Politycy, siedząc w mercedesach, coraz intensywniej licytują się między sobą, który więcej zabierze bogatym, by dać biednym
Podmioty sektora finansowego drżą w obawie przed kolejnymi prokonsumenckimi pomysłami polityków. Odbija się to już zresztą na rentowności prowadzonego przez nich biznesu
Podmioty sektora finansowego drżą w obawie przed kolejnymi prokonsumenckimi pomysłami polityków. Odbija się to już zresztą na rentowności prowadzonego przez nich biznesu
/>
Banki i zakłady ubezpieczeń zarobiły w Polsce w ubiegłym roku ponad 20 mld zł. To bardzo dużo. Zdaniem osób stanowiących prawo – zbyt dużo. Problem polega na tym, że nowe przepisy są u nas przyjmowane w cyklu czteroletnim. Nowa opcja polityczna oznacza nowe rozwiązania dla biznesu. A przedsiębiorcy oczekiwaliby przepisów nawet restrykcyjnych – oby stabilnych. Niektórzy dziwią się nawet, że nadal są chętni do inwestowania w Polsce.
– Politycy, siedząc w swoich mercedesach, coraz intensywniej licytują się między sobą, który więcej zabierze bogatym, by dać biednym – komentuje radca prawny Kamil Radkiewicz, ekspert BCC ds. prawa gospodarczego.
Prawo pełne obaw
Z najnowszego badania CSFI i firmy doradczej PwC „Insurance Banana Skins 2015” wynika, że najczęściej wymienianymi przez ubezpieczycieli na świecie nowymi ryzykami, które mogą zagrozić ich biznesom w najbliższych latach, są cyberzagrożenia oraz niskie stopy procentowe. Czegoś innego coraz bardziej obawiają się jednak przedsiębiorcy w Europie Środkowo-Wschodniej: otoczenia makroekonomicznego. „Ma ono duży wpływ na popyt na produkty ubezpieczeniowe, a także na ich rentowność” – podkreślają twórcy raportu.
W Polsce zaś największym wyzwaniem dla biznesu jest – jak wskazują eksperci PwC – „rewolucyjna skala wzmocnienia regulacji sektora ubezpieczeniowego”. Mówiąc wprost: lansowane przez polityków prokonsumenckie zmiany w prawie, które nakładają więcej obowiązków na firmy z branży finansowej.
Artur Pikula, partner w PwC i lider zespołu ds. ubezpieczeń w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, ocenia, że już wytyczne KNF istotnie wpłynęły na funkcjonowanie ubezpieczycieli. Teraz zaś planowana jest wręcz rewolucja.
– W efekcie zmianie mogą ulec zarówno poziom ponoszonych przez ubezpieczycieli kosztów operacyjnych, jak też wolumeny sprzedaży i rentowność działalności – wyjaśnia Pikula.
Chodzi m.in. o nową ustawę o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej, nad którą pracuje Sejm, a także już uchwalone prokonsumenckie akty prawne, jak choćby ustawa o rozpatrywaniu reklamacji przez podmioty rynku finansowego i o rzeczniku finansowym. Banki z kolei mogą stracić kilkadziesiąt miliardów na ustawie wspierającej frankowiczów, którą zajmie się niebawem Senat.
– Ustawodawca chce się wykazać przed wyborami, więc uchwala coraz to głupsze ustawy – mówi wprost mec. Radkiewicz.
Jego zdaniem bowiem doraźna pomoc obywatelom odbije się w przyszłości na naszej gospodarce.
– Raporty przygotowywane przez takie firmy jak PwC jasno pokazują, że inwestycje w Polsce obarczone są dużym ryzykiem, gdyż prawo jest u nas niestabilne. Zachodni koncern w związku z tym woli wybrać Słowację czy Węgry, gdyż wie, czego może się spodziewać. A my się następnie dziwimy, że międzynarodowe korporacje nie chcą u nas otwierać linii produkcyjnych – wskazuje ekspert i przywołuje ostatni przykład Jaguara, który zamiast Polski wybrał Słowację.
PRL bis
Część przedsiębiorców twierdzi, że zmierzamy w kierunku PRL-owskiego modelu: na jednego pracującego musi przypadać co najmniej jeden kontrolujący. To przede wszystkim nawiązanie do nowo powołanej instytucji rzecznika finansowego, który powstanie na bazie funkcjonującego do tej pory rzecznika ubezpieczonych. Ustawodawca stwierdził bowiem, że potrzebne jest dodatkowe wsparcie także dla klientów banków, a nie tylko zakładów ubezpieczeń. Instytucja ta zarazem otrzyma nowe uprawnienia, w tym możliwość nakładania kar na przedsiębiorców. Koszt funkcjonowania rzecznika szacuje się na ok. 30 mln zł rocznie. I pokrywany będzie, tak jak choćby działalność KNF, z wpłat przedsiębiorców.
Eksperci są zgodni, że na obciążeniu firm sektora finansowego wcale nie zyskają klienci. Z usług banków czy zakładów ubezpieczeń korzystają bowiem niemal wszyscy, więc trudno wyobrazić sobie, by mógł znacząco spaść na nie popyt. Jeśli więc wszyscy przedsiębiorcy podniosą ceny, konsumenci i tak nie będą mieli wyjścia i po prostu zapłacą więcej.
– Nowe regulacje prawne z jednej strony wzmacniają ochronę konsumentów i wybrane obszary działalności, np. IT będące w zakresie wytycznych KNF, z drugiej zaś wiążą się ze znacznymi kosztami dostosowania, które w dłużej perspektywie mogą wpłynąć na wzrost cen ubezpieczeń lub obniżenie rentowności firm – nie ukrywa Artur Pikula.
Wytyczne, o których wspomina, dotyczą ochrony danych klientów i informacji wrażliwych oraz właściwe i spójne zarządzanie ryzykiem z tym związanym. Zakłady ubezpieczeń mają być w pełni gotowe na walkę z cyberprzestępczością. KNF dała im czas na przygotowanie się do niej do końca 2016 r. To jednak będzie oczywiście kosztować.
Posłowie jednak nie uważają, by przeholowali z nowymi obciążeniami. Raczej wskazują, że w ubiegłych latach doszło do zaniedbań, które wreszcie udało się naprawić. Dewizą rządu jest obecnie: „konsument jest najważniejszy”, stąd priorytet otrzymują ustawy wzmacniające pozycję słabszą stronę umów. Ekspert BCC twierdzi jednak, że wszystkie liczące się w światowej gospodarce demokratyczne państwa dostrzegły już dawno, że wzmocnienie pozycji klientów wcale nie odbywa się poprzez osłabianie korporacji.
– Celem państwa powinno być to, aby zagraniczne firmy chciały u nas inwestować, odprowadzały w Polsce podatki oraz zatrudniały na dobrych warunkach obywateli danego państwa. Gdy te wszystkie warunki będą spełnione, naprawdę ludzie nie będą narzekali na to, że jest za mało instytucji chroniących prawa konsumentów – konkluduje Kamil Radkiewicz.©?
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama