- Każde spotkanie zaczynało się od pytań o urząd skarbowy i kontrole. Przez to nie mogliśmy się rozwijać zgodnie z aspiracjami, bo możliwości uzyskania finansowania były ograniczone - mówi Wojciech Buczkowski, prezes Komputronika.

Czy niedawne zatwierdzenie planu restrukturyzacyjnego zmieniło coś w bieżącym funkcjonowaniu firmy?
Plan to niezbędny element procesu sanacyjnego, w jakim się znajdujemy. Sąd stwierdził, że jest on realistyczny, a na dodatek nie wpłynęły ze strony wierzycieli żadne inne wnioski, które mogłyby utrudnić jego realizację. Teraz będziemy składać propozycje układowe wierzycielom i rozpoczniemy negocjacje. Kolejnym krokiem będzie zaopiniowanie przez sąd przyjętych warunków. Jeśli orzeknie, że nie są krzywdzące dla poszczególnych grup wierzycieli, czeka nas sześciomiesięczny okres, aby się uprawomocniły. W tym czasie wierzyciele mogą składać zażalenia i wnioski związane z treścią układu.
Plan restrukturyzacji wiąże się z cięciami kosztów?
Tak, przy czym zakończyliśmy ten etap już w 2020 r. Plan zakłada też określone wyniki finansowe i środki restrukturyzacyjne, czyli cele, które powinniśmy osiągnąć. Mamy też zaplanowane zyski, które należy wypracować, by zaspokoić roszczenia wierzycieli w ramach przyjętego w przyszłości układu.
Plan zysków brał pod uwagę pandemię?
Układaliśmy go w maju 2020 r., więc mieliśmy już częściową wiedzę na temat gospodarki. Zasięg planu jest jednak znacząco dłuższy, bo sięga około siedmiu lat. W związku z tym nie traktujemy sytuacji pandemicznej jako czegoś o trwałym charakterze. Oczywiście w sierpniu, gdy kończyliśmy plan, nie wiedzieliśmy, jaki wpływ może mieć pandemia na przyszłość gospodarki i czy przełoży się na kolejne lockdowny, zatem tego nie uwzględniliśmy. Zdajemy sobie jednak sprawę, że lockdown przyspieszy cykl konwersji zachowań konsumenckich i przejście ze sklepów stacjonarnych na zakupy w sieci. Na znaczeniu zyska też internetowa komunikacja z klientami. Zakładamy, że rola e-commerce dalej będzie wzrastać. Planujemy poważne zmiany w naszej sieci salonów. Chcemy, by stały się one lokalnymi centrami kompetencji, a klienci oprócz towarów mogli korzystać z fachowej wiedzy naszych pracowników i szerokiego wachlarza usług dodatkowych.
Na jakim etapie jest spór Komputronika z urzędem skarbowym o blisko 60 mln zł z tytułu VAT?
Wadliwe w naszej ocenie rozstrzygnięcia skarbowe spowodowały, że dziś jesteśmy w sanacji. To była jedyna przyczyna. Prawdę mówiąc, nie spodziewamy się, że nastąpi jakiś radykalny zwrot w postawie urzędu. Pozostanie nam zatem postępowanie administracyjne, na które z pewnością się zdecydujemy. Wierzę, że w sądach dojdziemy do sprawiedliwego, korzystnego dla spółki rozstrzygnięcia, choć też nie sposób tego przewidzieć. Ale teraz nawet negatywne decyzje skarbówki niewiele zmienią w naszym położeniu. Wszystkie egzekucje są wstrzymane z mocy prawa, w związku z czym US nie może na razie wykonać swojego roszczenia. Nawet gdyby się ono ziściło, podlega redukcji w ramach układu z wierzycielami.
Wielu przedsiębiorców narzeka, że gorsza od samej decyzji US jest przewlekłość postępowań. Jak to wyglądało w państwa przypadku?
Sprawa toczy się od 2014 r. Trwała pięć lat i osiem miesięcy w samej pierwszej instancji. Tu już nie chodzi o samą decyzję, ale o czas oczekiwania, który pozbawiał nas szans na rozwój. Kilkadziesiąt razy przedłużano postępowanie, które normalnie nie powinno trwać dłużej niż 60 dni. Na początku nie wpływało to na naszą działalność bieżącą, pracowaliśmy normalnie, ale później wykrystalizował się pewien stały schemat działań fiskusa względem naszej branży. Dla większości podmiotów rozstrzyga on niekorzystnie, a potem trzeba swoich racji dochodzić w sądach, które uchylają rozstrzygnięcia. Wydaje się, że cel jest fiskalny. Chodzi po prostu o wyegzekwowanie jak najwyższej kwoty, nie martwiąc się o to, co potem stwierdzi sąd. Istotniejsze okazują się statystyki. Około 2017 r. rynek dostrzegł, że takie zachowania to standard, a to zaczęło się przekładać na nasz biznes. Każde spotkanie biznesowe zaczynało się od pytań o urząd skarbowy i kontrole. Przez to nie mogliśmy się rozwijać zgodnie z aspiracjami, a możliwości uzyskania finansowania były bardzo ograniczone. Niezależnie od decyzji, odwołamy się do sądów administracyjnych. Chcielibyśmy być jednak na końcu tej sprawy, bo samo widmo negatywnych konsekwencji jest długoterminowo gorsze dla spółki niż negatywne rozstrzygnięcie.
