Napęd hybrydowy. Sterowanie gestem. To nie lista opcji auta przyszłości. To funkcje, w jakie można wyposażyć wózek inwalidzki
Miłośnicy tuningu samochodów doskonale wiedzą, że nie każda przeróbka w aucie jest wykonalna. Trudno we własnym garażu do spółki ze stryjem zrobić z rodzinnego benzyniaka szybkiego elektryka. Jak pokazali inżynierowie z Politechniki Poznańskiej, czego nie da rady zrobić z samochodem, jest jednak w zasięgu ręki w przypadku wózka dla osób mających problem z poruszaniem się.
– Na rynku wózków jest luka. Ktoś może kupić albo model napędzany ręcznie, albo elektryczny. Nie ma modelu, który działałby jak rower elektryczny – pomagał użytkownikowi, który się zmęczył, a w razie potrzeby brał całą pracę na siebie – wyjaśnia dr inż. Bartosz Wieczorek z Politechniki Poznańskiej. – Postanowiliśmy wypełnić tę lukę. Po trzech latach prac udało się – dodaje.
Najlepsze w rozwiązaniu jest to, że pasuje do każdego wózka – włącznie z najtańszymi składakami („Na takim testowaliśmy nasze rozwiązanie” – mówi Wieczorek). Wszystko, co trzeba zrobić, to wymienić obręcze w kołach, za siedziskiem zamontować baterię, a na podłokietnikach – sterowanie, czyli panel dotykowy oraz gałki („podobne do tych z myśliwców w «Gwiezdnych wojnach»”) – i bryka odpicowana.
Inżynierom udało się dokonać modyfikacji za relatywnie nieduże pieniądze. – Braliśmy po prostu części dostępne w sklepach. Łącznie wyniosły nas ok. 5 tys. zł, a koszt wózka elektrycznego to wydatek rzędu 12 tys. zł – cieszy się Wieczorek. Dodaje, że korzystnie wypada także porównanie wagi: dzięki tuningowi wózek przytył jedynie 15 kg (w sumie waży ponad 30 kg). Dostępne na rynku wersje elektryczne ważą od 60 kg wzwyż. Jest to więc plus z punktu widzenia każdego, kto chciałby zmodyfikowany wózek przewozić.
Tańszy i lżejszy nie oznacza, że mniej funkcjonalny. Chociaż akumulator, jaki wybrali konstruktorzy, nie jest duży, to wystarczy na półtora dnia poruszania się wyłącznie na napędzie elektrycznym. Do tego napęd jest inteligentny – wie np., kiedy zapewnić więcej mocy, bo użytkownik jedzie pod górkę. Wyposażony jest również w odpowiednik tempomatu.
Jak mówi Wieczorek, najbardziej żmudnym elementem projektu były prace nad oprogramowaniem, co pochłonęło około dwóch lat. To jednak w software’owej części wynalazku kryją się największe perspektywy, jeśli chodzi o nowe funkcjonalności. – Jeśli połączyć oprogramowanie wózka z aplikacją na telefonie, to nie byłoby problemem stworzenie funkcji przywoływania wózka do użytkownika – zapewnia Wieczorek. To już poziom elektrycznej Tesli, którą kierowca może przywołać do siebie na parkingu.
I tak jak Tesla eksperymentuje z alternatywnymi metodami prowadzenia (autopilot), tak samo naukowcy z Politechniki Poznańskiej już na dość zaawansowanym etapie prac zadali sobie pytanie: a co, jeśli ktoś nie będzie w stanie obsługiwać wózka za pomocą gałek? Odpowiedzią okazało się sterowanie za pomocą gestów, a konkretnie zginania i prostowania dwóch palców: wskazującego i serdecznego.
Do tego służy specjalna rękawica, do zrobienia której naukowcy zatrudnili krawcową. Chodziło o to, żeby wyszyć w jej wnętrzu specjalne przegródki, w których zmieściłyby się niewielka bateria oraz belki tensometryczne – elementy, które nacisk zamieniają na możliwy do zinterpretowania przez komputer sygnał. – Koszt całości zamknął się w niecałych 100 zł – mówi Wieczorek.
Oczywiście na cenę rynkową wpływa nie tylko koszt poszczególnych części, ale też marża. Zdaniem inżynierów z Poznania koszt całego rozwiązania mógłby zamknąć się w 6 tys. zł, chociaż zaznaczają, że jest to szybka kalkulacja. Rynek wózków nie jest też zwykłym rynkiem ze względu na funkcjonowanie publicznych dopłat na kupno tego sprzętu, co dodatkowo mogłoby wpłynąć na końcową cenę.
Niemniej jednak, jak zapewnia Wieczorek, obsypany nagrodami na targach wynalazczości projekt jest gotowy do komercjalizacji. Zespół dysponuje pełną dokumentacją i służy w razie potrzeby dalszego rozwoju tych rozwiązań. Pytanie brzmi, czy znajdzie się chętny przedsiębiorca – oraz czy państwo zechce wspomóc tę nową kategorię produktową odpowiednim wsparciem.
Eureka! DGP
Trwa ósma edycja konkursu „Eureka! DGP – odkrywamy polskie wynalazki”, do którego zaprosiliśmy polskie uczelnie, instytuty badawcze i jednostki naukowe PAN. Do 18 czerwca w Magazynie DGP będziemy opisywać wynalazki nominowane przez naszą redakcję do nagrody głównej. Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi na specjalnej gali 23 czerwca, zaś podsumowanie tegorocznego cyklu ukaże się 25 czerwca w Magazynie DGP. Główną nagrodą jest 30 tys. zł dla zespołu, który pracował nad zwycięskim wynalazkiem, ufundowane przez Mecenasa Polskiej Nauki – firmę Polpharma, oraz kampania promocyjna dla uczelni lub instytutu o wartości 50 tys. zł w mediach INFOR Biznes (wydawcy Dziennika Gazety Prawnej), ufundowana przez organizatora.