Najwyżej 3 tys. MasterCard World Signia i nieco mniej Visa Infinite. Tyle najbardziej prestiżowych, czarnych kart kredytowych znajduje się w portfelach Polaków. To szacunki.
Większość banków niechętnie ujawnia informacje na ten temat, zasłaniając się tajemnicą handlową. Na podstawie nieoficjalnych danych można wywnioskować, że największymi graczami na tym rynku są Bank Pekao i BRE, które wydały po blisko tysiącu prestiżowych kart. W drugim szeregu znajdują się Raiffeisen, Handlowy, PKO BP, Getin Noble Bank, które mogą mieć po ponad 500 kart.
Bankowcy przyznają, że klientów, których stać na używanie czarnej karty, przybywa, ale powoli. I dzieje się tak niezależnie od koniunktury makroekonomicznej. – Ten segment rynku jest najmniej podatny na zmiany sytuacji gospodarczej – uważa Agnieszka Rumniak-Buczkowska, dyrektorka departamentu produktów i marketingu Pekao. Niestety w porównaniu z innymi krajami osób, które mają w swoim portfelu czarne karty, jest kilkakrotnie mniej.
Obecnie czarne karty kredytowe są dostępne w 10 bankach. We wszystkich, by o taką kartę się ubiegać, trzeba być przede wszystkim klientem private bankingu w danej instytucji. O tym, czy dla danego banku jesteśmy wystarczająco zamożni, by z tej usługi móc korzystać, decydują albo stan konta, albo miesięczne zarobki. Większość banków wymaga legitymowania się aktywami na poziomie co najmniej 500 tys. zł. Taki wymóg stawiają swoim klientom Handlowy i MultiBank należący do BRE. Ale w niektórych instytucjach wymogi są jeszcze większe, np. Millennium i Pekao oczekują przynajmniej 1 mln zł. Te podmioty, które nie wymagają posiadania dużych aktywów, ale zadowalają się odpowiednimi zarobkami, np. BRE Bank, do grona najbogatszych zaliczą osoby o dochodach od 20 tys. zł. Większość wymaga jednak jeszcze wyższych wpływów na konto, np. PKO BP – 25 tys. zł miesięcznie.
Czarna karta kredytowa to nie tylko prestiż, lecz także koszty. Wydanie i roczna obsługa takiego plastiku kosztuje średnio kilkaset złotych – np. w Raiffeisen Banku jest to 800 zł, a w BRE 900 zł. Ale nie ma tu reguły. Niektóre instytucje nie pobierają w ogóle opłat, np. Millennium, a inne – Getin Noble Bank – niektórym klientom każą płacić nawet 2 tys. zł .