Batalia może potrwać jeszcze kilka lat.
Tak, bo sprawa może też trafić do NSA, a gdyby okazało się, że i to nie wystarczy, będziemy w stanie odwołać się do Trybunału Sprawiedliwości UE. To jednak perspektywa wielu lat. A gdyby sąd uchylił decyzję i zwrócił się o ponowne rozpatrzenie sprawy, wydłuży się ona jeszcze bardziej. Mam wrażenie, że to wygodna strategia: niech sprawa toczy się w nieskończoność, by nie zaskarżać jej do instytucji europejskich.
Komputronik otrzymał pomoc z tarcz?
Nie, bo jako spółka w sanacji jesteśmy wykluczeni z jakiegokolwiek wsparcia ze strony Polskiego Funduszu Rozwoju. Skorzystaliśmy jedynie z drobnego elementu, jakim jest dopłata do wynagrodzenia wobec ograniczenia wymiaru czasu pracy o 20 proc. przez trzy miesiące. W liczbach bezwzględnych te kwoty wydają się duże, ale pamiętajmy, że zatrudniamy w grupie 3 tys. osób. Wsparcie było nam potrzebne, bo podobnie jak inni nie mogliśmy działać w galeriach.
Jak przetrwaliście?
Udało nam się zrestrukturyzować działania, zredukowaliśmy wiele kosztów. Niestety musieliśmy przeprowadzić zwolnienia grupowe i zwolnić w ciągu roku łącznie ok. 500 osób. Biznesowo sprzyjał nam fakt, że pandemia zwiększyła zainteresowanie sprzętem, którym handlujemy. Gdybyśmy byli z innej branży, mogłoby nas już nie być. Dzięki koniunkturze mieliśmy dobre wyniki. Konieczność pracy zdalnej czy nauki spowodowała, że popyt na komputery był rekordowy. Perspektywy dalszej cyfryzacji są więc obiecujące.
Pomógł fakt, że już przed pandemią myśleliście o cięciach?
Na pewno wynikające z sanacji uprawnienie umożliwiające odstępowanie od umów za zgodą sędziego komisarza wiele ułatwiło. Skorzystaliśmy z tej opcji w przypadku wielu salonów w centrach handlowych, które nie rokowały na to, żeby odzyskać rentowność. Wiele innych firm borykało się z tym problemem. Założyliśmy, że w centrach popyt spadnie trwale o ok. 30 proc. ze względu na przeniesienie się klientów do sieci. I faktycznie tak to wygląda. Niezależnie od tego, co komunikują same centra, w istocie najemcy potwierdzają spadek rzędu 30–40 proc. Sprawdziło się to, że atrakcyjność tego modelu spada i może spadać dalej, nawet przy ponownym odmrożeniu gospodarki. Model biznesowy oparty na centrach handlowych będzie mniej opłacalny niż wcześniej. I to może się przełożyć na nasz dalszy wzrost. Rozwój cyfryzacji i infrastruktury do e-commerce sprzyja takim firmom, jak nasza.
Komputronik zasłynął tym, że w momencie ponownego zamknięcia galerii otworzył przed nimi punkty mobilne. Jak się sprawdziły?
Klienci byli zadowoleni, że działamy, choć punkty nie generowały takich obrotów, jak salony. Zauważalne było ograniczenie przemieszczania się, a wiele osób nie wiedziało, że otworzyliśmy punkty mobilne. Te miejsca będą funkcjonować w wyjątkowych sytuacjach. Stwierdzenie, że nas uratowały, byłoby zdecydowanie na wyrost, ale poprawiły nasz wizerunek jako firmy elastycznej, która szuka rozwiązań dla klientów i nie zostawia ich w potrzebie. To nawet ważniejsze niż same wygenerowane obroty.
Jakich zmian organizacyjnych wymaga pandemia?
Przyspieszyła to, co już wcześniej planowaliśmy, np. by docierać bezpośrednio do klienta z serwisem i montażem. Mamy zamiar rozszerzać kadrę w tym zakresie, by technicy z salonów w razie potrzeby mogli się też udać do klienta. Nawiązaliśmy też współpracę z Booksy, polską usługą umożliwiającą sprawne umawianie się na konkretne godziny. Będziemy z tego korzystać zarówno przy usługach świadczonych u klienta, jak i rezerwowaniu wizyt w salonie. Rozszerzamy jednocześnie zdalne wsparcie, które w pandemii okazuje się nie do przecenienia. Mamy call center, korzystamy z najpopularniejszych komunikatorów.
