Na początku czerwca przed Sądem Ochrony Konkurencji i Konsumentów odbędzie się proces w sprawie polis na życie, którego konsekwencje mogą wstrząsnąć całą branżą ubezpieczeniową.
Sąd ponownie rozpatrzy sprawę przeciwko firmie HDI Gerling Życie. Jej klient domaga się unieważnienia stosowanych przez nią wzorów umów ubezpieczenia na życie z funduszem. W pierwszym procesie sąd tylko częściowo przyznał mu rację. Ale klient odwołał się do sądu apelacyjnego, a ten skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. I stwierdził, że niektóre umowy ubezpieczenia z funduszem sprzedawane przez HDI Gerling Życie nie są umowami ubezpieczeniowymi.
Jeżeli sąd przyzna rację klientowi, to tego typu polisy wkrótce mogą zostać unieważnione. Ich właściciele będą mogli domagać się od towarzystw zwrotu wpłaconych przez lata składek, i to wraz z odsetkami. Takie orzeczenie w bardzo niekorzystnym świetle może również postawić Komisję Nadzoru Finansowego. Przez lata nie reagowała ona, gdy na jej oczach wiele towarzystw ubezpieczeniowych prowadziło być może nielegalną działalność. Chodzi o to, że w umowie, jaką powód zawarł z HDI Gerling Życie, znajduje się zapis, że w przypadku jego zgonu uprawnionym przez niego osobom miałoby być wypłacone świadczenie w wysokości wniesionych składek.
Wniosek: towarzystwo sprzedawało produkt inwestycyjny, a nie ubezpieczeniowy. Konkluzja sądu apelacyjnego nie pozostawia złudzeń – treść umowy prowadzi do obejścia prawa, w szczególności przepisów podatkowych i tych obowiązujących instytucje, które prowadzą działalność maklerską. Sąd zasugerował także, że umowy tego typu są nieważne, a firmy, które je sprzedawały, działały niezgodnie z prawem. Bo jako towarzystwa ubezpieczeniowe nie mogły oferować produktów inwestycyjnych.
To woda na młyn klientów, którzy w kilku procesach zbiorowych walczą z towarzystwami o unieważnienie polis i zwrot pieniędzy. Polisy te często mają klauzule, które w wypadku zerwania umowy przed jej końcem pozbawiają klienta wszystkich środków. – W całym kraju poszkodowanych w tej sprawie może być nawet kilkaset tysięcy osób – szacuje Jacek Łęski, prezes stowarzyszenia Przywiązani do Polisy.
To, jak ważny dla rynku może być wynik procesu, który za kilka dni rozpocznie się przed Sądem Ochrony Konkurencji i Konsumentów, dostrzegła Komisja Nadzoru Finansowego, która złożyła wniosek o przyłączenie się do niego. We wniosku KNF napisano, że przedmiotem oceny sądu będzie m.in. okoliczność, czy umowy zawierane z wykorzystaniem zaskarżonego wzorca umownego w istocie niepodpowiadają działalności maklerskiej, na wykonywanie której wymagane jest uzyskanie stosownego zezwolenia. Gdyby tak było, to podważyłoby to legalność funkcjonowania HDI Gerling Życie, która nie może wykonywać innej działalności niż ubezpieczeniowa. Prowadziłoby także do konkluzji, że umowy zawarte przy użyciu tego wzorca są nieważne.
– Skutkiem powyższych ustaleń mogłoby być w mojej ocenie zachwianie pewności obrotu na rynku ubezpieczeniowym i podważenie zaufania klientów oraz potencjalnych klientów, jak również naruszenie interesów ubezpieczonych. Podważone zostałyby bowiem umowy zawarte przy wykorzystaniu kwestionowanego wzorca. W efekcie ubezpieczeni pozbawieni zostaliby usług świadczonych im przez pozwaną spółkę i wystąpiłaby konieczność wzajemnego zwrotu świadczeń, w tym również tych, które zakład ubezpieczeń wypłacił do tej pory osobom uprawnionym – napisał we wniosku o przyłączenie się do procesu Andrzej Jakubiak, przewodniczący KNF. Dodał, że okoliczności takie, z uwagi na powszechność oferowania podobnego rodzaju umów przez inne zakłady ubezpieczeń, mogłyby wpłynąć negatywnie na społeczne postrzeganie rynku ubezpieczeniowego, w szczególności polis na życie, które stanowią ważny mechanizm gospodarczy zapewniający bezpieczeństwo finansowe rodzin.
Można więc wnioskować, że nadzór spodziewa się, iż sąd okręgowy, po ponownym przeanalizowaniu sprawy, wyda wyrok potwierdzający obawy sądu apelacyjnego. Jak powiedziano nam wczoraj w KNF, jej wniosek został przez sąd uwzględniony. – Przystąpiliśmy do postępowania, żeby z jednej strony wesprzeć sąd wiedzą ubezpieczeniową, a z drugiej mieć bieżący dostęp do informacji w ramach postępowania. Pojawia się tam bowiem wątek licencjonowania działalności, co jest dla nas szczególnie interesujące – wskazuje Maciej Krzysztoszek z biura prasowego komisji.
