- Są kopalnie od lat generujące milionowe straty, ciągnące w dół także te generujące zyski. Utrzymując kilkaset miejsc pracy w jednej, krzywdzi się jednocześnie kilka tysięcy górników z innych, zyskownych zakładów - uważa Sławomir Obidziński, prezes Węglokoksu.
Sławomir Obidziński, prezes Węglokoksu / Dziennik Gazeta Prawna
Węglokoks zaangażował się mocno w ratowanie spółek węglowych. W razie potrzeby – kto będzie ratował Węglokoks?
W ogóle nie zakładamy takiej możliwości. Węglokoks jest najprawdopodobniej jedynym podmiotem znacząco zaangażowanym w górnictwo, który nie potrzebuje żadnej pomocy. Prawdą jest, że z roku na rok spadają nasze obroty związane z eksportem węgla, jest to jednak spowodowane przez czynniki makroekonomiczne, wpływające zresztą na sytuację całej branży.
Ale dziś Węglokoks to nie tylko eksport węgla, dziś to całkiem duża grupa kapitałowa, razem ponad dwadzieścia kilka spółek zależnych, skupionych w trzech branżach – górniczej, hutniczej oraz energetycznej. Na przestrzeni ostatnich lat wyniki finansowe Węglokoksu oraz jego spółek zależnych były więcej niż zadowalające. Nasza grupa jest stosunkowo młoda. Przypomnę, że rozpoczęto jej budowę w 2011 r. Potencjał możliwych synergii w grupie jest nadal bardzo duży, ale już teraz nasza grupa kapitałowa jest zdolna w znacznej mierze rekompensować spadek przychodów z eksportu węgla. Oczywiście, mocne powiązania z branżą górniczą są dla nas dużym wyzwaniem. Dlatego też nie przyglądamy się biernie sytuacji, lecz poprzez nasze zaangażowanie kapitałowe w spółki węglowe po prostu wspieramy ich inwestycje proefektywnościowe. Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że kopalnie bez środków na inwestycje nie będą w stanie poprawić swoich wyników. Przypomnę, iż mamy w tym względzie także już własne doświadczenia – od maja zeszłego roku mamy w strukturze naszej spółki zależnej Węglokoks Kraj dwie, obecnie już zespolone, kopalnie Bobrek i Piekary.
Czy to prawda, że wasza zdolność kredytowa to tylko 100 mln zł? Z jakim wynikiem zakończycie 2016 r.?
Wystarczy spojrzeć na sprawozdania finansowe Węglokoksu i wszystko będzie jasne. Mamy znacznie większą zdolność kredytową niż 100 mln zł, ale też prawdą jest, że jest ona już częściowo wykorzystana, między innymi na zakup obligacji PGG. Chcę podkreślić, że jesteśmy w dobrej sytuacji finansowej – rok zakończymy z zyskiem operacyjnym prawdopodobnie lepszym od roku poprzedniego.
Skonwertowaliście 700 mln zł długów KW na udziały w PGG. Ile one są dzisiaj warte? PGG ma już 400 mln zł straty, a działa od 1 maja.
Efektem biznesplanu przyjętego przez inwestorów Polskiej Grupy Górniczej ma być osiągnięcie przez PGG rentowności „zero+” na koniec przyszłego roku. Tegoroczna strata była zatem założona w procesie dojścia do wyników oczekiwanych na przełomie lat 2017 i 2018. Jednakże wartość naszych udziałów będzie znana dopiero po zamknięciu roku bilansowego w PGG. Analizując procesy zachodzące w PGG na bieżąco, zdajemy sobie sprawę, że nie unikniemy odpisów aktualizujących na koniec tego roku. Oczywiście wpłynie to na nasze ostateczne wyniki finansowe, zarówno samego Węglokoksu, jak i na skonsolidowane wyniki naszej grupy kapitałowej.
Czy zaangażowanie energetyki w przeżywający trudności Polimex-Mostostal, który jest konkurentem dla waszej Huty Pokój, może oznaczać problemy dla tego zakładu?
Trudno odnosić się do projektu, o którym niewiele wiadomo. Nie znamy ani szczegółów, ani celu, w jakim energetyka miałaby zainwestować w Polimex-Mostostal. Jest to poniekąd konkurent należących do Węglokoksu hut, w szczególności Huty Pokój, w zakresie produkcji konstrukcji stalowych. Kluczem do sukcesu na współczesnym rynku jest jakość produktów, ich cena i terminowość. Tymi czynnikami staramy się wygrywać z konkurencją i to się nie zmieni.
Czy da się uratować górnictwo bez likwidacji kopalń? Czy nasz plan ratunkowy ma szansę powodzenia w UE?
Te trudne decyzje należą do zarządów spółek węglowych. Muszą opierać się one nie tylko na rzetelnych analizach finansowych i techniczno-ekonomicznych, ale także uwzględniać często trudny do oszacowania aspekt społeczny. Są kopalnie od lat generujące milionowe straty, ciągnące w dół te zyskowne. Utrzymując kilkaset miejsc pracy w jednej, krzywdzi się jednocześnie kilka tysięcy innych górników z zyskownych kopalń. To niezwykle trudne i niestety najczęściej nieodwracalne decyzje. Z drugiej strony spółek węglowych nie stać już dziś na eksperymenty. Pewnym pocieszeniem w tej dramatycznej sytuacji jest fakt, że parasol osłon socjalnych zagwarantowanych przez rząd pozwala przeprowadzać te działania relatywnie bezboleśnie dla tych górników, którzy wyrażą nimi zainteresowanie. Nie ma też co ukrywać, iż zapewne od tych trudnych decyzji w znacznej mierze zależeć będzie ocena programu naprawczego branży przez Komisję Europejską.