Ministerstwo Finansów nie widzi potrzeby wprowadzania obowiązkowych ubezpieczeń OC dla amatorów dwóch kółek. Natomiast przypisanie ubezpieczenia do kierowcy, zamiast do pojazdu, spowodowałoby wzrost cen polis – przekonuje resort.



Choć ceny polis komunikacyjnych przestały właśnie rosnąć, to nie ustają poszukiwania rozwiązań, które pozwoliłby kierowcom płacić mniej. Wysokie stawki odczuwają zwłaszcza osoby, które mają więcej niż jeden pojazd. Ubezpieczenie OC nie jest bowiem przypisane do kierowcy, lecz do pojazdu. Poseł Jarosław Sachajko z klubu Kukiz’15 w interpelacji do ministra finansów pyta o możliwości odwrócenia tej zasady.
„W opinii publicznej mało zasadnym zdaje się ubezpieczanie przedmiotu, który jako taki sam ponosić odpowiedzialności nie może, zamiast ubezpieczenia odnoszącego się i przypisanego do jego właściciela. Znane są na świecie systemy (np. w Wielkiej Brytanii) oparte właśnie na odpowiedzialności właściciela, użytkownika czy posiadacza. W końcu to człowiek steruje pojazdem – wskazuje w interpelacji parlamentarzysta.
Jednak zdaniem Ministerstwa Finansów zmiana mogłaby spowodować, że liczba kierowców poruszających się bez wymaganych polis będzie większa niż obecna liczba pojazdów, które są nieubezpieczone.
W obecnym modelu ochroną są objęci także inni kierowcy korzystający z pojazdu.
– Tym samym, takie „powiązanie” ubezpieczenia OC komunikacyjnego z posiadaniem pojazdu mechanicznego skutkuje również zminimalizowaniem liczby podmiotów niespełniających obowiązku zawarcia umowy – odpowiada Leszek Skiba, podsekretarz stanu w MF. Ministerstwo podkreśla, że obecne rozwiązanie pozwala na lepsze zabezpieczenie poszkodowanych osób trzecich.
– Dodatkowo należy mieć na uwadze, iż wprowadzenie nowych regulacji systemowych mogłoby się przełożyć na znaczący wzrost kosztów ubezpieczenia OC komunikacyjnego – argumentuje MF. Podwyżka miałby wynikać z tego, że dokonywana przez zakłady ubezpieczeń ocena ryzyka przekładałaby się na wyższą składkę.
Z tego powodu resort nie zamierza zmieniać przepisów. Wszystko wskazuje na to, że – przynajmniej w tej kadencji – nie będzie też obowiązkowych ubezpieczeń dla rowerzystów. Okazuje się, że w ostatnich pięciu latach zarówno liczba wypadków z udziałem rowerzystów, jak i wypadków, do wystąpienia których przyczynili się cykliści, pozostaje mniej więcej na tym samym poziomie (odpowiednio 4,6–4,8 tys. i 1,6–1,7 tys.).
Wprowadzenie obowiązkowych polis dla rowerzystów byłoby zasadne, gdyby przedstawiciele tej grupy stwarzali większe w porównaniu do innych niezmotoryzowanych uczestników ruchu, np. pieszych, ryzyko wyrządzenia szkody innym osobom. Tymczasem to właśnie rowerzyści, podobnie jak piesi, są najczęściej poszkodowanymi.
Poza tym MF przytacza cały szereg argumentów przeciwko wprowadzaniu obowiązkowego ubezpieczenia. Po pierwsze trzeba byłoby wprowadzić sankcję za brak ubezpieczenia, w przeciwnym razie byłyby to martwe przepisy. Poza tym trzeba byłoby określić organ odpowiadający za egzekwowanie tego obowiązku oraz wprowadzić tablice rejestracyjne dla rowerów.
„W praktyce jest to niewykonalne, biorąc pod uwagę fakt, iż rowery, w przeciwieństwie do pojazdów mechanicznych, są częściej przedmiotem obrotu pod postacią sprzedaży, użyczenia czy darowizny. Dodatkowo można zauważyć, że potencjalnym rowerzystą może być każdy obywatel: osoby dorosłe, młodzież, a nawet dzieci. Należy się także liczyć z tym, że wprowadzenie obowiązkowego ubezpieczenia, wiążącego się z koniecznością poniesienia pewnych dodatkowych kosztów z tytułu składki ubezpieczeniowej, mogłoby nie znaleźć akceptacji społecznej. (...) Nałożenie takiego obowiązku mogłoby zostać potraktowane jako wprowadzenie nowego, dodatkowego podatku” – przyznaje MF.