Po kilku latach sporów o aktualizację listy urządzeń reprograficznych resort kultury po prostu usunął temat z projektu ustawy.
Projekt ustawy o artystach zawodowych przyjęty we wtorek przez rząd nie zawiera rozszerzenia opłaty reprograficznej na dodatkowe urządzenia – choć przez kilka lat stanowiło to filar reformy przygotowywanej przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Problem jednak nie zniknął, ponieważ organizacje zbiorowego zarządzania dochodzą opłat w sądach.
Dyskusje na temat nowych regulacji trwały od 2017 r. Pierwszy projekt ustawy ministerstwo przedstawiło do konsultacji w 2021 r. Przepisy miały włączyć artystów do powszechnego systemu ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych, a najmniej zarabiającym pomóc w opłacaniu składek. Pieniądze na ten cel miały pochodzić właśnie z opłaty reprograficznej – której zakres planowano rozszerzyć na najnowocześniejsze urządzenia, np. laptopy czy notebooki.
Rekompensata czy składki
Zgodnie z dyrektywą 2001/29 o harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym (dalej: dyrektywa) opłata reprograficzna rekompensuje twórcom dozwolony bezpłatny użytek osobisty ich utworów. Dlatego nalicza się ją od urządzeń i nośników, na które można kopiować filmy, muzykę, książki itp. W Polsce ich lista stanowi załącznik do rozporządzenia ministra kultury. Na tej podstawie producenci i importerzy sprzętu płacą od 1 proc. do 3 proc. wartości sprzedaży. Problem w tym, że listy urządzeń nie aktualizowano od kilkunastu lat, więc są na niej magnetowidy i kserokopiarki, ale już nie nowoczesny sprzęt elektroniczny.
Projektowana ustawa o artystach zawodowych miała to zmienić, obejmując opłatą m.in. tablety i laptopy. Wbrew postulatom artystów resort kultury nie uwzględnił smartfonów, ale i tak projekt wzbudził krytykę branży cyfrowej i utknął na etapie prac rządowych.
Rada Ministrów zaakceptowała go dopiero wczoraj – jednak w okrojonej wersji, w której dopłaty do składek artystów mają być wspierane wyłącznie z budżetu państwa.
– Cieszy nas powrót do tematu ubezpieczeń społecznych artystów. Przyjęcie projektu przez rząd i skierowanie go do Sejmu zmusi nową większość parlamentarną, by odniosła się do tej kwestii od razu na początku kadencji – mówi Dominik Skoczek, dyrektor Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych, organizacji zbiorowego zarządzania w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich (SFP-ZAPA). – Natomiast duży żal z naszej strony budzi usunięcie komponentu dotyczącego opłat od czystych nośników. Bez tego ustawa będzie stanowiła niepełne rozwiązanie prawne – podkreśla.
Przeciwnego zdania jest Michał Kanownik, prezes Związku Cyfrowa Polska. – To bardzo dobre rozwiązanie – mówi o usunięciu opłaty z projektu. – Sama ustawa jest potrzebna, natomiast umieszczenie w tym systemie opłaty reprograficznej od początku było błędem. Ta opłata ma rekompensować twórcom straty wynikające z kopiowania ich utworów w ramach dozwolonego użytku osobistego. Nie powinna więc służyć do finansowania zabezpieczenia socjalnego artystów – argumentuje.
Jak jednak wskazał we wcześniejszym artykule DGP Tomasz Zalewski, radca prawny i partner w kancelarii Bird & Bird, Trybunał Sprawiedliwości UE dopuszcza, by opłaty reprograficzne, zamiast trafiać bezpośrednio do poszkodowanych, były przeznaczane na cele związane z rozwojem kultury bądź wspieraniem artystów.
– System taki powinien jednak zapewniać, że pieniądze trafią – choćby pośrednio – tylko do uprawnionych z tytułu praw autorskich – zastrzegał Tomasz Zalewski. Problem w tym, że w projekcie przewidywano bardzo szeroką definicję artysty.
Sądy wyręczają ministra
Usunięcie opłaty z ustawy o artystach zawodowych sprawia, że problem jej archaiczności pozostaje nierozwiązany.
– Zasadność tej opłaty jest coraz mniejsza. Wynika to z jej konstrukcji, opartej na kopiowaniu utworów, czego obecnie, przy powszechnym korzystaniu z usług streamingowych, już prawie nikt nie robi – mówi Michał Kanownik.
Jak już pisaliśmy, SFP pozwało Skarb Państwa o odszkodowanie dla twórców i producentów filmowych z powodu braku implementacji dyrektywy unijnej, przez co ci nie otrzymali godziwej rekompensaty za korzystanie z ich utworów w ramach dozwolonego użytku osobistego. Z tego tytułu SFP domaga się 416 mln zł (sprawa dotyczy lat 2020–2023).
– Wystąpiliśmy z pozwem jeszcze przed wyborami i nie czekając na ustawę, bo już wcześniej widzieliśmy, że to właśnie kwestia opłaty reprograficznej blokuje prace nad nowymi przepisami – informuje Dominik Skoczek.
Z kolei w maju br., po 13 latach procesu, Sąd Okręgowy w Warszawie uwzględnił pozew Stowarzyszenia Artystów Wykonawców (SAWP) i nakazał firmie Sony wypłacić 576 tys. zł zaległej opłaty reprograficznej – uznając, że podlegają jej także smartfony, tablety i notebooki (sygn. akt XXV C 1487/12). Uwzględnienie tych urządzeń przez sąd to precedens, który może pociągnąć za sobą pozwy kolejnych organizacji.
– Brak aktualizacji listy to palący problem. Minister kultury mógł go rozwiązać w drodze aktualizacji rozporządzenia, nie czekając na nową ustawę. To się nie wydarzyło i dlatego środowisko podejmuje działania na własną rękę. Jeżeli ta sytuacja się utrzyma, należy się spodziewać lawiny kolejnych roszczeń – mówi Dominik Skoczek.
Ministerstwo Kultury do zamknięcia tego wydania DGP nie wyjaśniło nam, dlaczego zdecydowało się usunąć z projektu ustawy rozwiązania dotyczące rozszerzenia opłaty reprograficznej. Nie otrzymaliśmy też odpowiedzi na pytanie, czy resort zamierza w najbliższym czasie uwspółcześnić listę urządzeń objętych opłatą reprograficzną w innym akcie prawnym.
– Myślę, że korzystając z nowego otwarcia politycznego, warto byłoby zorganizować okrągły stół na temat finansowania polskiej kultury i wypracować rozwiązania, które zabezpieczałyby interesy prawne artystów w rzeczywistości cyfrowej, a zarazem byłyby akceptowalne dla wszystkich stron, w tym branży cyfrowej – sugeruje Michał Kanownik.©℗
576 tys. zł zaległej opłaty reprograficznej, m.in. od smartfonów, wywalczył SAWP w sądzie
416 mln zł za brak znowelizowanej opłaty chcą od Skarbu Państwa filmowcy