Zastrzeżenia Blumsztajna, który uczestniczył w wysłuchaniu publicznym ws. projektu "dużej" ustawy medialnej w Sejmie, wzbudzała możliwość wyboru do Rady posłów i senatorów, a także sposób finansowania mediów narodowych. Nie ma żadnych gwarancji niezależności dziennikarskiej – zauważył.
„Oddanie w Radzie jednego miejsca przedstawicielowi największej partii opozycyjnej eksponuje tylko partyjny, a nie społeczny charakter Rady Mediów Narodowych” – podkreślił Blumsztajn.
Odniósł się też do propozycji wprowadzenia opłaty audiowizualnej pobieranej z rachunkiem za prąd.
„Jeśli media narodowe mają być mediami państwowymi, nie ma powodu, by nie były finansowane bezpośrednio z budżetu. Składka czy opłata audiowizualna jest uzasadniona w przypadku instytucji publicznej, a więc należącej do innego porządku, niż instytucje państwa. Taki model finansowania może się utrzymać tylko jeśli będzie miał poparcie społeczne, na które media publiczne muszą w Polsce zasłużyć. Nie mają na to szansy, jeśli będą zależne od polityków w niemniejszym stopniu niż dziś” – tłumaczył Blumsztajn.
Według niego projekt ustawy nie wyjaśnia, dlaczego „konstytucyjny organ”, jakim jest KRRiT zastępowany jest przez Radę Mediów Narodowych. Kontrowersje jego zdaniem wzbudza też zapis o niskich wynagrodzeniach członków tej rady. „Można się domyślać, że będą to drugie posady dla polityków partii rządzącej” – powiedział.
Zdaniem Towarzystwa Dziennikarskiego dobrym rozwiązaniem byłby wybór członków Rady przez prezydenta, Sejm i Senat spośród osób wskazanych przez organizacje niepolityczne. Niezależności i profesjonalizmowi RMN sprzyjałaby też wymiana składu rady co 2 lata. „Dałoby to większą odporność na polityczne zmiany” – dodał Blumsztajn.