Klienci robili zapasy… gotówki. Pojawiły się opóźnienia w jej dostarczaniu. NBP zapewnia, że pieniędzy nie zabraknie.
Na początku tygodnia Związek Banków Polskich powinien przedstawić standard dotyczący „wakacji kredytowych” dla osób i firm, które będą miały problemy z regulowaniem zobowiązań w związku z epidemią koronawirusa. O wsparciu dla klientów jako pierwszy mówił prezydent Andrzej Duda. W minionym tygodniu spotkał się z przedstawicielami sektora bankowego.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że rozwiązanie ma objąć wszystkie grupy klientów i każdy rodzaj pożyczki. Prawdopodobnie możliwość prolongaty spłat kredytu będzie ograniczona do trzech miesięcy. 90 dni bez spłaty kredytu oznacza default, czyli zdarzenie skutkujące koniecznością zawiązywania przez banki rezerw. Wniosek o „wakacje” ma być prosty. Zakładana jest możliwość składania go bez konieczności odwiedzania oddziału bankowego. Jedyna komplikacja – klient powinien uzasadnić odroczenie spłat następstwami epidemii. Chodzi o to, by rozwiązanie nie było nadużywane.
– Nie powinno być tak, że klienci banków płacą za to, że ktoś po prostu chciałby wykorzystać sytuację – podkreślał w rozmowie z DGP Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes ZBP.
Przesunięcie spłaty kredytu było możliwe w bankach również przed wybuchem epidemii.
– PKO Bank Polski ma w swojej ofercie rozwiązanie, które może wesprzeć klientów indywidualnych posiadających kredyt hipoteczny, tj. wakacje kredytowe na trzy miesiące, udzielane raz w roku. Wniosek klient może złożyć w serwisie iPKO – poinformowała Aneta Styrnik-Chaber z biura prasowego banku.
– Klientom indywidualnym oferujemy tzw. wakacje kredytowe. Ponadto klienci mogą skorzystać z karencji w spłacie kapitału do sześciu miesięcy dla kredytów gotówkowych oraz do 12 miesięcy dla kredytów hipotecznych. Wymaga to podpisania aneksu do umowy, pracujemy obecnie nad dodatkowymi ułatwieniami w tym procesie. Pracujemy także nad wprowadzeniem prolongaty w spłacie kapitału dla małych i średnich firm – wskazała Monika Nowakowska z Santander Bank Polska.
Bankowcy liczą na to, że klientom firmowym pomogą zmiany w gwarancjach de minimis – programie prowadzonym od kilku lat przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Już w ubiegłym tygodniu przygotowano projekt rozporządzenia zwiększającego pokrycie gwarancją z 60 proc. do 80 proc. kwoty kredytu. „Dodatkowo BGK zrezygnuje z prowizji pobieranej przy udzieleniu gwarancji, która dzisiaj wynosi 0,5 proc. jej wartości” – podał państwowy bank.
BGK pracuje też nad dopłatami do oprocentowania kredytów dla firm. – Przygotowanie tego rozwiązania zajmie więcej czasu, ale wszystkie zaangażowane instytucje działają w trybie nadzwyczajnym – stwierdziła Beata Daszyńska-Muzyczka, prezes BGK.
Zwiększenie skali gwarancji i dopłaty do oprocentowania będą korzystne dla klientów, ale i dla banków. Dla tych pierwszych oznaczają poprawę sytuacji płynnościowej. Ma to znaczenie zwłaszcza w przypadku przerwania łańcuchów dostaw w związku z epidemią. Instytucjom finansowym podtrzymanie płynności klientów daje możliwość uniknięcia wzrostu portfela należności zagrożonych.
Przed weekendem sektor bankowy stanął jednak przed innymi wyzwaniami – wzrostem popytu na gotówkę i zapewnieniem ciągłości obsługi klientów w placówkach.
– Notujemy zwiększone wypłaty z bankomatów. Ale nie ma problemu z dostępnością do gotówki. Bankomaty są systematycznie uzupełniane – mówił w piątek Łukasz Drywa, odpowiadający za kontakty z mediami w Euronet Polska.
„Gotówki wystarczy dla wszystkich klientów banków” – zakomunikował Narodowy Bank Polski. I wyjaśniał: „Gotówka do banków komercyjnych jest wydawana przez NBP na bieżąco, w całym kraju, bez żadnych opóźnień i ograniczeń. Z powodu zwiększonych wypłat klientów, w niektórych miejscach, mogą występować opóźnienia w dostawie gotówki z centrów logistycznych banków komercyjnych i firm obsługujących gotówkę”.
W miejsce płatności gotówkowych władze rekomendują używanie kart. I tu jednak jest ryzyko zakażenia – w momencie wpisywania kodu PIN. Dlatego pojawił się pomysł na podniesienie do 100 zł limitu wartości transakcji, przy którym wpisanie kodu nie jest potrzebne. Organizacje kartowe już wcześniej dostały zgody NBP na zwiększenie do tej kwoty pułapu, przy którym PIN nie jest potrzebny. Miało to jednak zacząć obowiązywać dopiero w drugiej połowie tego roku.
Część banków zdecydowała o ograniczeniu dostępności placówek. Wybrane oddziały zamknęły Millennium, Pekao czy Bank Ochrony Środowiska. „Może się zdarzyć, że niektóre z naszych placówek wyłączymy z obsługi. Pozostałe placówki będą czynne w godzinach 10.00–16.00. Robimy to ze względu na ograniczenie ryzyka zarażenia” – zakomunikował klientom Pekao. „Zachęcamy do korzystania z banku zdalnie. W bankowości internetowej i mobilnej można zrealizować większość operacji bez potrzeby wychodzenia z domu” – pisał na Twitterze Millennium. Według serwisu PR News, DnB Nord, któremu z obsługi klientów indywidualnych został portfel hipotek, wstrzymał ich obsługę w centrali – pozostawiając możliwość zdalnego kontaktu.