Wielu osobom, które obserwują notowania na rynku bitcoina może wydawać się , że kryptowalutowy sen właśnie prysł. Cyfrowa waluta, która miała być alternatywą dla gotówki czy drugim złotem jest bardzo podatna na wahania notowań. Wbrew pozorom może mieć to pozytywny skutek dla samej inwestycji. Rynek staje się coraz bardziej efektywny, a wahania tylko to potwierdzają.

Wykres Bitcoina prawdę ci powie?

Jeśli spojrzymy na roczny wykres wartości bitcoina to można zauważyć, że jego notowania mogą przyprawić inwestorów o ogromny ból głowy. Rok temu wartość cyfrowej waluty nie przekraczała 12 tysięcy dolarów, w kwietniu 2021 roku cena skoczyła do 60 tysięcy dolarów za 1 BTC, a dziś kształtuje się na poziomie 46 tysięcy. W krótszych wymiarach czasu te wartości są jeszcze bardziej zróżnicowane, co niewprawionego inwestora mogłoby przyprawić o zawał.

Jednak spojrzenie na wykres od początku notowań, czyli gdzieś w okolicach 2014 roku, pokazuje, że wartość cyfrowej waluty stale rośnie, dzień po dniu, nawet jeśli wahanie w krótkim okresie są bardzo duże. Faktem jest, że w ostatnich miesiącach spekulacja na bitcoinie przybiera o wiele większe tempo niż w latach poprzednich, ale i zainteresowanie jest większe, a i wpływowi inwestorzy posiadają coraz więcej dolarów zamienionych na bitcoiny.

Po co ten Bitcoin?

Dla wielu obserwatorów z zewnątrz transparentność waluty okazała się mitem, od kiedy można nią spekulować za pomocą tweeta czy postu na FB. Jednak inwestorzy zdają się nie widzieć minusów, jakie niesie za sobą zabawa jej kursem, szczególnie że „bujanie tą łodzią” daje wymierne efekty.

- Bitcoin był pierwszą kryptowalutą na świecie. Powstał jako swojego rodzaju sprzeciw wobec ówczesnej polityki monetarnej państw, przede wszystkim luzowania ilościowego (znanego również potocznie jako tzw. dodruk pieniądza). To zjawisko było szczególnie silne po kryzysie z 2009 roku, kiedy to ilość dodrukowanych dolarów sięgnęła 8% ich całkowitej ówczesnej ilości – zauważa dr Błażej Podgórski, ekspert w dziedzinie finansów z Akademii Leona Koźmińskiego.

- Twórca Bitcoina, Satoshi Nakamoto, zakładał, że jego kryptowaluta będzie jak swoiste „nowe złoto”, tyle że cyfrowe. Funkcja płatnicza w tym przypadku jest mniej istotna. Znacznie ważniejsza jest tzw. tezauryzacja, czyli przechowywanie wartości. Z czasem kryptowaluty, analogicznie do złota, zaczęto traktować jak produkt inwestycyjny. I od tego momentu lepiej jest utożsamiać je z produktami inwestycyjnymi, takimi jak akcje. Trzeba zaznaczyć, że często z kryptowalutami są utożsamiane państwowe waluty cyfrowe, co nie jest prawdą - dodaje ekspert.

Musk głównym spekulantem?

Można więc śmiało powiedzieć, że bitcoin, jak i większość kryptowalut nie jest namiastką pieniądza, ewentualną alternatywą, która kiedyś zastąpi złotówki czy dolary. Mamy do czynienia z bardzo specyficznym, ale produktem finansowym. Jego specyfika wynika choćby z faktu, ze działa on jednak nadal na rynku nieuregulowanym. Tradycyjnie, jeśli inwestujemy w akcje czy też inne papiery wartościowe w ramach krajowych, czy światowych struktur mamy odpowiednich regulatorów, którzy bacznie sprawują pieczę nad transakcjami. Oczywiście zawsze jest miejsce na spekulację, ale ma ona wymiar bardziej zawoalowany niż np. działania Elona Muska.

Przez ostanie miesiące oglądaliśmy spektakl, w którym kanadyjski miliarder, szef Tesli czy SpaceX, za pomocą Twittera pociągał jak władca marionetek za bitcoinowe sznurki. Wystarczyło, że Musk potwierdził zainteresowanie bitcoinem, i jego kurs wzrastał ponad miarę. Elon pisał o możliwości zakupu Tesli za bitcoiny i kolejny wystrzał wartości. Kiedy miliarder w swoich tweetach zastanawiał się nad zgubnym dla środowiska procesem pozyskiwania bitcoinów, kurs leciał „na łeb na szyję”.

