Roszczenia banku i konsumenta są niezależne, nie ulegają wzajemnej kompensacji – stwierdził Sąd Najwyższy odpowiadając na pytania zadane przez Rzecznika Finansowego.

W piątek, 7 maja 2021 r., Izba Cywilna Sądu Najwyższego w tzw. starym składzie: Dariusz Zawistowski, Paweł Grzegorczyk, Monika Koba, Grzegorz Misiurek, Anna Owczarek, Roman Trzaskowski (sędzia sprawozdawca) i Agnieszka Piotrowska na posiedzeniu niejawnym odpowiedziała na ważne dla frankowiczów pytania zadane przez prof. Mariusza Goleckiego, Rzecznika Finansowego (sprawa III CZP 6/21).

Wielu kredytobiorców czekało najpierw na wyrok TSUE. Ten jednak w wyroku z dnia 29 kwietnia 2021 r. stwierdził, że kwestie te podlegają przepisom prawa krajowego i pozostawił polskim sądom decydowanie o niedozwolonych klauzulach w umowach z bankami.

O co zapytał Rzecznik Finansowy?

Rzecznik Finansowy wystąpił do Sądu Najwyższego z wnioskiem o podjęcie uchwały mającej na celu rozstrzygnięcie rozbieżności w orzecznictwie sądów powszechnych. Dotyczą one zasad, według których klient i bank powinny rozliczyć kredyt “walutowy” w przypadku uznania umowy za nieważną.

Treść pytania:

Czy w przypadku:
a) stwierdzenia przez sąd nieważności umowy kredytu denominowanego lub indeksowanego w walucie obcej lub
b) uznania za niedozwolone postanowień umownych przewidujących indeksację kredytu do waluty obcej, gdzie po usunięciu z niej postanowień niedozwolonych umowa kredytu nie może być dalej wykonywana, stronom umowy przysługują roszczenia, o których mowa w przepisie art. 410 § 2 k.c. w zw. z art. 405 k.c.?"
W przypadku odpowiedzi pozytywnej na powyższe pytanie:
"Czy świadczenia nienależne stron powstają w wyniku:
a) odpadnięcia podstawy prawnej (conditio causa finita), czy też
b) nieważności czynności prawnej zobowiązującej do świadczenia (conditio sine causa)?

Mówiąc prościej – Sąd Najwyższy odpowiedział na pytania:

- Jak rozliczają się strony po unieważnieniu umowy?

- Czy bank może pozwać kredytobiorcę m.in.: o wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału?

Dwie teorie

Z obserwacji Rzecznika Finansowego wynika, że po przełomowym wyroku w sprawie państwa Dziubaków sądy coraz częściej uznają umowy tzw. kredytów „walutowych” za nieważne bądź bezskuteczne w całości lub części, z uwagi na abuzywność niektórych postanowień. Chodzi tu w szczególności o umowy przewidujące mechanizm indeksacji lub denominacji kredytu do waluty obcej i uznaniowy sposób określenia jej kursu.

W pierwszym kwartale 2021 roku na ok. 224 wyroki w sprawach frankowych, w 163 sądy orzekły nieważność. Z kolei w 2020 roku na 955 orzeczeń zrobiły to 635 razy.

Stwierdzenie przez sąd nieważności umowy kredytu indeksowanego lub denominowanego w walucie obcej powoduje skutki prawne, których ocena zależy od przyjęcia przez sąd jednej z dwóch konkurencyjnych teorii. Wówczas, co do zasady, sądy powszechne orzekają stosując albo teorię dwóch kondykcji, albo teorię salda.

Na czym polegają?

Jak tłumaczy na swojej stronie Rzecznik Finansowy: według teorii dwóch kondykcji, każde roszczenie o wydanie wzbogacenia traktuje się oddzielnie i niezależnie od drugiego. Bank może żądać zwrotu kwoty kredytu (np. 100 tys. zł). Klient zwrotu kwot, które wpłacił spłacając raty (np. 80 tys. zł). Zgodnie z teorią salda świadczenia wzajemne od razu rozlicza ta strona, która otrzymała więcej niż dała i zwraca jedynie nadwyżkę otrzymanego świadczenia. W naszym przykładzie oznacza to, że klient musi dopłacić bankowi 20 tys. zł. Jeśli suma rat wpłaconych przez klienta, jest już wyższa od kwoty kredytu, wówczas to bank powinien zwrócić odpowiednią kwotę.

