania, czym jest rzeczywistość.
Przesuwanie granicy między światem realnym a wirtualnym już się odbywa, nie musimy czekać na rok 2030. Gdy płacę telefonem, to moje pieniądze nie są mniej rzeczywiste, niż gdy robiłem to, używając monet i papierowych banknotów. Wirtualne pieniądze są prawdziwe. Bank, z którego korzystam online, nie jest mniej realny od tego odwiedzanego w fizycznym oddziale. Myślę, że oswojenie się z kolejnymi zastosowaniami VR w naszym życiu to tylko kwestia czasu. To, co dziś wydaje się niezwykłe, jutro będzie zwyczajne.
Z nowymi technologiami wiąże się też kwestia ochrony danych i prywatności.
W tym przypadku nie była szczególnie drażliwa. Może ze względu na to, że wszystko dzieje się w jednym miejscu, na ograniczonej przestrzeni galerii handlowej. Dzięki temu ludzie czują się bezpieczniej i mają więcej zaufania, że ich dane nie zostaną niewłaściwie wykorzystane.
Rozmawiała Elżbieta Rutkowska