Nieprecyzyjne, niesymetryczne i skrajnie niekorzystne dla kredytobiorców – takie zapisy znalazły się w umowach o kredyt hipoteczny, którym przyjrzał się DGP
Eksperci, których o to poprosiliśmy, sprawdzili kilka umów dostarczonych nam przez frankowiczów, zawartych z trzema bankami: MultiBankiem (obecnie mBank), Millennium oraz ING Bankiem Śląskim.
Swobodne kryteria
Najwięcej zastrzeżeń eksperci mieli do umowy z MultiBankiem. Nie podobają im się zapisy o zmianie oprocentowania kredytu. Jak wskazuje Andrzej Michałowski, adwokat z kancelarii Michałowski Stefański, przesuwają one tryb wprowadzania zmian do „najpóźniej piątego dnia roboczego miesiąca następującego po miesiącu, w którym dokonana została zmiana stawki bazowej” (patrz: grafika).
– Co prawda bank jest precyzyjnie zobowiązany zareagować na zmianę stawki bazowej poprzez sformułowanie „dokona”, zamiast stosowanego kiedyś „może zmienić”, ale samo postanowienie jest dosyć nieprecyzyjne i grozi tym, że bank będzie miał możliwość kształtowania wysokości oprocentowania kredytu według zbyt swobodnych kryteriów i z opóźnieniem – tłumaczy mecenas.
Jego zdaniem bank może to wykorzystać do wprowadzania zmian w oprocentowaniu w sposób niekorzystny dla kredytobiorcy. Zaznacza jednak, że taki zapis może wynikać z tego, że na bardziej precyzyjne sformułowania nie pozwalają względy techniczne.
Krytyce poddany został również zapis pozwalający bankowi pobierać odsetki ustawowe od dnia złożenia w sądzie wniosku o nadanie klauzuli wykonalności bankowemu tytułowi egzekucyjnemu.
– Zapis ten obejmuje także inny termin – dzień złożenia powództwa o zapłatę wierzytelności banku z tytułu umowy – przez co jest mniej zrozumiały. Zapewne szczegółowy zapis jest efektem przegranego przez bank sporu o szczegółowość opisu należności, które mogą być egzekwowane w bankowym tytule egzekucyjnym, ale w dalszym ciągu jest zapisem dalekim od doskonałości – uważa adwokat Michałowski.
Wskazuje, że takie sformułowania jak „oraz inne należności należne bankowi” czy „wierzytelności banku z tytułu umowy” trudno uznać za dokładne. Z dotychczasowych rozstrzygnięć sądów wynika, że precyzja takich zapisów jest warunkiem ich skuteczności.
Bank przemilczał też w umowach kilka kwestii istotnych dla konsumenta.
– Umowa daje możliwość rozwiązania jej przez strony z trzydziestodniowym wyprzedzeniem. Dalej jest regulacja, kiedy bank może rozwiązać umowę, ale nie ma nic na temat tego, kiedy może uczynić to kredytobiorca – zauważa Ewelina Milan, prawnik, wykładowca Uczelni Łazarskiego.
Andrzej Michałowski wskazuje, że w sposób zbyt skromny zostały określone obowiązki informacyjne przy zmianach oprocentowania. Wskazano, że kredytobiorca zostanie o tym powiadomiony za pośrednictwem sieci placówek banku, multilinii i strony internetowej lub poczty elektronicznej. Mec. Michałowski podkresla, że obowiązek jednoznacznego i pewnego informowania nie może być w sposób nieuzasadniony ograniczany.
Ustalenie kursu
W przypadku umowy zawartej z Bankiem Millennium największe wątpliwości wzbudziły zapisy dotyczące ustalenia aktualnego kursu waluty według tabeli kursów obowiązującej w danym czasie w banku.
– Jest to najczęściej skrajnie niekorzystne rozwiązanie dla kredytobiorców, bo wiąże się z automatyczną stratą równą różnicy między niekorzystnym przecież najczęściej kursem waluty w banku, a tym, jaki można uzyskać na wolnym rynku – zwraca uwagę Andrzej Jakubiec, adwokat z kancelarii Janeta Jakubiec Węgierski, wykładowca na Uniwersytecie Łódzkim.
Jego zdaniem zmuszanie klienta do uznania kursu bankowego, z wyłączeniem możliwości samodzielnego zakupu waluty, z pewnością będzie mogło znaleźć się w rejestrze klauzul niedozwolonych.
Takie zapisy są bolesne w przypadku, gdy spłata kredytu walutowego w innej walucie obcej jest uzależniona wpierw od przeliczenia tej waluty na złote po kursie banku, a następnie na walutę kredytu.
– Wówczas klient traci na każdej wymianie, a więc dwukrotnie, co przy znacznych różnicach kursowych oraz wysokich różnicach między ceną sprzedaży a ceną zakupu waluty może spowodować faktyczną stratę nawet na poziomie 20–30 proc. spłacanej kwoty – zauważa mec. Jakubiec.
Ewelina Milan wskazuje, że dla klientów bezpieczniej byłoby, aby banki brały pod uwagę kurs kupna/sprzedaży NBP.
Brak precyzji
W umowach ING Banku Śląskiego prawnicy wskazywali na brak precyzji kilku zapisów. Na przykład mówiącego o tym, kiedy bank ma prawo dokonać inspekcji nieruchomości stanowiącej zabezpieczenie kredytu.
