Przedsiębiorcy nie muszą płacić, jeśli odtwarzają telewizję lub programy radiowe na urządzeniach przeznaczonych do wykonywania wielu innych czynności. Tak uznał warszawski sąd.
ikona lupy />
dr hab. Ewa Katarzyna Czech, prof. Uniwersytetu w Białymstoku, kancelaria adwokacka prof. UwB dr hab. Ewa Katarzyna Czech / DGP
Wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, choć jeszcze nieprawomocny, może dodać otuchy wielu tysiącom polskich przedsiębiorców. Linia organów administracji publicznej była bowiem do tej pory taka, że nieistotne jest urządzenie, tylko to, czy jest ono wykorzystywane do odbierania audycji telewizyjnych lub radiowych. I gdy okazało się, że np. gdy ekran komputera służył do oglądania programów telewizyjnych lub smartfon wykorzystywano w zakładzie fryzjerskim jako radio, to zobowiązywało do płacenia abonamentu. Teraz w świetle wyroku istnieje duże prawdopodobieństwo, że bądź zmieni się praktyka organów, bądź przynajmniej w sądzie przedsiębiorcom będzie łatwiej zakwestionować niekorzystne decyzje.

Telewizja z monitora

Sprawa dotyczyła spółki z o.o. prowadzącej działalność gastronomiczną. W lutym 2018 r. w jej siedzibie kontroler dostrzegł jeden odbiornik telewizyjny i ustalił, że nie została od niego uiszczona opłata. Dyrektor Centrum Obsługi Finansowej Poczty Polskiej zobowiązał spółkę do zapłaty 681 zł za używanie jednego niezarejestrowanego odbiornika telewizyjnego. Przedsiębiorca złożył od decyzji odwołanie do ministra infrastruktury, czyli organu wyższego rzędu. Wskazał w odwołaniu, że nie ma powodu, ażeby płacić, albowiem urządzenie nie jest telewizorem, lecz monitorem. Jest do niego podłączony tylko internet.
Minister uznał jednak, że dyrektor poczty miał rację. Bez znaczenia jego zdaniem jest to, czym jest urządzenie, lecz do czego służy. Wynika tak, zdaniem organu, z art. 2 ust. 7 ustawy z 21 kwietnia 2005 r. o opłatach abonamentowych (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1801). Przepis ten stanowi, że odbiornikiem radiofonicznym albo telewizyjnym w rozumieniu przepisów niniejszej ustawy jest urządzenie techniczne dostosowane do odbioru programu. Skoro więc monitor był wykorzystywany do odbioru programu telewizyjnego – jest odbiornikiem i trzeba zapłacić abonament.
I ta decyzja nie spodobała się przedsiębiorcy. Złożył więc skargę do sądu.

To nie odbiornik

WSA w Warszawie podkreślił, że uregulowania prawne, które należało wziąć pod uwagę przy wyrokowaniu, są wyjątkowo skromne. Dlatego wątpliwości i różne koncepcje nie powinny dziwić. Natomiast ostatecznie uznać należy, że monitory ani smartfony nie są odbiornikami w rozumieniu ustawy o opłatach abonamentowych. Dlaczego?
„Opłacie abonamentowej w rozumieniu ustawy o opłatach nie podlega sama możliwość oglądania telewizji na jakimkolwiek urządzeniu technicznym lub elektronicznym. Obowiązek uiszczania opłaty abonamentowej został powiązany w ustawie z faktem posiadania odbiornika radiofonicznego lub telewizyjnego. Brak więc urządzenia spełniającego przesłanki odbiornika radiofonicznego lub telewizyjnego jest równoznaczny z brakiem zobowiązania do uiszczenia opłaty abonamentowej” – wskazał sąd w niedawno opublikowanym uzasadnieniu. I wyliczył, że charakteru odbiornika nie mają m.in. komputery, telefony komórkowe, laptopy, smartfony, tablety. A to dlatego, że ich głównym przeznaczeniem nie jest odbiór programów radiowych i telewizyjnych. Nie sposób też w definicjach słownikowych tych urządzeń znaleźć wskazania, że służą do oglądania telewizji lub słuchania radia. Jest to zastosowanie poboczne, którego w 2005 r. – podczas przyjmowania ustawy – ustawodawca nie przewidywał.
Co więcej, zdaniem sądu przedsiębiorcy mają pełne prawo oczekiwać klarowności przepisów. Skoro zaś te budzą wątpliwości, nie należy ich interpretować w sposób niekorzystny dla biznesu. Tym bardziej że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji w 2012 r. na potrzeby jednego z artykułów prasowych wskazała, że oglądanie telewizji w komórce, tablecie czy komputerze nie podlega obowiązkowi zapłaty abonamentu. Nowszego stanowiska rady nie ma. Uznać więc w ocenie sądu należało, że to sprzed ośmiu lat wciąż jest aktualne. Skutek? Uchylenie decyzji ministra infrastruktury.