W wyniku pandemii branża się konsoliduje?
Wraz z nią i większym ryzykiem kurczy się dostępność do finansowania. W związku z tym mniejsze podmioty mają trudniej, a pozostaną najsilniejsi. Dla nas to pozytywne, dla producentów może wygodniejsze, ale sprawia, że negocjacje będą trudniejsze. Wśród sprzedawców elektroniki od dawna brak jednak średnich dostawców, więc trudno mówić o akwizycjach.
Zapowiada się jednak duża rywalizacja o rynek, bo do Polski wkracza e-commerce’owy globalny czempion, czyli Amazon.
To na pewno zwiększy konkurencję. Jesteśmy jednak przekonani, że ze względu na strukturę kosztową i prowizyjną Amazonu nie wpłynie to drastycznie na polską sytuację. Wydaje się też, że Allegro ma silną, ugruntowaną pozycję.
Jak wpłynie to na takie firmy jak Komputronik?
Chcemy stać się Żabką rynku IT. Umożliwi nam to duża liczba punktów z częścią produktów dostępnych od ręki i duży wybór elektroniki z dostawą. Musimy opierać relację z klientami na czymś innym niż sama dostawa towaru. Giganci mają towar w dobrej cenie, to fakt, ale nie mają czegoś, co jest naszą przewagą, a mianowicie możliwości dopasowania asortymentu pod indywidualne potrzeby klienta dzięki pełnemu portfolio usług. Technologii wokół nas jest tak wiele, że na znaczeniu coraz bardziej zyskuje synchronizacja między poszczególnymi urządzeniami. My wiemy, jak ją zapewnić. Takie wsparcie całego cyfrowego ekosystemu klienta i jego uzupełnianie o najnowsze możliwości stanie się ważną usługą w domu czy firmie. Tego nie zaoferują internetowi sprzedawcy.
5G i rozwój sztucznej inteligencji powstrzyma czy napędzi popyt na takie usługi?
Technologii jest tak dużo, że klienci często nie potrafią wykorzystać ich potencjału.
Salony staną się bardziej punktami doradztwa niż sprzedaży?
Sprzedaż bezpośrednia ze sklepu się zmniejsza. Pod względem wartości połowa zamówień ze sklepów to po prostu odbiór zamówień złożonych w internecie. Nie oznacza to jednak, że rolą salonów będzie tylko wydawanie towaru. Równie dobrze klienci mogliby przecież zamawiać produkt kurierem do domu. Nie robią tego, bo chcą się upewnić, że ich wybór jest dobry, porozmawiać o produkcie, pasujących do niego akcesoriach czy konfiguracji, np. przeniesieniu danych ze starych urządzeń.
To będzie wymagało innych kompetencji u sprzedających.
Tak, będziemy budować zespół specjalistów mających stały kontakt z producentami. Ale 90 proc. zapotrzebowania pokryje zapewne kilka najbardziej uniwersalnych funkcjonalności. Nasi pracownicy w salonach bez problemu opanują wiodące na rynku rozwiązania. Nie wymagamy wiedzy z zakresu specyfiki oprogramowania, lecz praktycznego wykorzystania narzędzi informatycznych. Nasi sprzedawcy od początku istnienia firmy są kojarzeni z doradztwem.
Jak zmienia się branża, patrząc na zachowania producentów?
Ci, którzy wyszli z oferowania laptopów, chcą do tego wrócić dzięki lepszym marżom i wysokiemu popytowi. Przewidywanie, że smartfony zastąpią komputery, okazało się złudne. Tworzenie na nich treści, z czym związana jest przecież praca czy nauka zdalna, jest niewygodne i uciążliwe. Można się też spodziewać, że elektronika zdrożeje, bo wzrosła cena transportu morskiego ze względu na brak kontenerów, ale faktem jest też to, że podaż tych produktów nie jest w stanie dogonić popytu.
Rachunek na 60 mln zł
Komputronik to polska sieć sklepów ze sprzętem komputerowym, AGD i RTV założona w Poznaniu w 1996 r., a od 2007 r. notowana na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Oprócz sieci sklepów do Grupy Kapitałowej Komputronik należą również spółki Benchmark (serwis internetowy), Cogitary (zarządzanie projektami w branży energetycznej oraz pośrednictwa ubezpieczeniowego), Idea Nord (serwis sprzętu elektronicznego), K24 International (sprzedaż IT na rynkach czeskim i słowackim) oraz Komputronik Biznes (wsparcie dla biznesu). Spółka w marcu 2020 r. złożyła wniosek o postępowanie restrukturyzacyjne po tym, jak po blisko pięciu latach kontroli urząd skarbowy nakazał jej zapłatę łącznie ok. 60 mln zł z tytułu niedopłaconego VAT wraz z odsetkami.
Grzegorz Kowalczyk