Jeśli państwo nie zadba o obronę cywilną, jego rolę przejmie sektor prywatny. I zarobi na strachu obywateli.
W Polsce rośnie zainteresowanie budową przydomowych schronów. Kwestia tych ogólnodostępnych została bowiem nad Wisłą zaniedbana. Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Wiesław Leśniakiewicz komentował wczoraj w rozmowie z PAP, że prace nad rozporządzeniem ws. schronów znajdują się na końcowym etapie. Na ten moment w sytuacji zagrożenia w schronach znajdzie się jednak miejsce jedynie dla 300 tys. mieszkańców kraju (w miejscach ukrycia, czyli wyposażonych w najprostszą instalację piwnicach, tunelach metra czy podpiwniczeniach, może się schronić 1,1 mln osób).
Nowa gałąź budownictwa
Firmy budowlane tłumaczą DGP, że do niedawna kwestią zakupu prywatnych schronów interesowali się wyłącznie preppersi, czyli osoby, które chcą być samowystarczalne na wypadek jakichkolwiek katastrof. – Obecnie dostajemy jednak 3–4 zgłoszenia tygodniowo, choć do niedawna trafiało nam się średnio jedno zapytanie w miesiącu. To przyrost skokowy – mówi nam Wojciech Lebiedziński z białostockiego Modern Bud International Group, dilera amerykańskich schronów Atlas Survival Shelters.
Okazją do dalszego rozkwitu sektora prywatnego mogą się stać przepisy dotyczące budowy schronów przydomowych. Jak wynika z informacji DGP, opracowane w Ministerstwie Rozwoju i Technologii rozporządzenie czeka już na publikację. W ubiegłym roku przepisy zezwalające na instalację przydomowych schronów o powierzchni użytkowej do 35 mkw. bez pozwolenia na budowę próbował wprowadzić rząd PiS. Zmiany zostały przegłosowane przez Sejm, ale odrzucił je Senat. Teraz temat powraca: wczoraj pojawił się projekt ustawy ułatwiającej budowę schronów.
Jednocześnie Polacy zaczynają remontować stare schrony i piwnice. – Wyposażają je w filtrowentylację i drzwi pancerne. Tak by spełniały wymagania schronowe – opowiada Lebiedziński. Podobny wzrost zainteresowania obserwuje firma Art-Bud z Sosnowca. Zapytania napływają z całej Polski – nie tylko z terenów przygranicznych, które w razie kryzysu mogłyby być potencjalnie najbardziej narażone. – Najczęściej zgłaszają się do nas ludzie z Małopolski, Wielkopolski i terenów północnych – wskazuje Mirosław Żmiejko. Choć podkreśla, że zainteresowanie budową schronu nie zawsze przekłada się na realizację inwestycji. Choćby dlatego, że budowa schronów to tylko jeden z obszarów działalności przedsiębiorstwa. – Na ten rok przyjęliśmy tylko pięć zleceń. Więcej nie damy rady zrealizować – mówi Żmiejko.
Sęk w tym, że brak wystarczających działań ze strony państwa przy rosnącym zapotrzebowaniu Polaków na bezpieczeństwo w związku z eskalacją napięć w Europie daje przedsiębiorstwom budowlanym okazję do zmonetyzowania społecznych lęków. I tak np. Art-Bud planuje wybudować na Śląsku kompleks schronów. Obiekt ma zostać podzielony na ok. 20 lokali na sprzedaż, każdy o powierzchni ok. 30 mkw. Żmiejko tłumaczy, że to rozwiązanie zarówno dla rodzin, jak i przedsiębiorstw. – Zrobimy to na własnych zasadach, a realizacja projektu zajmie mniej czasu niż budowa pojedynczych schronów. W takiej sytuacji to my ustalamy lokalizację i działamy w oparciu o jeden schemat – wyjaśnia. Projekt jest na etapie badań geologicznych.
Nie będzie to bynajmniej pierwsza taka inicjatywa w Polsce. „Nie chcesz budować prywatnego schronu? Możesz wynająć miejsce w schronie budowanym przez nas. Schron powstaje w okolicy Łodzi, by ułatwić dojazd z każdego miejsca w Polsce” – reklamuje swoją inwestycję gdańska firma Flize-Gres. Obiekt ma pomieścić ok. 200 osób i został określony jako „luksusowy”. Do zamknięcia tego wydania DGP przedsiębiorstwo nie odpowiedziało na prośbę o komentarz.
