- Producenci podróbek nie stoją w miejscu. Decydują się na dzielenie transportów na mniejsze i tym samym trudno wykrywalne, szukają nowych kanałów przerzutowych albo po prostu przenoszą swój biznes do internetu - mówi Luis Berenguer.
Luis Berenguer rzecznik prasowy Urzędu Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej / DGP

Luis Berenguer, rzecznik prasowy Urzędu Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO), zdradził w rozmowie z DGP, że urząd analizuje możliwość wprowadzenia innowacji technologicznych w ramach walki z piractwem. Chodzi o wykorzystanie rozproszonych rejestrów blockchain, których – przynajmniej na razie – nie da się podrobić. Otóż przykładowo produkty miałyby mieć zainstalowany chip NFC (ang. Near Field Communication), z którym można łączyć się m.in. przy użyciu zwykłego smartfona. Byłyby w nim zawarte informacje o źródle pochodzenia i przebytej drodze od producenta do konsumenta. Producent mógłby zatem na bieżąco monitorować wędrówkę wyrobu do użytkownika, a konsument – w każdej chwili sprawdzić, czy produkt jest legalny.

Zdaniem ekspertów są duże szanse, że takie zabezpieczenie będzie skuteczne, a rynek się nim zainteresuje. – Ostatni raport EUIPO pokazuje, że problem piractwa jest gigantyczny i wcale nie maleje. Zjawisko nie sprowadza się tylko do produkcji przedmiotów przez nikomu nieznane firmy i nakładania na nie zastrzeżonych znaków towarowych. Nielegalne wyroby powstają także na nocnych zmianach w legalnych fabrykach. Dlatego oprócz rozwiązań prawnych potrzebne są również innowacje technologiczne – mówi mec. Maciej Priebe, rzecznik patentowy i partner w kancelarii Chałas i Wspólnicy.

O tym, że technologia oparta na blockchain może diametralnie poprawić efekty walki z piractwem, przekonana jest adwokat Anna Kobylańska, partner w kancelarii Kobylańska Lewoszewski. Jak mówi, dziś przedsiębiorcy, mimo wprowadzania coraz to nowych zabezpieczeń, często przegrywają walkę z fałszerzami. Nie pomagają już nawet zabiegi polegające na wprowadzaniu celowych, nieistotnych defektów na produktach, mających odróżniać je od podróbek. Fałszerze bowiem bardzo szybko wychwytują i kopiują takie rozwiązania. – Mówi się, że blockchain jest niepodrabialny. A EUIPO, jako unijny urząd, koordynując prace nad ewentualnym wprowadzeniem innowacyjnych rozwiązań technologicznych, mogłoby zapewnić pełną harmonizację rejestrów ze swoją bazą danych dotyczącą egzekwowania ochrony, co dodatkowo zwiększałoby zabezpieczenie produktów – mówi mec. Kobylańska. I dodaje, że rozwiązanie pomocne będzie też dla celników, gdyż nie musieliby już powoływać biegłego w celu ustalenia legalności produktu.

Wątpliwości ekspertów budzi jedynie to, czy instalacja chipów NFC w produktach byłaby opłacalna dla wszystkich towarów, czy tylko dla bardziej wartościowych. Ponadto rodzi się pytanie o ochronę danych osobowych użytkowników końcowych, w przypadku gdyby chipy NFC były na stałe zintegrowane z produktami.

