Pismo zostało wczoraj złożone przez spółkę Serenus w Biurze Mienia Miasta i Skarbu Państwa w stołecznym urzędzie miasta. Firma zarzuca samorządowi „brak reakcji na dotychczasowe, wielokrotne prośby spółki o podjęcie działań, mających na celu finalizację transakcji”.
O co chodzi? Spółka od maja 2013 r. zarządza nieruchomością przy ul. Rynek Nowego Miasta 7, w której mieści się dotowany przez miasto Teatr WARSawy. W zamian firma pobiera nierynkowy, preferencyjny czynsz w wysokości 5,15 zł od metra. Dla porównania, czynsz w sąsiadującej nieruchomości miejskiej wynosi 17,44 zł.
Firma jednak kilka lat temu umówiła się z władzami miasta, że nie będzie w zarządzanym przez siebie budynku budować apartamentów, by teatr mógł dalej funkcjonować. Umówiono się też, że obie strony dokonają wymiany na nieruchomości. Miasto miałoby przejąć budynek przy ul. Rynek Nowego Miasta 7, a w zamian dałoby Serenusowi nieruchomość w pasażu Simonsa (na rogu ul. Długiej i Bohaterów Getta). Spółka miałaby jeszcze dopłacić, bo ta działka jest więcej warta niż budynek, w którym działa teatr. Plany, ujawnione już kilka lat temu, zakładały, że stanie tam niewysoki biurowiec z apartamentami, biurami, sklepami i kawiarniami, nawiązujący do skali przedwojennego budynku.
Od lat jednak budowa nie może się rozpocząć z uwagi na - jak twierdzi firma - bezczynność miasta. - Przez cały okres negocjacji, Miasto nie podjęło żadnych wymiernych kroków, celem doprowadzenia do wywiązania się ze złożonych Spółce w toku kontraktowania obietnic, co w ocenie Spółki stanowiłoby jakikolwiek przejaw dobrej woli Miasta. Bezzasadne są w tym zakresie argumenty organów egzekutywy Miasta, które powołują się na potrzebę uzyskania zgody Rady Miasta na dokonanie czynności zamiany. Znamiennym jest w tej mierze fakt, iż przez cały okres kontraktowania, Miasto nie doprowadziło do czytania oraz przeprowadzenia głosowania w Radzie Miasta nad formalnym wnioskiem o przedstawienie pod obrady Rady Miasta przygotowanego projektu uchwały wraz z uzasadnieniem oraz rekomendacją - wynika z pisma złożonego w ratuszu przez pełnomocnika firmy Serenus.
Dalej dowiadujemy się, że pewne działania w tej sprawi podjął wiceprezydent Witold Pahl. W piśmie z 3 lipca br. miał poinformować spółkę, że sprawa „została omówiona z biurem mienia miasta i Skarbu Państwa” oraz że „polecił spółce dalszy kontakt w sprawie z tutejszym biurem”. Przełomu jak jednak nie było, tak nie ma.
Firmie skończyła się cierpliwość. - Wzywam Państwa do niezwłocznej realizacji ustaleń poczynionych między stronami w toku kontraktowania, realizujących się w zawarciu umowy zamiany nieruchomości - apeluje pełnomocnik spółki w piśmie do ratusza.
Jednocześnie wzywa władze miasta do zwrotu poniesionych przez przedsiębiorstwo nakładów w wysokości dokładnie 2 118 433 zł - o ile strony szybko się nie dogadają w sprawie zamiany nieruchomościami. Skąd taka kwota? Nieruchomość zarządzana przez Serenusa generuje koszty w postaci należności publicznoprawnych, które wynoszą odpowiednio: ponad 188 tys. zł z tytułu podatku od nieruchomości oraz kolejnych ponad 804 tys. zł z tytułu użytkowania wieczystego. Łącznie to kwota powyżej 992 tys. zł. Dodatkowo spółka uwzględniła utracone dochody wynikające ze stosowania preferencyjnego czynszu. To suma ponad 1,1 mln zł (różnica pomiędzy czynszem pobranym a tym wynikającym ze stawek miejskich, przemnożona przez 63 miesiące, w których działa Teatr - tj. od maja 2013 r.). Łącznie - 2,1 mln zł.