USA bierze pod lupę Bitcoina i nic

Oczywiście sytuacja ta nie szybko została zauważona przez amerykańskiego regulatora. SEC, czyli Komisja Papierów Wartościowych i Giełd już od kilku lat naciskana jest, aby objąć swoją kuratelą rynek kryptowalut i giełdy działające w USA. Do tej pory głównym zarzutem wobec takich prób, była kwestii specyfiki rynku, jak również jego niedojrzałości. Jednak w ostatnich tygodniach republikanie w SEC coraz częściej łagodnym okiem patrzą na ewentualne uregulowanie rynku kryptowalut. W szczególności dotyczy to nie samej waluty, która raczej pozostanie niezależna poprzez swoją formę, ale funduszy inwestycyjnych opartych na wartości np. bitcoina.
Pierwsze takie próby mają już miejsce. SEC rozpatruje np. umieszczenie akcji Bitcoin Trust na giełdzie BTZ w Chicago Board of Exchange. Inwestycje w fundusze tego typu mają miejsce także w Kanadzie. Jednak sama Komisja Papierów Wartościowych i Giełd nie ma sprecyzowanego zdania co do objęcia regulacjami rynku kryptowalut. Jeszcze w maju 2021 Komisja ostrzegała przed manipulacjami, a już w lipcu 2021, czyli miesiąc później jedna z członkiń SEC twierdziła, że w zasadzie rynek już jest gotowy a możliwość manipulacji kursem znikomy. Oczywiście trzeba tu zaznaczyć, ze szczególnie republikanie chętnie by objęli nadzorem kryptowaluty.

Spekulanci wiedzą co robią, kurs rośnie

Czy bitcoin w ciągu 7 lat rzeczywiście okrzepł i można powiedzieć, że nie ma już żadnego zagrożenia dla inwestorów? - Wahania wartości kryptowalut wynikają z ich potencjału inwestycyjnego, docenianego przez wszystkich uczestników rynku: inwestorów, spekulantów i arbitrażystów zarówno indywidualnych, jak i profesjonalnych. Indywidualni i profesjonalni inwestorzy patrzą na inwestycje w horyzoncie 5-10 lat. Spekulanci w obu grupach liczą na wstrzelenie się w trend. Zaś arbitrażyści próbują znaleźć niedostosowania cen poszczególnych odmian kryptowalut. I tak zamieniają Dogecoina na Titaniumcoina, później Sushicoina, a następnie Bitcoina i ostatecznie dolara w kantorze, na przykład w Dubaju. Najważniejsze, że dzięki ilości i zróżnicowaniu uczestników, rynek jest efektywny w sensie klasycznym, co tylko potwierdza reakcję cenową na nowe informacje, nawet jak tweety – podsumowuje Błażej Podgórski z Akademii Leona Koźmińskiego.

Jest jeszcze jednak kwestia, która powoduje, że wkrótce bitcoin może naprawdę ustabilizować się pod kątem notowań. To kwestia jego „wydobycia” czy pozyskania. Ten obszar na pewno się kurczy, choćby ze względu na możliwości technologiczne i sprzętowe. Coraz częściej słychać też głosy zarzutów wobec kryptowaluty, o zbyt duży ślad węglowy. To może zastopować skutecznie pozyskiwanie bitcoinów, a rynek choćby w tym obszarze będzie uregulowany. Nie bez znaczenia jest też ukształtowanie się pewnej stałej grupy inwestorów, zarówno tych instytucjonalnych jak i mniejszych inwestorów indywidulanych. To gracze, którzy są już odporni na pewne wahania spowodowane spekulacją czy też tweetami ważnych figur rynku technologicznego, spokojnie czekają na wzrosty nawet jeśli wartość bitcoina spada diametralnie.

Przyszłość jest nieznana. Być może to dobrze dla Bitcoina

To pokazuje, że choć złoto cyfrowe XXI wieku przestaje już błyszczeć, to jego wartość może dalej wzrastać. Nie brakuje jednak głosów, że coraz większe zainteresowanie cyfrową walutą i zwiększający się udział inwestorów instytucjonalnych mogą mieć negatywne skutki. Mówi się o bańce spekulacyjnej, która jeśli pęknie, pociągnie za sobą dolara, co może mieć negatywny wpływ na gospodarkę światową. Warto tu przypomnieć główny zarzut z oświadczenia SEC sprzed trzech miesięcy: „Bitcoin to wysoce spekulacyjne aktywo”. Niestety trudno ocenić na jakim etapie jesteśmy w tym momencie. Spekulacja choć powoduje wahania, jednocześnie wyciąga wartość waluty ponad wszelkie dotychczasowe wartości. Kluczem do sukcesu kryptowaluty byłby brak podatności na kryzysy ekonomiczne. Na razie trudno realnie ocenić taką możliwość w szerokiej perspektywie czasowej.