Według nowych danych Urzędu Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO) bezpośrednie roczne straty z powodu podrabiania i piractwa w 11 kluczowych sektorach gospodarki UE wynoszą aż 261 mld zł. W Polsce straty szacuje się na 9,5 mld zł. Czy to dane znacznie odbiegające od zeszłorocznego raportu?
Straty są teraz niższe dla samej Polski. W raporcie z 2018 r. wynosiły bowiem 11,4 mld zł. W skali całej UE nie można mówić jednak o wielkich wahaniach – dane są porównywalne do poprzedniego roku. Problem jest więc nadal poważny – producenci w całej UE tracą aż 7,4 proc. potencjalnych przychodów przez podróbki, w ubiegły roku było to 7,5 proc. Dostrzegliśmy pewne przesunięcia w niektórych sektorach gospodarki. Sprzedaż podrobionych ubrań, butów i akcesoriów wzrosła z 8,1 proc. do 9,7 proc, a sprzedaż kosmetyków z 8,9 proc. do 10,6 proc. Te liczby bardzo nas niepokoją, bo wskazane sektory gospodarki są bardzo istotne dla krajów UE. Według raportu obecność podrabianych towarów na rynku prowadzi do strat sięgających ok. 30 mld zł rocznie w sektorze produktów kosmetycznych i higieny osobistej w UE. Stanowi to 10,6 proc. całkowitej sprzedaży w tym sektorze. Masowo podrabiane są również artykuły sportowe, zabawki i gry, biżuteria, zegarki, torebki, nagrania muzyczne, napoje spirytusowe i wina, produkty farmaceutyczne, pestycydy oraz smartfony.
Czy sektory korzystające z praw własności intelektualnej jakoś szczególnie przysługują się gospodarce UE?
Tak, bo łączny wkład wnoszony przez nie do gospodarki UE sięga w przybliżeniu 42 proc. PKB (5,7 bln euro) i 28 proc. zatrudnienia (plus dodatkowe 10 proc. w wyniku zatrudnienia pośredniego w sektorach niekorzystających intensywnie z praw własności intelektualnej). W sektorach tych generowane są ponadto nadwyżki handlowe w wysokości ok. 96 mld euro w obrocie z pozostałą częścią świata, a płace pracowników są wyższe o 46 proc. w porównaniu z innymi sektorami.
Czy Polska wyróżnia się w jakiś sposób na tle innych państw członkowskich?
Nasze badania pokazują, że Polska zawyża nieco średnią UE w zakresie wartości utraconych korzyści przez podrobione produkty kosmetyczne i do higieny osobistej, ale z kolei obniża w sektorze pestycydów. Wielkość sprzedaży utraconej w Polsce ocenia się na 10 proc. całkowitej sprzedaży w 11 sektorach. W Polsce szacowane straty w sektorze kosmetycznym to 1,4 mld zł, co stanowi aż 14,1 proc. całkowitej sprzedaży w tym sektorze.
Z czego może wynikać kłopot z rosnącą ilością podróbek na rynku?
Głównie z faktu, że wskazane gałęzie gospodarki bardzo szybko się rozrastają i handlarze podróbek doskonale o tym wiedzą. Jako EUIPO skupiamy się jednak nie na analizie przyczyn takiego stanu, lecz na mierzeniu strat. Z prezentowanych przez nas statystyk wnioski powinni wyciągać przedstawiciele rządów państw członkowskich.
Prawnicy mówią, że sprzedawcy często nie są nawet świadomi, że nabywają podróbki. Z tego też powodu fałszywki można później kupić nie tylko na bazarze, lecz także w zwykłych sklepach czy galeriach handlowych.
Wynika to z tego, że niektórzy przedsiębiorcy często próbują omijać oficjalne kanały dystrybucji produktów. Kupują je więc taniej od innych handlarzy, na bazarach czy zamawiają bezpośrednio z Chin. I to właśnie skutkuje tym, że później – mniej lub bardziej świadomie – sprzedają podróbki. Tracą przez to firmy posiadające prawa do marki, tracą legalni sprzedawcy zaopatrujący się w legalnym kanale dystrybucji, tracą konsumenci, bo dostają często wybrakowany produkt, tracą ostatecznie szukający pracy, bo nie znajdą zatrudnienia w firmach oferujących legalne artykuły. Biorąc pod uwagę, że producenci działający zgodnie z prawem produkują mniej, niż miałoby to miejsce w przypadku eliminacji podrabiania, przez co zatrudniają mniej pracowników, w analizie oszacowano, że w sektorach tych w całej UE bezpośrednio tracimy nawet 468 tys. miejsc pracy.