Zdaniem Mariusza Goleckiego dla konsumentów korzystniejsza będzie teoria dwóch kondykcji, jednak najważniejsze w tej sprawie jest usunięcie rozbieżności w orzecznictwie sądów powszechnych, aby usunąć niepotrzebne utrudnienia i ryzyka w dochodzeniu roszczeń.

Co stwierdził SN?

Bank może żądać zwrotu świadczenia od chwili, w której umowa kredytu stała się trwale bezskuteczna. Bezskuteczność staje się definitywna, kiedy należycie poinformowany konsument nie wyraził zgody na abuzywne postanowienia lub sprzeciwił się skorzystaniu z ochrony przed nieważnością umowy - wynika z piątkowej uchwały Sądu Najwyższego.

Jak zastrzegł uzasadniający tę uchwałę sędzia Roman Trzaskowski "waga i poziom skomplikowania materii, która SN musiał się zająć powoduje, że (...) pełne wyjaśnienie wymaga daleko idącej precyzji, która będzie w uzasadnieniu pisemnym". "Sąd musiał powstrzymać się od wyjaśnienia tych zagadnień w sposób potoczny, gdyż zdaje sobie sprawę z tego (...) z jak dużą uwagą każde sowo sądu będzie śledzone" - dodał.

Jest to kolejne orzeczenie SN dotyczące kwestii, która ze względu na swą wagę i skomplikowanie powinna być już dawno rozstrzygnięta przez ustawodawcę

- podkreślił ponadto sędzia Trzaskowski.

Jak głosi piątkowa uchwała:

Niedozwolone postanowienie umowne, jest od początku z mocy samego prawa dotknięte bezskutecznością na korzyść konsumenta, który może następczo udzielić świadomej i wolnej zgody na to postanowienie i w ten sposób przywrócić mu skuteczność z mocą wsteczną

Uchwała stanowi ponadto, że "jeżeli bez bezskutecznego postanowienia umowa kredytu nie może wiązać, to konsumentowi i kredytodawcy przysługują odrębne roszczenia o zwrot świadczeń pieniężnych spełnionych w wykonaniu tej umowy". "Kredytodawca może żądać zwrotu świadczenia od chwili, w której umowa kredytu stała się trwale bezskuteczna" - dodano w uchwale.

Sędzia Trzaskowski w uzasadnieniu zauważył, że w uchwale tej nie odpowiedziano dokładnie na pytanie Rzecznika Finansowego, ale przeformułowano zagadnienie, żeby odpowiedzieć na istotę wątpliwości.

Rzecznik zapytał bowiem SN, czy w przypadku stwierdzenia przez sąd nieważności umowy kredytu lub uznania za niedozwolone postanowień umownych przewidujących indeksację kredytu do waluty obcej, gdzie po usunięciu z niej postanowień niedozwolonych umowa kredytu nie może być dalej wykonywana, stronom umowy przysługują roszczenia, o których mowa w przepisie art. 410 par. 2 Kodeksu cywilnego w związku z art. 405 Kodeksu cywilnego.

Pierwszy z tych przepisów dotyczy świadczeń nienależnych. Zgodnie z tą normą, świadczenie jest nienależne, jeżeli ten, kto je spełnił, nie był w ogóle zobowiązany lub nie był zobowiązany względem osoby, której świadczył, albo jeżeli podstawa świadczenia odpadła lub zamierzony cel świadczenia nie został osiągnięty, albo jeżeli czynność prawna zobowiązująca do świadczenia była nieważna i nie stała się ważna po spełnieniu świadczenia. Z kolei drugi przepis zobowiązuje do wydania korzyści w naturze, a gdyby to nie było możliwe, do zwrotu jej wartości podmiotu, który to bez podstawy prawnej uzyskał korzyść majątkową kosztem innej osoby.