– Brak jest dookreślenia liczby i czasu inspekcji. To wzmacnia pozycję banku w stosunku do konsumenta. Ten może być nękany inspekcjami banku. Tym samym dochodzi do naruszenia równowagi kontraktowej stron – wskazuje dr Małgorzata Sieradzka, adwokat.
Podobny zarzut pojawia się wobec zapisu nakładającego na klienta obowiązek dostarczania bankowi informacji na temat swojej sytuacji prawnej i majątkowej. Chodzi o to, że w treści tego postanowienia pojawia się zwrot „w szczególności”.
– Bank uzyskuje prawo do samodzielnej oceny, czy konsument wywiązał się z tych obowiązków, co wraz z wprowadzeniem sankcji z tytułu ich niedopełnienia może być uznane za niedozwolone postanowienie umowne – mówi dr Sieradzka.
Stwierdzona abuzywność
Opisane zapisy są jedynie podejrzewane o abuzywność.
– To wyłącznie Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów ma kompetencję do uznania postanowienia wzorca umowy za niedozwoloną klauzulę. Na podstawie prawomocnego wyroku SOKiK postanowienie wpisywane jest do rejestru klauzul niedozwolonych prowadzonego przez prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów – przypomina Małgorzata Sieradzka.
A postanowień umów o kredyt hipoteczny figuruje w tym rejestrze sporo. Ich stosowanie jest zakazane i stanowi praktykę naruszającą zbiorowe interesy konsumentów.
Przepytaliśmy banki, co się dzieje, gdy zapada wyrok SOKiK, w którym stwierdzono abuzywność zapisu tożsamego z tym przez nie stosowanym.
– Bank na bieżąco śledzi wpisy dokonywane w rejestrze klauzul niedozwolonych w odniesieniu do usług bankowych i aktualizuje wzorce w taki sposób, by nie zawierały postanowień uznanych za niedozwolone lub postanowień tożsamych z klauzulami niedozwolonymi – zapewnia Wojciech Sury z Getin Noble Bank.
Co z umowami już zawartymi? Czy wówczas banki – w celu wyeliminowania z nich klauzul abuzywnych – aneksują je? Okazuje się, że nie.
– Umowy, które już zostały zawarte, nie są aneksowane z uwagi na niewielką skuteczność tego rodzaju akcji – informuje Ewa Szerszeń, zastępca rzecznika prasowego ING Bank Śląski. Jak mówi, niewielki procent klientów jest zainteresowanych podpisaniem aneksu i odesłaniem go do banku.
Mimo to wszyscy deklarują, że stosują zmienioną praktykę postępowania, która nie narusza praw konsumentów.
Niedozwolona klauzula umowna nie wiąże stron
Konsument, który przypuszcza, że umowa oferowana mu przez bank zawiera postanowienie niedozwolone, powinien zwrócić na to uwagę przedsiębiorcy. W przypadku gdy nie wyraża on zgody na zmianę kwestionowanych punktów kontraktu, najlepiej byłoby zmienić kontrahenta. Konsument może jednak w takiej sytuacji wystąpić z powództwem do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów o uznanie postanowienia wzorca umowy za niedozwolone. To kontrola abstrakcyjna, bo możliwość skierowania powództwa do sądu nie zależy od tego, czy dana osoba rzeczywiście jest związana umową z pozywanym bankiem.
Niektórzy obawiają się, że wystąpienie z pozwem może im utrudnić realizację umowy albo bank wycofa się z niedozwolonych postanowień zawartych we wzorcu umowy już po tym, jak sprawa trafi do sądu, narażając ich tylko na koszty pomocy prawnej. Dlatego przepisy przewidują, że z żądaniem uznania postanowienia wzorca umowy za niedozwolone można wystąpić również wtedy, gdy pozwany przedsiębiorca zaniechał jego stosowania, jeżeli od tego czasu nie minęło jeszcze sześć miesięcy. Zaniechanie stosowania przez pozwanego kwestionowanych klauzul już po wytoczeniu powództwa także nie ma wpływu na bieg postępowania. W takiej sytuacji sąd zajmie się sprawą i może uznać zaskarżone klauzule za niedozwolone, mimo że nie są one już stosowane.
Co ma zrobić osoba, która już zawarła umowę, w której znajdują się postanowienia niedozwolone? Pomocne może być postępowanie sądowe w ramach kontroli incydentalnej. Dotyczy ono indywidualnej umowy zawartej przez konkretnego klienta. Przykładowo, jeśli bank żąda zbyt wygórowanych odsetek przy nieterminowych spłatach rat kredytu, to w razie konfliktu w sądzie można się powołać na to, że zapis taki jest niedozwoloną klauzulą umowną. Art. 3851 par. 1 kodeksu cywilnego przewiduje, że niedozwolona klauzula umowna nie wiąże stron umowy. Gdy sąd dojdzie do wniosku, że ma do czynienia z klauzulą abuzywną, to po prostu nie uwzględnia jej przy wyrokowaniu. W obydwóch przypadkach można korzystać z pomocy miejskiego lub powiatowego rzecznika konsumentów lub jednej z finansowanych z budżetu państwa organizacji konsumenckich (Federacja Konsumentów, Stowarzyszenie Konsumentów Polskich).