Tydzień po załamaniu systemu energetycznego Półwyspu Iberyjskiego rząd Hiszpanii – gdzie zaczęła się awaria – wciąż nie ma jednoznacznych odpowiedzi w sprawie przyczyn i szczegółów przebiegu blackoutu, którego skutki dotknęły kilkudziesięciu milionów ludzi, również w Portugalii, niektórych regionach Francji i Maroka. Oficjalnie analizy trwają. Dochodzenie w sprawie blackoutu prowadzą równolegle m.in. europejscy operatorzy, wymiar sprawiedliwości oraz specjalna komisja do zbadania awarii powołana przez rząd.
Kto odpowie za energetyczny kataklizm?
W niedzielę hiszpański rząd poinformował, że na wyjaśnienie awarii w południowej części kraju, która wywołała blackout, potrzeba "jeszcze kilku dni". Dzień później potwierdzono, że udało się zidentyfikować trzecią z kolei anomalię działania systemu w ciągu sekund poprzedzających jego załamanie. Mimo pierwszych wypowiedzi polityków portugalskich, którzy dementowali możliwość ataku hakerskiego jako przyczyny blackoutu oraz słów premiera Pedra Sancheza, który kategorycznie odrzucał opinie, iż u źródeł problemu był zbyt duży udział odnawialnych źródeł energii, wicepremierka i szefowa resortu środowiska Sara Aagesen zapewnia, że nie ma mowy o wykluczaniu jakichkolwiek hipotez, w tym cyberataku.
Wicepremierka przyznała, że w felerny poniedziałek „przestały pracować w systemie” panele słoneczne w południowo wschodniej części kraju. Mimo to, jej zdaniem, wskazywanie OZE jako przyczyny blackoutu jest nie tylko przedwczesne, ale też nieodpowiedzialne, bo u źródeł zdarzenia leży bardzo wiele zmiennych. Aagesen podkreśliła też, że system hiszpański wielokrotnie radził sobie z większymi wolumenami energii ze źródeł słonecznych niż miało to miejsce w dniu awarii, a OZE zapewniają krajowi wysoki poziom niezależności energetycznej, stanowiącą wielką wartość w geopolitycznie niestabilnym świecie. Odpowiedzialności za energetyczną katastrofę, której koszty liczone są w miliardach euro, nie chcą wziąć na siebie też zarządzający systemem. Beatriz Corredor Sierra, szefowa Red Electrica, hiszpańskiego operatora sieci, zapewniła ostatnio, że jest ona "najlepsza na świecie".
Według agencji Bloomberga premier Sanchez szuka winnych, których mógłby obciążyć odpowiedzialnością za awarię. Sondaż przeprowadzony przez rządowe Centrum Badań Socjologicznych wskazuje, że ok. 60 proc. Hiszpanów jest niezadowolonych z działania rządu w związku z blackoutem. Na razie nie przekłada się to na sympatie wyborcze Hiszpanów, ale to może się szybko zmienić.
Wielokrotne ostrzeżenia przed blackoutem
Tym bardziej, że wiele wskazuje, iż system zmagał się z narastającą niestabilnością już od pewnego czasu, jednak sygnały te zignorowano. Jak zauważa agencja Reutera, w okresie poprzedzającym blackout wielokrotnie konieczne były interwencje operatora, aby chronić system. Tak było np. 22 kwietnia, na blisko tydzień przed blackoutem, kiedy z powodu nadmiernego napięcia w sieci wstrzymano m.in. ruch pociągów, a przerw w dostawach doświadczyła m.in. rafineria grupy Repsol w Kartagenie.
O tym, że szybki rozwój rozproszonej generacji prądu stanowi coraz większy kłopot dla sieci, operator informował w raportach, a jego spółka-matka Redeia nie dalej niż w lutym wskazywała na problem z bilansowaniem sieci w warunkach ograniczonej informacji o działaniu małych instalacji OZE.
W dyskusji na temat blackoutu wraca także kwestia hiszpańskich planów pożegnania z elektrowniami jądrowymi, które stanowią kluczowy, obok źródeł gazowych, czynnik stabilizujący system energetyczny. Zmiany planów domaga się m.in. opozycyjna Partia Ludowa. Argumenty? Atomówki nie tylko dostarczają nieemisyjną energię w sposób niezależny od czynników pogodowych, ale też wspierają tzw. inercję, ważny parametr stabilizujący sieć i zwiększający jej odporność na nagłe zmiany częstotliwości. Jej podstawowym źródłem we współczesnych systemach energetycznych jest energia tzw. mas wirujących, czyli jednostek, w których wytwarzanie prądu odbywa się poprzez pracę obracających się turbin i generatorów.
Nowa normalność transformacji energetycznej?