Archaiczne regulacje

Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, przyznaje, że dla niego wyrok stołecznego sądu jest niezrozumiały. – To trochę tak, jakby rozważać, czy piję piwo z butelki, czy z puszki, zamiast skupić się na tym, że piję to piwo – wskazuje. Jego zdaniem, abstrahując od sensowności pobierania abonamentu RTV, bez znaczenia powinno być to, na jakim urządzeniu odtwarzana jest audycja. Nonsensem jest bowiem zdaniem Kaźmierczaka, że jedna spółka, która posiada flotę aut z radiami samochodowymi, powinna zapłacić kilka tysięcy złotych rocznie tytułem abonamentu, a druga spółka, w której radia słucha się przy wykorzystaniu służbowych smartfonów, nie musi nic płacić.
Prawnicy jednak orzeczenie WSA w Warszawie oceniają pozytywnie. Iwo Klisz, adwokat w kancelarii Klisz i Wspólnicy, zwraca uwagę, że praktyczne konsekwencje innego wyroku byłyby trudne do zaakceptowania. Powodowałyby jeszcze większy opór przed płaceniem abonamentu RTV. – Rozszerzająca wykładnia tych przepisów, które w praktyce są martwe albo prawie martwe, zupełnie nie sprzyja pewności i poszanowaniu prawa – uważa Iwo Klisz.
Marcin Kozłowski, senior associate w kancelarii Chałas i Wspólnicy, podkreśla, że wyrok pokazuje, jak archaiczna jest konstrukcja abonamentu RTV i jak daleko w tyle pozostawiły ją współczesne technologie. Prawnik zwraca uwagę, że wyrok porządkuje to, co jest urządzeniem w rozumieniu ustawy, a co nie jest. A przez lata były co do tego wątpliwości i spory. Nie brakowało prawników twierdzących, że jakkolwiek ustawodawca na pewno nie pomyślał przy tworzeniu przepisów o komputerach i smartfonach, to dynamiczna wykładnia prawa nakazuje uwzględnienie postępu technologicznego przy analizowaniu obowiązujących regulacji.– Dzięki wyrokowi już wiemy, że możliwość oglądania telewizji lub słuchania radia na danym urządzeniu, by uznać je za podlegające opłacie, nie może być funkcją dodatkową, jak jest to w przypadku komputera, tabletu czy smartfona – tłumaczy Marcin Kozłowski.
Z kolei adwokat Jan Kieszczyński, cousel w zespole sporów sądowych i arbitrażowych kancelarii NGL Legal, zaznacza, że nie chce wdawać się w ideologiczne dywagacje, czy pobieranie abonamentu jest sensowną metodą wspierania mediów publicznych. Wskazuje jednak, że zaprezentowana przez sąd wykładnia pojęcia odbiornika świetnie ilustruje problemy polskiej legislacji: nieprzemyślane lub zdezaktualizowane koncepcje, które nie nadążają za rzeczywistością i prowadzą do problemów z egzekwowaniem prawa. – Takie bowiem ukształtowanie przepisów, zgodnie z którymi oglądanie tego samego programu na różnych urządzeniach podlega odmiennej ocenie na potrzeby zapłaty daniny publicznej, stwarza ogromne problemy dla tych, którzy mają te przepisy egzekwować. A także tworzy bardzo duże pole do ich obchodzenia – konkluduje mec. Kieszczyński.
Wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z 5 września 2019 r., sygn. akt VI SA/Wa 2415/18

opinia eksperta

dr hab. Ewa Katarzyna Czech prof. Uniwersytetu w Białymstoku, kancelaria adwokacka prof. UwB dr hab. Ewa Katarzyna Czech
Uznanie za „odbiornik telewizyjny” każdego urządzenia zdolnego do oglądania programów telewizyjnych prowadziłoby do wręcz absurdalnego wniosku, że obowiązek rejestracji dla celów pobierania opłat abonamentowych rozciąga się także na powszechnie używane obecnie urządzenia mobilne, takie jak smartfony, tablety itp.
Podzielając zatem dokonany przez WSA w Warszawie kierunek wykładni, przy okazji należy wyrazić ogólną konstatację, iż krajowa legislacja nie nadąża za tempem, w jakim rozwija się technika. Dynamiczny rozwój technologii komunikacyjnych doprowadził do powstania całkowicie nowych platform i kanałów wymiany danych. Wdrażanie i wykorzystywanie nowoczesnych technologii pociąga za sobą konieczność tworzenia nowych aktów normatywnych, jak również modyfikowania istniejących już przepisów prawa. Niestety ustawodawca nie nadąża z dostosowywaniem istniejącego prawa do błyskawicznie zmieniającej się rzeczywistości, czego przykładem jest pochodząca z 2005 r. ustawa o opłatach abonamentowych, której przepisy z uwagi na ich archaiczność i brak precyzji są źródłem problemów z ich prawidłowym rozumieniem i interpretacją. Ustawa, mimo jej wielokrotnych nowelizacji, w obecnym kształcie nie spełnia celu, w jakim została uchwalona. Nic więc dziwnego, że państwo ma problem ze ściąganiem abonamentu.