Ubezpieczenia na życie z funduszem kapitałowym są w sprzedaży wielu towarzystw ubezpieczeniowych. Najbardziej popularne były kilka lat temu. Z danych KNF wynika, że obecnie aktywne są prawie 3 mln tego rodzaju umów. Charakteryzują się tym, że tylko część wpłacanej przez klienta składki jest przeznaczana na ochronę życia, czyli finansuje wypłatę świadczenia na wypadek śmierci ubezpieczonego. Reszta jest lokowana w funduszu inwestycyjnym. Takie ubezpieczenia są znane od lat i funkcjonują na wielu rynkach. Problem w tym, że część towarzystw ubezpieczeniowych wprowadziła do oferty produkty, które w razie śmierci ubezpieczonego gwarantowały wypłatę jedynie równowartości składek. Całość środków wpłacanych przez klientów była traktowana jako inwestycja. Ponadto jeżeli klient chciał zrezygnować z umowy ubezpieczeniowej przed jej zakończeniem, musiał pogodzić się z utratą całości lub większości wpłaconych pieniędzy.
I to właśnie te polisy stanowią dziś poważny problem polskiej branży ubezpieczeniowej. – Wielu ludzi czuje się oszukanych przez towarzystwa. Kupując ubezpieczenia, nie mieli świadomości, jaki produkt nabywają, a często wierzyli, że to jest to samo co bankowa lokata. Nie mogą też odzyskać wpłaconych przez siebie pieniędzy – podkreśla Aleksandra Wiktorow, rzecznik ubezpieczonych. Dodaje, że dotąd w kilkunastu procesach indywidualnych sądy przyznały rację klientom i uznały, że towarzystwa ubezpieczeniowe nie mają prawa stosować opłat manipulacyjnych przy likwidacji polisy na poziomie kilkudziesięciu procent wpłaconych składek. Przed sądami w Warszawie toczą się również cztery procesy zbiorowe przeciwko kilku towarzystwom ubezpieczeniowym. – Gdyby sąd okręgowy przychylił się do uzasadnienia sądu apelacyjnego, poszkodowani zyskaliby kolejny oręż w walce z ubezpieczeniami – uważa Aleksandra Wiktorow. Podkreśla, że nie ma nic przeciwko ubezpieczeniom z funduszem, pod warunkiem że są to ubezpieczenia. – Wielokrotnie zwracaliśmy uwagę, że należy doprecyzować definicje w tym zakresie. Wydaje mi się, że bez zmian w prawie się nie obejdzie – twierdzi rzecznik ubezpieczonych.
KNF nie chroniła interesów konsumentów
Jacek Łęski prezes stowarzyszenia Przywiązani do Polisy
Ilu klientów czuje się oszukanych przez firmy ubezpieczeniowe, które sprzedały im polisy z funduszem kapitałowym?
Skala zjawiska jest ogromna, ale bardzo trudna do oszacowania. Ubezpieczyciele ukrywają dane na ten temat. Wiemy, że w kilku pozwach zbiorowych przeciwko towarzystwom ubezpieczeniowym uczestniczy kilkuset klientów. Kolejnych kilkunastu już wywalczyło korzystne dla siebie wyroki w pozwach indywidualnych. Trzeba też pamiętać, że bardzo duża grupa klientów, którzy nabyli kiedyś takie polisy, nie zdaje sobie sprawy, że ich wartość jest dziś o wiele mniejsza niż wartość wpłaconych składek. Jestem przekonany, że gdyby zajrzeli na swoje rachunki i zorientowali się, jak bardzo stopniał ich kapitał, dołączyliby do grona walczących o zwrot pieniędzy. W całym kraju może ich być nawet kilkaset tysięcy. Na razie na podjęcie kroków sądowych decydują się zwykle tylko te osoby, które na mocy umowy z ubezpieczycielami są zobowiązane do opłacania wysokich, nawet kilkutysięcznych składek miesięcznie i nie są już w stanie ich regulować. Reszta albo nie wie, że ma taki produkt, albo nie ma sił na długotrwałą walkę przed sądem.
Co dla poszkodowanych może oznaczać stwierdzenie przez sąd, że polisy z funduszem kapitałowym to nie ubezpieczenia?
To jest absolutnie przełomowe wydarzenie. Jeżeli sąd w uzasadnieniu wyroku uznałby, że to nie umowy ubezpieczeniowe, a jedynie umowy mające je pozorować, i że były zawierane z intencją obejścia prawa, oznaczać to będzie, że wszystkie są nieważne. Każdemu posiadaczowi takiej polisy otwiera to drogę do żądania zwrotu wszystkich wpłaconych składek wraz z odsetkami. Musieliby oczywiście walczyć o to przed sądami, ale wierzę, że po takim wyroku Komisja Nadzoru Finansowego wyda odpowiednią rekomendację, która rozwiąże problem systemowo.
A jak pan ocenia postawę KNF wobec problemu z przywiązanymi do polis?
KNF kompletnie zawaliła sprawę. Nie dostrzegła albo nie chciała dostrzec problemu. W wielu pismach i wystąpieniach prezentowała opinię, że sprzedaż takich polis jest legalna. KNF stawała więc po stronie towarzystw ubezpieczeniowych i przyjmowała ich argumenty. Tymczasem podstawowym zadaniem nadzoru jest ochrona interesów konsumentów. Tak jest napisane w ustawie. W tym wypadku KNF sprzeniewierzyła się temu celowi.