Prezes zwolniony po nowelizacji ustawy medialnej domaga się od TVP 200 tys. zł.
Janusz Daszczyński został prezesem Telewizji Polskiej w lipcu 2015 r. i miał pełnić tę funkcję do połowy 2019 r. Jego kadencję po pół roku przerwała jednak tzw. mała ustawa medialna, uchwalona po wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborach parlamentarnych. Były prezes TVP uważa, że zwolniono go bezprawnie i domaga się od spółki rekompensaty.
Daszczyński był ostatnim prezesem TVP wybranym w konkursie przeprowadzonym przez radę nadzorczą i powołanym przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji (teraz władze mediów publicznych wybiera i powołuje Rada Mediów Narodowych). Podpisano z nim umowę o pracę na czas określony – do chwili zatwierdzenia sprawozdania za 2018 r., co powinno nastąpić do końca czerwca 2019 r. Zgodnie z obowiązującym wtedy prawem przed tym terminem prezesa odwołać mogła tylko KRRiT, w której zasiadały osoby kojarzone z PO, SLD i PSL.
Jesienią 2015 r. do władzy doszedł jednak PiS, który w grudniu tego samego roku zmienił ustawę o radiofonii i telewizji. Nowelizacja była krótka: zakończyła kadencje zarządów Telewizji Polskiej i publicznych rozgłośni radiowych, a prawo powołania nowych władz przekazała ministrowi skarbu. Weszła w życie 8 stycznia 2016 r. Wtedy do Daszczyńskiego zadzwonił minister skarbu z informacją, że jego miejsce w TVP zajmie Jacek Kurski. Zmiany dokonano tego samego dnia.
– Nie dostałem wypowiedzenia ani żadnego innego dokumentu stwierdzającego, że jestem zwolniony. Przez chwilę zastanawiałem się więc, co powinienem zrobić: opuścić siedzibę TVP czy raczej przykuć się do kaloryfera – opowiada Daszczyński. Trzy dni później dostał świadectwo pracy z informacją, że jego umowę rozwiązano „w związku z upływem czasu, na który była zawarta”.
Były prezes pozwał telewizję, uważając, że zwolniono go bezprawnie – tym bardziej że od kwietnia 2015 r. był już w okresie ochronnym. Domaga się 201,8 tys. zł. Na tę sumę składają się: 62,2 tys. zł odszkodowania za niezgodne z prawem ustanie stosunku pracy, 15,2 tys. zł wynagrodzenia, które normalnie otrzymałby za styczeń 2016 r. oraz 124,4 tys. zł za okres wypowiedzenia, który w jego umowie ustalono na sześć miesięcy.
W grudniu ub.r. Sąd Rejonowy w Warszawie VII Wydział Pracy i Ubezpieczeń Społecznych rozpatrzył pierwszą część tej sprawy – o odszkodowanie. Przyznał Daszczyńskiemu całą kwotę 62,2 tys. zł, z czego 25,7 tys. zł z klauzulą natychmiastowej wykonalności. Sąd zwrócił m.in. uwagę, że w grudniu 2016 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, iż wyłączenie Krajowej Rady z procedury powoływania i odwoływania zarządów mediów było niezgodne z ustawą zasadniczą.
TVP złożyła apelację. Rozpatrujący ją warszawski sąd okręgowy latem br. zwrócił się do Sądu Najwyższego z pytaniem, „czy pracownik ma roszczenie o odszkodowanie w związku z wygaśnięciem stosunku pracy” na podstawie małej ustawy medialnej. SN zajął się sprawą 8 listopada br., ale odmówił podjęcia uchwały. SO będzie więc musiał sam rozstrzygnąć tę kwestię. Terminu kolejnej rozprawy jeszcze nie wyznaczono.
Biuro prasowe TVP proszone o komentarz stwierdziło, że sprawa jest w toku i „Telewizja Polska nie będzie udzielała informacji o jej przebiegu, aż do czasu zakończenia postępowania”.
– W razie potrzeby pójdę do Trybunału w Strasburgu, bo sprawa dotyczy nie tylko mnie, ale i innych osób bezprawnie zwolnionych z TVP – zapowiada Janusz Daszczyński.