Gdy źródła wytwórcze oparte na tym mechanizmie są wycofywane z eksploatacji, poziom inercji systemu spada. W ramach transformacji energetycznej ich miejsce w dużej mierze zastępują zależne od pogody źródła słoneczne i wiatrowe, które charakteryzuje bardzo wysoki poziom zmienności produkcji. Równocześnie sama rozbudowa tego typu mocy może stanowić impuls do ograniczania roli źródeł charakteryzujących się wyższym poziomem kosztów zmiennych, związanych np. z wartością paliwa.
Teoretycznie funkcję, którą spełniają w systemie duże generatory elektrowni konwencjonalnych, mogą spełniać inne urządzenia, np. kompensatory synchroniczne. Ale te alternatywne narzędzia realizacji wiążą się z kosztami, na których poniesienie nie ma kolejki chętnych. Z pewnością nie znaleźli się w porę w Hiszpanii, gdzie (w przeciwieństwie np. do zmagającej się z podobnymi wyzwaniami Irlandii) nie zainwestowano znaczących środków w narzędzia pozwalające na odtworzenie inercji ani też w instrumenty pozwalające zwiększyć dokładność prognoz i zarządzania rozproszoną generacją.
Hiszpania bliżej pożegnania z żegnaniem atomu
Również na to ryzyko wskazywała hiszpańska Redeia, zdaniem której dalsze ograniczanie tzw. mocy dyspozycyjnych – opartych na węglu, gazie czy atomie – podnosi ryzyko ograniczeń w dostawach energii, a tym samym stanowi potencjalne obciążenie dla reputacji operatora. Zwiększenie ryzyka blackoutów w razie przedwczesnego wygaszenia elektrowni jądrowych (jego pierwsza faza jest planowana na 2027 rok) stwierdził też w ubiegłym miesiącu europejski związek operatorów systemowych ENTSO-E. Hiszpanie zapewnili w odpowiedzi, że są w stanie zapewnić bezpieczeństwo dostaw.
Jako na potwierdzony fakt podwyższone ryzyko blackoutów, jakie towarzyszy rosnącemu udziałowi zależnych od pogody OZE w miksach energetycznych wskazują liczne opracowania eksperckie. Dr Raúl Bajo Buenestado z Centrum Studiów Energetycznych teksańskiego Instytutu Bakera dowodzi np., że w wydarzenia z Hiszpanii uwypukliły "dobrze znane słabości" systemów o takich parametrach. Za główny problem należy zaś, jego zdaniem, uznać deficyt usług pomocniczych, takich jak inercja i regulacja częstotliwości. Niezależnie od źródła pierwotnego zakłócenia parametry sieci charakteryzującej się wysokim udziałem jednostek wiatrowych i słonecznych w miksie energetycznym oznaczały, że po prostu nie miała ona zdolności do "absorpcji wstrząsów związanych z utratą generacji".
Przedstawiciele protransformacyjnego Breakthrough Institute przekonują z kolei, że – choć zjawisko totalnego załamania systemu energetycznego, jakiego doświadczył Półwysep Iberyjski, zawsze ma więcej niż jedną przyczynę – nie warto negować prostych faktów, takich jak ten, że przyczyniła się do niego hiszpańska strategia transformacji energetycznej. – Ten blackout nie jest nieuniknionym efektem systemu ze znaczącym udziałem mocy słonecznych i wiatrowych. Ale jest, szczerze mówiąc, tym, czego można się było spodziewać po modelu transformacji energetycznej, na jaki postawił hiszpański rząd: gwałtownego rozwoju OZE, zignorowania zapotrzebowania na moc wirującą, jako środka do zapewnienia stabilizującej sieć inercji (...), mimo głośnych ostrzeżeń ze strony operatorów sieci, a na dodatek brak odpowiednich inwestycji w zdolności sieci do kompensowania tych, powiązanych z OZE, ryzyk – czytamy w ich analizie. Jak dodali, doświadczenia z Półwyspu mogą pomóc przyspieszyć wysiłki transformacyjne, o ile tylko nie zabraknie pokory, by wyciągnąć z nich odpowiednie lekcje, dotyczące m.in. potrzeby utrzymania mocy jądrowych w systemie oraz zaplanowania inwestycji w alternatywne źródła usług sieciowych.
Na kilka dni przed blackoutem hiszpański rząd zasygnalizował, że może dopuścić odstąpienie od pierwotnego harmonogramu wyłączeń „jądrówek”, jeżeli o wydłużenie pracy reaktorów będą wnioskować operatorzy poszczególnych jednostek. Dziś deklaruje, że w dalszym ciągu czeka na wnioski ze strony spółek. Twardo oponuje zarazem przed łączeniem kwestii odejścia od atomu z tragicznymi wydarzeniami z zeszłego tygodnia. ©℗