Cały spór może jeszcze negatywnie wpłynąć na sytuację teatru. - Dalsze znoszenie tak preferencyjnie dla Teatru ukształtowanego stosunku najmu jest dla Spółki niemożliwe i Spółka zmuszona jest podjąć kroki, celem dostosowania umowy najmu do warunków rynkowych. Wobec powyższego, wzywam Państwa, jako podmiot, któremu nie jest obojętna możliwość dalszego funkcjonowania Teatru WARSawy, do partycypacji w kosztach utrzymania Teatru - w tym poprzez uiszczanie co miesiąc kwoty stanowiącej różnicę między dotychczas uiszczanym na rzecz Spółki przez Teatr czynszem najmu, a ww. stawką rynkową - wynika z pisma skierowanego do ratusza.
Przedstawiciele urzędu miasta nie chcą sprawy komentować. W nieoficjalnych rozmowach słyszymy, że sam ratusz nie widzi większych problemów w kwestii zamiany na nieruchomości. - Ale potrzebna była zgody radnych i do nich tę sprawę przekazaliśmy. To tam najwyraźniej utknęła - mówi nasz rozmówca ze stołecznego ratusza.
Nasi zorientowani w sprawie rozmówcy twierdzą, że transakcja na linii Serenus - urząd miasta odbiła się od politycznej ściany. Wśród radnych Platformy Obywatelskiej, mającej do niedawna w radzie większość, była nieformalna grupa przeciwna pomysłowi wymiany nieruchomości. To ona spowodowała, że sprawa nigdy nie wyszła z poziomu komisji.
Podobne antagonizmy, jak słyszymy, widoczne były w samym ratuszu. - Kwestię wymiany nieruchomości popierał wiceprezydent Jarosław Jóźwiak. Ale sprawę torpedował wiceprezydent Jacek Wojciechowicz, wspólnie z grupką radnych. Nie było bowiem tajemnicą, że obaj panowie nie przepadają za sobą, a ta wojenka była stricte na punkcie personalnym - twierdzi jedno z naszych źródeł.
Bardzo długo trwały spory dotyczące tego, ile spółka powinna miastu dopłacić za przejęcie działki w Pasażu Simonsa. - Generalnie to byłaby bardzo korzystna transakcja na miasta. Pasaż zostałaby zabudowany z nawiązaniem do przedwojennego kształtu budynku, a miasto nie dość że przejęłoby budynek z teatrem, to jeszcze miałoby pieniądze na na jego remont i adaptację na cele teatralne - mówi Jarosław Jóźwiak.
Zupełnie inaczej widzi to Jacek Wojciechowicz. - Ja nie byłem przeciwnikiem tej transakcji, byłem w tej sprawie kompletnie neutralny. To radni wyczuwali w tym jakiś przekręt - zapewnia. Podkreśla też, że nigdy nie kierował się osobistymi animozjami, gdy pracował w ratuszu. - A nawet gdybym chciał robić panu Jóźwiakowi wbrew, codziennie miałbym z dziesięć powodów do tego. Ale w ogóle nie interesowałem się tą sprawą, bo zwyczajnie nie leżała w zakresie moich kompetencji. Proszę zauważyć, że od dwóch lat nie ma mnie w ratuszu, a sprawa dalej jest niezałatwiona. Skoro ktoś sugeruje, że byłem jednym z hamulcowych całego procesu, to te dwa lata wydają się chyba wystarczającym czasem sfinalizowanie transakcji, nieprawdaż? - dopytuje Wojciechowicz.
Nie wiadomo, czy dojdzie jeszcze do jakiegoś porozumienia między firmą a miastem. Idą wybory, a w dodatku chwilę temu stołeczna Platforma straciła większość w radzie miasta wskutek odejścia z jej szeregów trójki radnych.