- Powiedziałem już panu, że takich materiałów w takim momencie powinno się unikać. I więcej panu powiedzieć nie mogę, choćbym chciał. Nie powiem też panu, czy to wstyd, czy nie wstyd, bo tu dotykamy sfery emocji, a ja wolałbym je wyciszać. Natomiast te materiały „Wiadomości” nie służyły wyciszaniu emocji, choć nie były też koronnym przykładem na ich podsycanie - mówi w wywiadzie dla DGP Witold Kołodziejski, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Oglądał pan „Wiadomości” z dnia śmierci Pawła Adamowicza?

Ech, oglądałem…

Wzdycha pan.

Bo wiem, o co pan będzie pytał, a ja mam zamknięte usta, bo do Krajowej Rady już trafiły skargi na „Wiadomości” i rozpoczęło się postępowanie, więc muszę być ostrożny.

Podobały się panu te materiały? Zwłaszcza ten o mowie nienawiści?

Przykłady mowy nienawiści trzeba pokazywać i piętnować, ale moment, w którym to zrobiono, czyli dzień śmierci prezydenta Pawła Adamowicza, był fatalny.

Wybrano tylko wypowiedzi posłów dzisiejszej opozycji.

I to był kolejny błąd, bo powinni pokazać przykłady mowy nienawiści z obu stron. Nie ma co pudrować rzeczywistości, trzeba pokazywać złe zachowania bez względu na to, kto się ich dopuścił.

To był hardcore, nawet jak na standardy TVP. Panu się podobają „Wiadomości”?

Nie jestem członkiem Rady Mediów Narodowych, nie wybieram zarządów mediów publicznych ani ich rad nadzorczych, nie jestem od tego.

Pozwoli pan, że przeczytam, od czego pan jest?

Proszę.

„Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji stoi na straży wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego w radiofonii i telewizji”. To z konstytucji.

A wie pan, że wszyscy przedstawiciele mediów, od których żądamy wyjaśnień lub na których nakładamy kary, powołują się właśnie na ten przepis? Oni mówią, że realizują zasadę wolności słowa.

TO TYLKO FRAGMENT WYWIADU. CAŁOŚĆ PRZECZYTASZ W MAGAZYNIE DGP JUŻ W PIĄTEK