Czasy PRL-u bywają chwalone w kontekście planowania przestrzennego. Nie oznacza to jednak, że podczas realizacji dużych inwestycji mieszkaniowych uniknięto błędów. Niektóre z nich były tragiczne.

W kontekście obecnego bałaganu przestrzennego i praktyk deweloperów mających na celu optymalizowanie kosztów inwestycji, czasy PRL-u dość często są wspominane z sentymentem. Wydaje się jednak, że mamy do czynienia z pewną idealizacją PRL-owskich inwestycji mieszkaniowych. Nie chodzi tylko o fakt, że kilka tysięcy bloków spółdzielczych zostało wybudowanych na gruncie, do którego spółdzielnie nie miały tytułu prawnego. Można wskazać kilka innych przykładów złego planowania związanego ze starszymi inwestycjami mieszkaniowymi. Eksperci portalu RynekPierwotny.pl postanowili opisać te ciekawe przykłady.

Na terenie zalewowym powstało całe wrocławskie osiedle

Charakterystyczną cechą gospodarki mieszkaniowej PRL-u był bardzo duży deficyt lokali związany ze wzrostem liczby ludności miejskiej. Ten problem w latach 70. i 80. postanowiono rozwiązać poprzez budowę dużych osiedli wielkopłytowych. Jedno z nich powstało na terenie, który nie powinien zostać przeznaczony pod intensywną zabudowę mieszkaniową. Mowa o wrocławskim Kozanowie. Jeszcze w latach 60. pozostawał on słabo zaludnioną częścią miasta. Było to zgodne z planami przedwojennej, niemieckiej administracji Wrocławia, która przeznaczyła wspomniany teren jako obszar zalewowy.

Presja związana z koniecznością zapewnienia mieszkań dla intensywnie rosnącej populacji Wrocławia sprawiła jednak, że w latach 70. rozpoczęto budowę dużego osiedla mieszkaniowego na Kozanowie. Powódź stulecia z 1997 r. potwierdziła, że była to decyzja obarczona bardzo dużym ryzykiem. Spiętrzone wody Odry oraz Ślęzy zalały niektóre bloki do wysokości pierwszego piętra. Kozanów był wówczas najbardziej poszkodowaną częścią Wrocławia.

Kolejna powódź na Kozanowie, tym razem nieco mniejsza, miała miejsce w 2010 roku. Okazało się, że kolejni inwestorzy popełnili taki sam błąd, jak PRL-owskie władze. Po trzynastu latach od poprzedniej powodzi zalane zostały bowiem względnie nowe domy i bloki. Część z nich (należących do TBS-u) powstała nawet na gminnym gruncie. Władze miejskie wówczas broniły się twierdząc, że prawo wprost nie zabrania wznoszenia budynków mieszkalnych na terenie zalewowym. Dopiero ukończona w 2013 r. budowa wału przeciwpowodziowego znacząco zwiększyła bezpieczeństwo mieszkańców Kozanowa.

Sąsiedztwo wielkich zakładów oznaczało liczne problemy

W kontekście problemów z lokalizacją PRL-owskich osiedli, dość często przytaczany jest przykład Nowej Huty. Nie ulega wątpliwości, że decyzja o umiejscowieniu wielkiego kombinatu hutniczego i nowohuckich osiedli miała podtekst ideologiczny oraz polityczny. Warto pamiętać, że cały mieszkaniowy zasób Nowej Huty (będącej początkowo osobnym miastem) dopasowano do określonej arbitralnie w Moskwie wydajności powstającego zakładu. Z perspektywy czasu można być już pewnym, że pomimo przeważającego kierunku wiatrów (ok. 85% w stronę wschodnią) działalność kombinatu miała negatywny wpływ na zdrowie mieszkańców wybudowanych blisko osiedli. W szerszej perspektywie ekologicznej chodzi nie tylko o skażenie powietrza. Zanieczyszczenie gleby metalami ciężkimi z pohutniczych odpadów prawdopodobnie nadal stanowi kłopot w niektórych częściach Nowej Huty. O tym problemie wiedziano już w latach 70.

Kierunku wiatrów nie brano pod uwagę w przypadku skawińskiej huty aluminium. Przez niemal trzy dekady (1954 r. - 1981 r.) mocno zatruwała ona szybko rozbudowującą się Skawinę oraz południowe krańce Krakowa, gdzie systematycznie powstawały nowe osiedla wielkopłytowe (m.in. Kurdwanów). Wyniki archiwalnych badań potwierdzają, że na terenie Skawiny normy stężenia fluoru były przekroczone kilkaset razy. Stężenie rakotwórczego benzopirenu niekiedy przekraczało bezpieczny poziom o 150 000% - 200 000%.

Bydgoskie osiedla również stanowią drastyczny przykład

Oprócz Nowej Huty i Skawiny, w Polsce można znaleźć wiele przykładów lokalizacji dużych osiedli mieszkaniowych blisko uciążliwych zakładów. Był to element polityki forsownej industrializacji zakładający łatwy dostęp do siły roboczej. Jednym z najbardziej drastycznych przykładów wydaje się bydgoski Zachem produkujący w PRL-u m.in. silnie toksyczne substancje (fenol i fosgen). W jego pobliżu powstały ludne osiedla (Kapuściska, Wyżyny i Glinki). Problem neutralizacji zanieczyszczeń po wspomnianym zakładzie nadal nie został rozwiązany. Oczyszczenia może wymagać teren o powierzchni ponad 4000 hektarów.

Autor: Andrzej Prajsnar, ekspert portalu RynekPierwotny.pl