Jeśli komuś się wydaje, że można ustawowo zrównać pozycję wielkich korporacji i obywateli potrzebujących kredytów, to się myli. Nie uda się. I odbieranie bankom kolejnych zabawek, zamiast zadbać o to, aby korzystały z nich z umiarem, spowoduje, że któregoś dnia przedsiębiorcy sięgną wreszcie po brzytwę. A wtedy politykom nie pozostanie nic innego, jak głupio się tłumaczyć, że wskutek interwencji ustawodawczej Polakom poszerzył się uśmiech.
komentarztygodnia
O co chodzi? Już wyjaśniam. W ostatnich miesiącach wielokrotnie pisaliśmy o pozostałościach po bankowym tytule egzekucyjnym w rodzimej procedurze cywilnej. Gdyby ktoś zapomniał, BTE zostało uznane za niezgodne z konstytucją. W starciach z konsumentami dawało bankom zbyt wiele przywilejów. W kodeksie postępowania cywilnego został jednak przepis wywołujący podobne skutki, czyli łatwiejszą egzekucję. Artykuł 485 par. 3 przewiduje, że sąd może wydać nakaz zapłaty, jeżeli bank dochodzi roszczenia na podstawie wyciągu ksiąg bankowych podpisanego przez osoby upoważnione do składania oświadczeń w zakresie praw i obowiązków majątkowych przedsiębiorcy i opatrzonego pieczęcią banku oraz dowodu doręczenia dłużnikowi pisemnego wezwania do zapłaty. Chodzi więc w uproszczeniu o to, że bank może uzyskać nakaz zapłaty na podstawie własnych dokumentów, mimo że przecież nie mają one urzędowego charakteru.
Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło już, że przepis ten zostanie uchylony. „Nie ma powodu, aby bank miał mocniejszą pozycję!” – grzmią politycy. A większość dziennikarzy zaczęła ponadpartyjnie cmokać z zachwytu.
Cóż, rzeczywiście pięknie brzmi. Ale zejdźmy na ziemię. Korporacja, która pożycza pieniądze na procent, zawsze będzie w lepszej sytuacji niż ten, kto do niej przychodzi po kredyt. Zamiast z tym walczyć, stety bądź niestety należy się z tym pogodzić. I jedynie zadbać o to, by ten duży nie kopał tego małego nadmiernie.
Jaki bowiem skutek wywoła to, że ustawodawca utrudni bankom uzyskiwanie nakazów zapłaty? Zaczną się one zabezpieczać w inny sposób. Najprawdopodobniej bardziej dotkliwy i droższy dla kredytobiorców. Powszechnie do obiegu wrócą weksle. Do wyboru, do koloru: tu pan podpisze na 3 mln zł, tu pani złoży podpis pod wekslem in blanco. „Kiedy bank zrealizuje, czyli zabierze pani wszystko, pyta pani? A to pani zajrzy do regulaminu, strony od 234 do 287”. Artykuł 777 kodeksu postępowania cywilnego, zwany pieszczotliwie trzema kosami, stanie się nocną marą każdego kredytobiorcy.
To oczywiście wywoła falę niezadowolenia. A wtedy ustawodawca postanowi znów zainterweniować. I np. zabroni bankom podtykania weksli klientom. Powie, że nie mogą wykorzystywać trzech kos przeciwko poczciwym obywatelom. Tyle że tak można w nieskończoność. A wierzyciel zawsze znajdzie sposób, by się odpowiednio zabezpieczyć. W szczególności, gdy w grę wchodzi hipoteka, gdy jest co dłużnikowi odbierać.
Problemem nie jest wcale to, czy w porządku prawnym jest BTE, jak banki uzyskają nakazy zapłaty czy jak skonstruowane będzie prawo wekslowe. Rzecz w tym, by państwo potrafiło dopilnować, żeby windykować należności tylko od rzeczywistych dłużników, a nie ścigać za wyimaginowane długi. Wystarczy zresztą zobaczyć, jak działa większość firm windykacyjnych w Polsce. Tu szerzą się patologie. Ale walka z nimi niestety wymaga od aparatu państwa o wiele więcej pracy niż uchylenie kolejnego przepisu. ⒸⓅ