Dlaczego trudno jest walczyć z podróbkami?
Ta walka staje się coraz trudniejsza. Producenci fałszywek nie stoją bowiem w miejscu. Decydują się na dzielenie swoich transportów na mniejsze i tym samym trudno wykrywalne, szukają nowych kanałów przerzutowych albo po prostu przenoszą swój biznes do internetu. Ten ostatni sposób stanowi dla nas największy kłopot. W ubiegłym roku we współpracy ze specjalistycznym zespołem Europolu ds. praw własności intelektualnej stworzyliśmy jednostkę odpowiedzialną za ochronę IP w internecie. Udało jej się zamknąć blisko 3 tys. domen internetowych, na których sprzedawano podróbki. Ale to praca bez końca. Zamykamy jedną stronę, a tego samego dnia powstają trzy inne. Witryny internetowe, na których oferowana jest sprzedaż towarów podrobionych, odnoszą korzyści w postaci dodatkowych przychodów z reklam wysokiego ryzyka (strony dla dorosłych, gry i złośliwe oprogramowanie), a także, paradoksalnie, reklam legalnych marek, którym reklama na takich stronach przynosi dwojakie straty – szkodę dla własnej marki i uwiarygodnienie strony internetowej, na której marka się pojawia.
Aby konsument kupił fałszywkę na bazarze, musi tam pójść i ryzykować, że ktoś go nakryje. Korzystając z internetu, może nabyć produkt poprzez smartfona, popijając poranną kawę. Internet to oczywiście dobra rzecz dla legalnych biznesów, ale również paliwo napędowe dla tych nielegalnych. Niestety konsumentów do nabywania towarów podrobionych i do uzyskiwania nielegalnego dostępu do treści chronionych prawem autorskim wciąż motywują niskie ceny, łatwy dostęp i niski stopień stygmatyzacji społecznej powiązanej z takimi działaniami.
Czy EUIPO ma nowe pomysły na walkę z fałszywkami?
Tak, uważnie przyglądamy się kilku nowoczesnym rozwiązaniom. W ubiegłym roku w Brukseli zorganizowaliśmy Blockhaton ‒ konkurs dla projektantów innowacji technologicznych mogących pomóc w walce z podróbkami. Zwyciężyły dwa rozwiązania oparte o technologię blockchain. Gwarantuje ona bowiem brak możliwości fałszowania rejestru czy duplikowania kodów produktów. Jedna z propozycji zakładała dołączanie do produktów specjalnego chipu NFC, który mógłby być weryfikowany pod kątem autentyczności przez dystrybutorów oraz sprzedawców przy użyciu smartfona. Inna dawałaby producentowi możliwość monitorowania dostaw swoich artykułów na każdym etapie transportu. Konsumenci zaś mogliby weryfikować autentyczność zakupionego produktu.
Czy poza tym EUIPO pracuje nad zasugerowaniem ustawodawcy jakichś zmian w prawie?
Obecnie nie. System rejestracji własności intelektualnej działa bowiem poprawnie. I jest to system zharmonizowany w całej UE. Kwestia ścigania za podróbki byłaby znacznie trudniejsza do uregulowania z poziomu unijnego, bo specyfika działania organów ścigania jest bardzo różna w krajach członkowskich. Jako urząd działający w całej UE dbamy o harmonizację procedur i współpracę krajowych organów ścigania. Szkolimy policjantów, sędziów zajmujących się orzekaniem w kwestiach naruszenia własności intelektualnej, celników i prokuratorów publicznych. To bardzo cenne, gdy mogą się oni spotkać i wymienić doświadczeniami w walce z fałszywkami. Ogółem jednak problem z podróbkami to niestety głównie konsekwencja braku świadomości konsumentów. Dlatego stawiamy na działania edukacyjne. Podejście konsumentów do podróbek ma najczęściej podłoże kulturowe, a to zawsze zmienia się trudno i bardzo powoli.