SN przypomniał w piątek, że zgodnie ze wskazówkami prawa i orzecznictwa europejskiego niedozwolone postanowienia umowne, nazywane postanowieniami abuzywnymi, należy uznać za nigdy nieistniejące, w związku z czym nie mogą one wywoływać skutków wobec konsumenta, a zapłacone kwoty są nienależne i podlegają restytucji.

Sędzia wskazał przy tym, że abuzywność postanowienia, może pociągać za sobą nie tylko skuteczność samego postanowienia, ale może oddziaływać na skuteczność pozostałej treści umowy. "Ponieważ umowa, która nie może wiązać bez niedozwolonego postanowienia, jest w całości bezskuteczna" - dodał sędzia.

Podkreślił też, że SN podtrzymał stanowisko wyrażone w uchwale z lutego br. i powtórzył, że "roszczenia banku i konsumenta o zwrot świadczeń spełnionych na podstawie bezskutecznej odmowy mają charakter odrębny, są zatem niezależne, co oznacza, że nie ulegają automatycznie wzajemnej kompensacji i konsument może żądać zwrotu w całości spłaconych rat kredytu niezależnie od tego, czy i w jakim zakresie jest dłużnikiem banku z tytułu zwrotu nienależnie otrzymanej kwoty kredytu".

W uchwale 16 lutego SN uznał, że w przypadku unieważnienia umowy o kredyt walutowy do rozliczenia banku i klienta ma zastosowanie tzw. zasada dwóch kondykcji, a nie przeciwstawiana jej teoria salda. To oznacza, że każde roszczenie zarówno kredytobiorcy, jak i banku, o wydanie wzbogacenia należy traktować oddzielnie i niezależnie od drugiego. Z kolei zgodnie z teorią salda "w przypadku nieważnej umowy wzajemnej przedmiotem roszczenia restytucyjnego nie jest osobno każde ze spełnionych świadczeń, lecz jedynie nadwyżka wartości jednego z nich nad wartością drugiego".

SN wyjaśnił też w piątek, że do czasu kiedy umowa staje się definitywnie bezskuteczna, jej skuteczność pozostaje w zawieszeniu, a bank nie może domagać się zwrotu świadczenia na jej podstawie. Dodano, że skoro bank nie może się do czasu definitywnego upadku umowy domagać zwrotu świadczenia spełnionego na jej podstawie, to nie może również rozpocząć biegu przedawnienia tego roszczenia.

Według SN, bieg przedawnienia roszczeń restytucyjnych konsumenta nie może rozpocząć się zanim konsument dowiedział się o niedozwolonym charakterze postanowienia.

Bank może żądać zwrotu świadczeń spełnionych na podstawie umowy kredytu dotkniętej wadliwością polegającą na zastrzeżeniu jej niedozwolonego postanowienia umownego dopiero wtedy, gdy ta bezskuteczność stanie się definitywna

- mówił sędzia Trzaskowski.

Sędzia Trzaskowski podkreślił przy tym, że bezskuteczność staje się definitywna, kiedy "należycie poinformowany o abuzywności postanowienia i jego konsekwencjach konsument nie wyraził zgody na postanowienie, czyli nie potwierdził tego postanowienia abuzywnego, lub sprzeciwił się skorzystaniu z ochrony przed nieważnością umowy".

Z kolei na 11 maja wyznaczone jest posiedzenie całej Izby Cywilnej SN w sprawie szeregu przedstawionych przez I prezes SN Małgorzatę Manowską zagadnień prawnych dotyczących kredytów walutowych.

Banki są zadowolone

Sektor bankowy pozytywnie ocenia dzisiejsze rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego ws. hipotecznych kredytów walutowych ze względu na fakt, że SN uznał, iż przedawnienie powinno być liczone od świadomej decyzji klienta, nie zaś od daty udzielenia kredytu, ponadto nie wykluczył żadnych roszczeń, które może mieć bank po upadku umowy kredytowej, poinformował ISBnews wiceprezes Związku Banków Polskich (ZBP) Tadeusz Białek. W jego ocenie, dzisiejsze orzeczenie, podobnie jak orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE), stwarza dobry klimat do sfinalizowania propozycji ugodowych banków z klientami.

