Po trzech kwartałach tego roku działające w Polsce banki komercyjne mają 12,2 mld zł zysku netto, o 10 proc. więcej niż w podobnym okresie ubiegłego roku. W III kw. dynamika była jeszcze wyższa: banki zdołały wypracować wynik o jedną piątą lepszy niż rok wcześniej. Drugi raz z rzędu kwartalne zyski sektora przekroczyły 4 mld zł. Recepta na zysk: ciąć stawki lokat i sprzedawać pożyczki gotówkowe.
Na tym tle nieco słabiej wypadają banki giełdowe. Łączny zysk 13 instytucji (pod uwagę nie wzięliśmy Nordea Banku Polska, którego wyniki są odzwierciedlone w sprawozdaniu PKO BP, a także Getin Noble Banku, który wyniki zaprezentuje jako ostatni – dziś) wyniósł w III kw. 3,4 mld zł i był o 13,5 proc. wyższy niż rok wcześniej.
Niskie stopy pomogły
Zyski urosły głównie dlatego, że banki wykorzystały niskie stopy procentowe. Poprawa wyniku odsetkowego odpowiada za więcej niż połowę wzrostu wyniku netto giełdowych banków.
O ile latem ubiegłego roku przeciętna marża odsetkowa, czyli różnica między średnim oprocentowaniem kredytów i depozytów, wynosiła 2,5 proc., to rok później było to już 2,7 proc. Różnica może wydawać się niewielka, ale przekłada się na miliard dodatkowych przychodów instytucji finansowych. Jak bankom udało się to osiągnąć? Z jednej strony oprocentowanie kredytów obniżyło się tylko w niewielkim stopniu – w skali całego sektora ze średnio (średnia uwzględnia wszystkie kredyty, również te denominowane w walutach obcych) 4,26 do 4,22 proc. Z drugiej – mocno poszły w dół stawki depozytów: przeciętne oprocentowanie zobowiązań banków wobec klientów spadło z 1,80 do 1,57 proc.
W szybszym dostosowywaniu cen depozytów niż kredytów pomagają bankom dwa czynniki. Cena dużej części kredytów (hipotecznych, ale także dla przedsiębiorstw) jest ustalana tak, że do stawki rynkowej dodawana jest niezmienna marża, która gwarantuje instytucjom finansowym określony poziom zarobku. Depozyty zaś mają u nas zwykle krótkie terminy: odnowienie lokaty po np. trzech miesiącach może się odbyć na zupełnie innych warunkach niż założone pierwotnie. Na niekorzyść banków (z punktu widzenia klientów nie ma to znaczenia) działa z kolei to, że większa część depozytów bieżących, których w naszych bankach jest bardzo dużo, ma zerowe oprocentowanie, którego nie da się już obniżyć w miarę cięcia stóp przez Radę Polityki Pieniężnej.
Sposobem na większe przychody z odsetek jest przechodzenie na bardziej dochodowe produkty. Stąd powodzenie, jakim wśród banków cieszy się ostatnio sprzedaż pożyczek gotówkowych. I – jak wynika z deklaracji prezesów banków – najwyraźniej nie zmienia tego ostatnia, październikowa obniżka stóp procentowych dokonana przez RPP. Chociaż podstawową stopę NBP ścięła ona o 0,5 pkt proc., to stopa lombardowa została zmniejszona o 1 pkt proc., do 3 proc. Zgodnie z ustawą antylichwiarską czterokrotność stopy lombardowej wyznacza maksymalny poziom oprocentowania w umowach kredytowych. Odsetki pobierane od pożyczek gotówkowych (a także zadłużenia na kartach kredytowych czy w rachunku bieżącym) są zwykle bliskie temu limitowi. W październiku oprocentowanie musiało więc wyraźnie spaść. Jakie efekty przyniosła decyzja RPP, zobaczymy jednak najwcześniej dopiero w wynikach za IV kw. tego roku, które będą ogłaszane przez banki pod koniec stycznia i w lutym.
Indywidualni pozwalają na więcej
Po wynikach za pierwsze trzy kwartały widać, że za wzrost dochodów odsetkowych banków odpowiadają głównie klienci indywidualni, a nie firmy.
