Prezydencka ustawa wspierająca osoby mające umowy indeksowane w obcej walucie wychodzi z zamrażarki. Wciąż nie wiadomo, czy banki z problemami zapłacą za przewalutowanie.
Temat ustawowego przewalutowania kredytów hipotecznych w walutach obcych wisi nad sektorem bankowym od trzech lat. W Sejmie są cztery projekty ustaw. Największe szanse wejścia w życie ma inicjatywa prezydenta Andrzeja Dudy z sierpnia 2017 r. Zakłada ona powołanie specjalnego Funduszu Restrukturyzacji, na który złożą się „frankowe” banki. Ten projekt też utknął w sejmowej podkomisji. Wiele jednak wskazuje na to, że staje przed kolejną szansą na uchwalenie. Jest bowiem co do niego porozumienie między Pałacem Prezydenckim a Sejmem. W poniedziałek na ten temat rozmawiali Jacek Sasin, szef Stałego Komitetu Rady Ministrów, Tadeusz Cymański, poseł PiS i przewodniczący podkomisji, oraz Paweł Mucha, wiceszef Kancelarii Prezydenta.
– Jest determinacja wszystkich zainteresowanych stron, by prace nad ustawą ruszyły i Sejm ją przyjął – mówi DGP Cymański. Jeszcze w tym miesiącu kierowana przez niego podkomisja ma zakończyć prace i przekazać sprawę do Komisji Finansów Publicznych. Jeśli prace w Sejmie będą przebiegały sprawnie, to wczesną wiosną projekt mógłby trafić do drugiego czytania.
Paweł Mucha zwraca uwagę, że obok wsparcia dla kredytobiorców ważne jest także, aby nie naruszyć stabilności systemu bankowego.
Kto zapłaci składkę?
– Jest plan, by wdrożyć ustawę w obecnym kształcie. Obawy czy wątpliwości muszą ustąpić, bowiem obecny kształt ustawy z Funduszem Restrukturyzacji ma jeden walor: dzięki tym rozwiązaniom banki będą – w pozytywnym sensie – przymuszone do wykorzystania tych pieniędzy na restrukturyzację kredytów – podkreśla Tadeusz Cymański.
Projekt zakłada istnienie dwóch funduszy: wspierającego oraz restrukturyzacji. Z pierwszego korzystają wszyscy z kredytami hipotecznymi, którzy mają problem z ich obsługą. Rozwiązanie wprowadzono jeszcze za czasów Platformy Obywatelskiej, ale zostało tak skonstruowane, że niewiele osób mogło z niego zaczerpnąć. Banki wpłaciły na ten fundusz w sumie 600 mln zł, ale tylko ułamek tej kwoty został wykorzystany. Pieniądze miały wrócić do sektora w tym roku, ale pod koniec 2018 r. zdecydowano, że bezterminowo będą czekały na potrzebujących. Tych może przybyć, jeśli przejdzie prezydencki projekt, gdzie warunki pomocy są korzystniejsze.
Czy ustawa nakaże, by instytucje w dobrej kondycji łożyły na te słabe?
Więcej emocji budzi sprawa drugiego funduszu. Ma on służyć przewalutowaniu kredytów, głównie frankowych. Na ten instrument też zrzucą się banki. Kwartalna składka ma wynosić maksymalnie 0,5 proc. wartości portfela kredytów walutowych. Wiele wskazuje na to, że na początek będzie niższa. Jeśli bank nie wykorzysta środków ze swojej puli na przewalutowanie, to z pieniędzy będzie mogła skorzystać konkurencja. Przy maksymalnej składce sektor musiałby liczyć się z dołożeniem do Funduszu Restrukturyzacji ok. 2,5 mld zł rocznie.
– Banki się żalą i podnoszą wątpliwości co do tego rozwiązania. Ale im daje ono szanse, że mogą te pieniądze w pierwszej kolejności wykorzystać na rzecz swoich klientów – uważa Cymański.
Sprawa składki budzi największe kontrowersje w kontekście tego, czy będą ją płaciły banki realizujące plan naprawczy. Chodzi o dwa podmioty: należącego do Leszka Czarneckiego Getin Noble Bank oraz państwowy Bank Ochrony Środowiska. Temat został poruszony m.in. podczas nagranej rozmowy pomiędzy Czarneckim a Markiem Chrzanowskim, poprzednim szefem Komisji Nadzoru Finansowego (zrezygnował po ujawnieniu nagrania, ma obecnie zarzuty przekroczenia uprawnień i przebywa w areszcie). Zarówno były szef nadzoru, jak i Narodowy Bank Polski stoją na stanowisku, że banki przechodzące proces naprawczy nie powinny płacić składki na fundusz, choć ich klienci powinni móc z niego korzystać.
– Jest pewien problem, co z bankami w słabej kondycji. Ale jestem za tym, żeby wszyscy płacili składkę i by ich z niej nie zwalniać. Natomiast można się zastanowić nad jakimiś upustami dla nich, czy to w podatkach, czy w innej formie. To ważna kwestia – uważa Cymański. – Będę liczył na pomoc ze strony NBP, KNF czy Ministerstwa Finansów w przygotowaniu odpowiednich rozwiązań. Te instytucje wiedzą, że taki temat istnieje, ale nie możemy z tego powodu blokować ustawy – podkreśla szef sejmowej podkomisji.
Obawy zagranicy
Z ustaleń DGP wynika, że w ostatnich miesiącach pomiędzy Pałacem Prezydenckim a MF trwały konsultacje co najmniej kilkunastu poprawek. Nasz informator twierdzi, że wciąż na stole jest rozwiązanie zwalniające Getin czy BOŚ ze składki na fundusz, ale dające ich klientom dostęp do przewalutowania.
– To wywoła oskarżenia o dyskryminację inwestorów zagranicznych czy niedozwoloną pomoc publiczną. Jeśli takie poprawki przejdą, to ustawa będzie nazywana lex Getin – mówi nam pragnący zachować anonimowość bankowiec.
Opór przed takimi rozwiązaniami stawiał m.in. niemiecki Commerzbank, do którego należy mBank. Już w październiku 2017 r. pisał o tym m.in. do Mateusza Morawieckiego, wtedy wicepremiera, szefa KNF oraz prezesów Bankowego Funduszu Gwarancyjnego i NBP. „Wprowadzenie takiego mechanizmu (proponowanego wówczas przez NBP – red.) skutkowałoby sytuacją, w której banki znajdujące się w dobrej kondycji finansowałyby w znacznym stopniu przewalutowanie kredytów frankowych udzielonych przez banki objęte planami naprawy. Tym bardziej że bank kontrolowany przez krajowych inwestorów objęty procesem naprawczym może mieć problemy finansowe z uwagi na niewłaściwą politykę kredytową (…)” – czytamy w liście Commerzbanku.