Podczas posiedzenia Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu przypomniał o obowiązkach misyjnych nałożonych na media publiczne przy jednoczesnym braku finansowania i ustawowym ograniczeniu czasu reklam.
Juliusz Braun podkreślił, że z kosztów można zejść do pewnej granicy, ale premiery i rozmach kosztują. Podał przykłady. Zbierający nagrody i cieszący się wielkim uznaniem widzów serial TVP "Czas honoru" udało się wyprodukować - według słów prezesa spółki - "drastycznie tanio": 600 tysięcy złotych za odcinek.
Kontrowersyjny serial "Nasze matki, nasi ojcowie" to aż 11 milionów złotych za odcinek, według oficjalnego sprawozdania niemieckiej telewizji publicznej. Odcinek serialu "Anna German" kosztował zaś Rosjan 2,5 miliona złotych.
"Odpowiedź na pytanie dlaczego nie produkujemy z rozmachem, w szerokich plenerach, także zagranicznych, jest więc prosta", podsumował prezes TVP.
Juliusz Braun zauważył, że publiczny nadawca jest - paradoksalnie - za sprawą obowiązującej ustawy najbardziej uzależnioną od reklam telewizją. Komercyjna konkurencja osiąga bowiem poważne zyski z abonamentu płaconego przez abonentów platformy cyfrowej.
Publiczny nadawca nie może tą drogą uzyskiwać dochodów - udostępnia programy bezpłatnie. Wobec braku ustawy medialnej, regulującej kwestie finansowania mediów publicznych i programów misyjnych, TVP głęboko tnie koszty. Przeprowadza równocześnie głęboką restrukturyzację.
Między innymi już poważnie ograniczono zatrudnienie. Docelowo w spółce ma pozostać do 3 tysięcy osób, czyli o 400 mniej niż jest obecnie. Wynik finansowy za ubiegły rok został określony przez Zarząd jako "około nieminusowy" i taki ma pozostać w tym roku.
Przed kilkoma dniami, w związku z planowanymi szeroko zakrojonymi zmianami w sposobie zatrudnienia pracowników, działający w TVP związek zawodowy Wizja wezwał do godzinnego strajku ostrzegawczego. Protest ma się odbyć w piątek.