Orzeczenie jest tak naprawdę w dużej mierze powtórzeniem tez wyrażonych przez Sąd Najwyższy w uchwale 'trójkowej' w połowie lutego i dla sektora bankowego jest dobrym rozstrzygnięciem w kilku sprawach. Sąd Najwyższy jasno wykluczył możliwość przedawnienia liczonego od daty umowy kredytu, co część kancelarii 'frankowych' próbowała też intensywnie forsować. Tutaj legły w gruzach oczekiwania części kancelarii frankowych, które liczyły, że przedawnienie będzie liczone od daty wypłaty kredytu

- powiedział Białek w rozmowie z ISBnews.

"Sąd - podzielając wywody z połowy lutego - wskazał, że przedawnienie powinno być liczone od momentu podjęcia świadomej decyzji przez klienta, który powołuje się na to, iż postanowienia zawarte w jego umowie są abuzywne. Dlatego nie ma tutaj absolutnie - zdaniem Sądu - mowy o liczeniu przedawnienia od momentu wypłaty kredytu" - dodał.

Podkreślił, że jest to bardzo ważne rozstrzygnięcie, bo TSUE w tym pytaniu właśnie odsyłał do sądów krajowych, a Sąd Najwyższy powiedział dziś, jak liczyć przedawnienie.

Sąd Najwyższy wyraźnie wskazał także, że w przypadku upadku umowy przysługuje roszczenie o zwrot spełnionego przez tę stronę świadczenia - jest to tzw. teoria dwóch kondykcji.

"Opowiadając się za tą teorią wyraźnie Sąd nie wskazał wszystkich tez, które podniósł w połowie lutego, ale dzisiaj wyraźnie wskazał, że odwołuje się tylko do ustnych motywów rozstrzygnięcia. Więcej pewnie zobaczymy w uzasadnieniu pisemnym" - powiedział Białek.

Wiceprezes ZBP zwrócił uwagę, że z punktu widzenia sektora bankowego pozytywną informacją jest ta, iż Sąd Najwyższy - podobnie jak TSUE wcześniej - nie wykluczył żadnych roszczeń restytucyjnych, czyli roszczeń, które może mieć bank po upadku umowy.

"Nie wykluczył również wartości, jaką ma możliwość korzystania z kapitału przez konsumenta - potocznie zwanej wynagrodzeniem za korzystanie z kapitału - więc tutaj sprawa jest w dalszym ciągu otwarta i sektor bankowy stoi na stanowisku, że w takim przypadku nie jest to wykluczone" - zaznaczył.

Jak podkreślił Białek, SN nie przesądził, że każda umowa kredytu indeksowanego lub denominowanego powinna zostać unieważniona. Unieważnienie umów długoterminowych, takich jak umowy kredytowe, powinno być środkiem ostatecznym, co wielokrotnie podkreślał TSUE, bowiem celem Dyrektywy 93/13 nie jest eliminowanie z obrotu umów, ale przywrócenie równowagi między stronami poprzez wyłączenie zastosowania warunków uznanych za nieuczciwe przy jednoczesnym zachowaniu co do zasady ważności pozostałych warunków danej umowy (nie ma nieważności "na życzenie'', a nieważność nie może stanowić sankcji przewidzianej w Dyrektywie 93/13 - jak podkreślił wprost TSUE w uzasadnieniu sprawy C-19/20 z zeszłego czwartku).

"Stwierdzenie abuzywności postanowienia umownego powinno bowiem, co do zasady, skutkować zastosowaniem przez sądy krajowe takich rozwiązań, które przywracają równowagę. Sądy krajowe powinny zatem każdorazowo dokonywać oceny, po pierwsze czy dana umowa kredytowa zawierała nieuczciwe postanowienia, po drugie, czy może być ona dalej wykonywana po wyeliminowaniu klauzul abuzywnych oraz po trzecie, czy sankcja zastosowana przez sąd przywraca równowagę stron" - uważa wiceprezes ZBP.