Schron schronowi nierówny
Problemem na drodze do budowy przydomowego schronu bywają pieniądze. Ceny wahają się w zależności od m.in. powierzchni, odporności czy wyposażenia. – Za prefabrykowany stalowy lub lany betonowy schron trzeba zapłacić co najmniej 200 tys. zł. To niezbędne minimum, by schować się w nim na niedługi okres – wyjaśnia Lebiedziński. Tego typu schronienie zabezpiecza przed ostrzałem i niektórymi czynnikami klimatycznymi. Schrony bardziej wytrzymałe, zabezpieczające np. przed atakiem nuklearnym i umożliwiające dłuższy pobyt pod ziemią, są zdecydowanie droższe. – To minimum pół miliona złotych. Górnego limitu nie ma – podkreśla Lebiedziński. Wpływ na cenę może mieć też działka, na której ma powstać taka konstrukcja. – Jeśli wody gruntowe znajdują się bardzo płytko pod powierzchnią ziemi, to koszty rosną – dodaje Żmiejko.
Kiedy nowy rząd zaprezentuje projekt całościowej ustawy o ochronie ludności cywilnej? – Chciałbym, by to było w najbliższych tygodniach – wyjaśniał DGP wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz. Jak dodał – nie jest zwolennikiem likwidacji RCB. Prace nad projektem są koordynowane przez wiceministra MSWiA Wiesława Leśniakiewicza. ©℗
Pytanie, czy inwestycja osób prywatnych w tego typu rozwiązania może się okazać na dłuższą metę przydatna. Choćby dlatego, że ochronę przed niebezpieczeństwem mogą do pewnego stopnia zapewnić np. podziemne garaże. – Te, które budujemy, w jakimś stopniu spełniają warunki schronowe. Ściany powstają z żelbetu. Mają ok. 25 cm grubości. Stropy są bardzo zbliżone do stropów w schronach. To mocna konstrukcja – wyjaśnia Żmiejko. Wiceszef MSWiA zasugerował wczoraj, że być może deweloperzy wkrótce będą prawnie zobowiązani do podjęcia tego typu rozwiązań ze względu na planowane zmiany w prawie budowlanym. – Tak by obiekty nowo wznoszone, gdzie są planowane garaże podziemne, uzbroić w formułę, by spełniały chociażby najniższą z kategorii budowli ochronnych – stwierdził Wiesław Leśniakiewicz.
Brak odpowiedzialności
Nowych obowiązków spodziewają się też samorządy. Zgodnie z uchylonymi w 2022 r. wytycznymi szefa obrony cywilnej kraju w sprawie zasad postępowania z zasobami budownictwa ochronnego samorządy powinny zapewnić miejsca w budowlach ochronnych oraz ukryciach co najmniej 25 proc. ludności zameldowanej na danym terytorium. Problem w tym, że istniejące już schrony są często zniszczone i zaniedbane. Lata pokoju w Europie sprawiły, że ich ochrona znalazła się poza radarem władz.
Samorządy tłumaczą, że nie są właścicielami takich obiektów, więc często nie mają wpływu na ich stan techniczny ani zaopatrzenie w niezbędne środki na wypadek wystąpienia zagrożenia. W myśl prawa budowlanego za nieruchomości, w których znajdują się ukrycia, odpowiada zarządca. – Brak obowiązujących przepisów w bardzo dużym stopniu utrudnia lub wręcz uniemożliwia utrzymanie prawidłowego stanu obiektów, ich wyposażenia, remontowania, stosowania niezbędnych napraw i przeglądów. Nie ma wskazanych źródeł finansowania tych kosztów oraz uprawnień i narzędzi dla samorządów do zobowiązania właścicieli obiektów do ponoszenia takich kosztów – informuje DGP Kamil Sznel z Urzędu Miejskiego w Suwałkach.
Lebiedziński opowiada, że w rezultacie wieloletnich zaniedbań i wzmożonych prac rządu nad przepisami samorządy zaczynają jednak powoli się interesować budową nowych schronów i remontami tych już istniejących. – Zastanawiają się, gdzie można byłoby takie strony umieścić, ile by to kosztowało. Liczą, że dostaną na ten cel środki z KPO – mówi.
W Suwałkach pewne środki ostrożności podjęto już wcześniej. Miasto nie czekało na ogólnokrajowe wytyczne. Sznel opowiada, że na podstawie zarządzenia wojewody podlaskiego z października 2022 r. w sprawie ustalenia zakresu przygotowania warunków do ochrony ludności na wypadek wojny inwestorzy prywatni w trakcie procesu projektowania obiektów budowlanych są zobowiązani przez Urząd Miejski w Suwałkach do uzgadniania tych projektów. – Obiekty te muszą mieć zapewnione ukrycie typu II podstawowej odporności do doraźnego przygotowania. Również w budynkach należących do zasobów samorządu planujemy ukrycia typu II. W ostatnich latach takie ukrycie podstawowej odporności przewidziano np. w ramach rozbudowy szkoły podstawowej – wyjaśnia Sznel. Ukrycia typu II to piwnice i garaże zapewniające ochronę przed konwencjonalnymi środkami rażenia, w szczególności odłamkami bomb i pocisków. ©℗