Wśród 13 instytucji, których wyniki bierzemy pod uwagę w tym wypadku (Getin Holding nie podaje podziału na bankowość detaliczną i korporacyjną), w okresie styczeń–wrzesień tylko dwie nie poprawiły wyniku z odsetek w segmencie detalicznym: to należące do amerykańskich inwestorów strategicznych Handlowy i BPH (ten drugi niedawno został oficjalnie wystawiony na sprzedaż przez grupę GE). Są natomiast takie, które zwiększyły mniej więcej o połowę (Alior i BOŚ – ten drugi przede wszystkim za sprawą niższych kosztów), a Bank BGŻ – o niemal 80 proc. (wzrostowi przychodów, który częściowo wynikał z powiększenia portfela kredytowego, towarzyszył spadek kosztów odsetkowych, i to mimo zwiększenia wartości depozytów klientów detalicznych).
W przypadku obsługi przedsiębiorstw wyniki odsetkowe rosły rzadziej (połowa banków nie odnotowała wzrostu) i w mniejszym zakresie. Najlepiej wypadł pod tym względem PKO BP (wzrost o 28 proc.), jednak jest to w dużej mierze efekt ujmowania w skonsolidowanych wynikach przejętego niedawno Nordea Banku Polska. Aliorowi 19-proc. wzrost kredytów dla firm dał 16-proc. podwyżkę wyniku odsetkowego w segmencie korporacyjnym. BNP Paribas 30-proc. zwiększenie należności pozwoliło na 13-proc. wzrost wyniku odsetkowego.
Większe rezerwy? Być może na koniec roku
Niedawno Komisja Nadzoru Finansowego ogłosiła wyniki przeglądu jakości aktywów w bankach. Wykorzystując metodologię Europejskiego Banku Centralnego, KNF przeanalizowała wybrane aktywa kilkunastu największych krajowych banków. Z badania wynikało, że według stanu na koniec 2013 r. kredyty o wartości ponad 2 mld zł nadzór uznał za niepracujące, tymczasem banki klasyfikowały je jako normalne. Przedstawiciele KNF zaznaczali wprawdzie, że standardy nadzorcze i księgowe to nie to samo, ale nadzór poprosił banki o wyjaśnienia dotyczące zakwestionowanych kredytów. Nie brakowało też komentarzy, że wyniki badania jakości aktywów skłonią banki do tworzenia dodatkowych rezerw. Jak było w rzeczywistości?
W skali całego sektora banków komercyjnych w III kw. odpisy aktualizacyjne wyniosły niewiele ponad 1,8 mld zł i były o niemal 6 proc. mniejsze niż rok wcześniej (to pierwszy spadek w tym roku). Wśród 13 banków giełdowych siedem zanotowało w III kw. rezerwy mniejsze niż rok wcześniej, a jeden – Handlowy – wykazał nawet dodatnie saldo rezerw. Jedynie w dwóch przypadkach odpisy były wyraźnie większe niż rok wcześniej. Chodzi o Alior Bank, który zresztą natychmiast po publikacji przez KNF wyników przeglądu jakości aktywów zapowiedział „dotworzenie” rezerw, a także o Bank BPH.
Sytuacja może się jednak jeszcze zmienić. Przedstawiciele KNF wskazywali, że banki mają czas na uwzględnienie uwag dotyczących kwalifikacji kredytów do końca roku. Oznacza to, że części wymaganych odpisów można się spodziewać w wynikach za IV kw. Wtedy na wielkość odpisów będzie jednak wpływała również kondycja klientów – która z kolei zależy w dużej mierze od koniunktury w gospodarce. Jeśli w najbliższych kilkunastu tygodniach będziemy świadkami wyczuwalnego odbicia, które skutkowałoby poprawą sytuacji finansowej przedsiębiorstw i klientów indywidualnych, banki będą miały nieco więcej swobody w zawiązywaniu rezerw.
Po trzech kwartałach saldo odpisów aktualizacyjnych w bankach komercyjnych wynosi 5,6 mld zł i jest o 4,9 proc. wyższe niż w pierwszych dziewięciu miesiącach 2013 r. (równocześnie rezerwy są mniejsze niż w 2010 i 2012 r.).