Projekt zakłada m.in. wygaśnięcie mandatów dotychczasowych członków zarządów i rad nadzorczych Telewizji Polskiej oraz Polskiego Radia z chwilą wejścia w życie zmian, zmniejszenie liczebności rad nadzorczych spółek medialnych, a także powoływanie ich nowych organów przez ministra skarbu państwa "do czasu wprowadzenia nowej organizacji mediów narodowych".
Opozycja krytykowała likwidację otwartych konkursów. Kluby parlamentarne PO, PSL i Nowoczesnej wniosły o odrzucenie w pierwszym czytaniu projektu nowelizacji. Jednak Sejm nie przychylił się do wniosku - projektem w środę rano mają się zająć połączone komisje: kultury i środków przekazu oraz energii i skarbu państwa.
Występująca podczas debaty w imieniu PiS Elżbieta Kruk powiedziała, że jej partia chce odbudowy znaczenia mediów publicznych poprzez uzdrowienie struktur organizacyjnych, sposobu funkcjonowania oraz ich wzmocnienie finansowe, co ma służyć "przywróceniu mediów publicznych Polakom".
"Dziś w Polsce stanu mediów zwanych publicznymi nie można uznać za zadowalający, i to jest delikatne określenie" – powiedziała Kruk. Jej zdaniem "rozdźwięk między uznanym i pożądanym standardem mediów publicznych, a obecną rzeczywistością jednostek publicznej radiofonii i telewizji jest bardzo głęboki, zwłaszcza w przypadku TVP".
"Zamiast sprzyjać kształtowaniu się opinii publicznej przez dopuszczanie do głosu i konfrontowanie różnych punktów widzenia i argumentów na równych prawach, lansuje się swoistą opinię medialną. W opinii tej, fałszywie przedstawianej jako opinia publiczna, jest z góry ustalone, które ideologie, orientacje polityczne, poglądy oraz rodzaje wrażliwości społecznej i etycznej są normalne czy poprawne - nota bene w ostatnim czasie są nimi te, które nie zyskały poparcia większości wyborców – które zaś stanowią odchylenie od tak ustalonej normy i jako takie mają przedstawiane jako podejrzany margines" – mówiła Kruk.
Zarzuciła publicznemu radiu i telewizji, że dobiera tematy tak, że "trzeciorzędne spory przesłaniają to, co decyduje o bycie milionów polskich rodzin, o szansach młodego pokolenia i szansach naszego kraju". "Etos zakorzeniony w chrześcijaństwie oraz polskich tradycjach wolnościowych i niepodległościowych jest spychany na margines lub dyskredytowany, a nobilitowane są ideologiczne i obyczajowe mody nieakceptowane przez większość społeczeństwa" – powiedziała posłanka PiS.
Zdaniem Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej (PO) nowelizacja nie ma nic wspólnego z zapowiadaną rewolucją w mediach publicznych, która miała wzmocnić je finansowo i zapewnić realizację ich misji.
"W zamian mamy normalny napad pod osłoną nocy, w którym chodzi jedynie o zmianę władz mediów. Zwyczajnie oddajecie media publiczne ministrowi skarbu, który bez jakichkolwiek reguł, zasad, konkursów czy jawności, będzie mianował sobie rady nadzorcze i zarządy" – mówiła posłanka PO.
Zwróciła również uwagę, że nowelizacja nie wprowadza zasad odwoływania członków władz mediów. Jej zdaniem nowe przepisy nie są też zgodne z prawem Unii Europejskiej. "To nie jest ustawa zgodna z prawem UE (...) wszystkie możliwe instytucje europejskie się odezwały i prosiły o zaprzestanie jej procedowania. My tego nie zrobimy, bo wiemy, że nie słuchacie tego typu głosów. Pod osłoną tej nocy likwidujecie media publiczne i wprowadzacie media państwowe, a prawdę powiedziawszy partyjne" – mówiła posłanka, składając wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.
W podobnym tonie wypowiadali się posłowie Nowoczesnej. Grzegorz Furgo nazwał proponowaną przez PiS nowelizację "kadrową ustawką, mającą dać pracę sprawdzonym towarzyszom". "Obiecywano nam przecież drugie BBC. Okazało się jednak, że do Sejmu wpłynął projekt, który nie importuje do Polski wzorców BBC, ale importuje putinowskie wzorce z "Russia Today". To ustawa o zatrudnianiu kolegów w spółkach mediów publicznych" – podkreślił.
Posła Furgę niepokoiły szczególnie przepisy likwidujące otwarte i jawne konkursy, za pomocą których dotąd wyłaniano władze mediów publicznych. "Przyszły prezes nie musi mieć prawie żadnych kompetencji, prócz oczywiście przychylności ministra. Likwiduje się wszelkie zapisy mówiące o jego kompetencjach w zakresie zarządzania, czy znajomości radiofonii i telewizji" – podkreślił Furgo, wnioskując o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.
Z kolei jego partyjny kolega Michał Stasiński, zwrócił się do posłów Platformy Obywatelskiej, których poprosił o skromność w kwestii wypowiadania się nt. mediów publicznych. "Media publiczne w obecnym kształcie to skutek waszego wieloletniego zaniechania, lenistwa, braku charakteru, inicjatywy i odwagi politycznej. Zostawiliście media publiczne na łup PiS-owi" – ocenił.
Krzysztof Mieszkowski (Nowoczesna) pytał PiS i premier Beatę Szydło, czy nie boją się, że za chwilę wejdziemy prostą drogą do dyktatury. "Czy nie boicie się, że za chwilę będziecie chodzić kanałami, telewizyjnymi?" - zapytał Mieszkowski.
Posłanka Andżelika Możdżanowska z PSL również była zdania, że w nowelizacji chodzi wyłącznie o obsadzenie stanowisk w mediach publicznych. Według niej, jedyną instytucją kontrolującą takie media, będzie biuro PiS. "W czym przeszkadza wam jawność i otwartość? Skąd będą pochodzić nowi prezesi, z teczki z Nowogrodzkiej? To miała być dobra zmiana, ale od 10 lat nie zmieniło się nic. Ta ustawa to kolejna destrukcja i bubel" – mówiła Możdżanowska, wnosząc o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.
Z kolei Robert Winnicki z Kukiz'15 zaznaczył, że projekt PiS "jest brutalnie szczery, ponieważ media publiczne w Polsce zawsze były mediami rządowymi". "Ten projekt czyni media publiczne wprost mediami rządowymi. Gorsze niż teraz te media być nie mogą. Gorsze niż teraz, kiedy panuje w nich +urbanowa+ propaganda firmowana twarzą Tomasza Lisa. To są media antypolskie, takimi je uczyniła Platforma Obywatelska" – mówił Winnicki.
Zaznaczył też, że jego klub czeka na projekt wprowadzający media prawdziwie narodowe, które "będą służyć narodowi, a nie jednej partii".
Projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji wpłynął do Sejmu w poniedziałek wieczorem. To - jak powiedział wiceminister kultury odpowiedzialny za reformę mediów Krzysztof Czabański - pierwszy krok zmierzający do "naprawy mediów publicznych". W drugiej kolejności, w marcu lub kwietniu, PiS chce uregulować strukturę mediów - przekształcając je ze spółek w instytucje kierowane jednoosobowo przez dyrektorów - i zmienić sposób ich finansowania przez zastąpienie abonamentu opłatą audiowizualną ponoszoną przez wszystkich podatników.