Polska powinna przyjąć Strategię Rozwoju Przemysłu Morskich Farm Wiatrowych – uważają autorzy raportu o tej samej nazwie, o którym piszemy przedpremierowo. Opracowały go Fundacja Wind Industry Hub oraz Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej, które podkreślają, że potencjał gospodarczy sektora offshore to ponad 400 mld zł wydatków do 2050 r. na morskie farmy wiatrowe w Polsce i kilkukrotnie większy potencjał eksportu na rynek unijny. W związku z tym, przyjęcie strategii na poziomie dokumentu rządowego jest według nich „kluczowym krokiem, by nadać jej formalny charakter i zagwarantować systemowe wsparcie na poziomie krajowym”.

Zaproponowany przez branżę termin przyjęcia strategii jest ambitny – proponują, by nastąpiło to do 30 czerwca 2025 r. Do końca roku miałby powstać szczegółowy dokument implementacyjny. Wynika z terminów kontraktowania komponentów i usług dla projektów tzw. drugiej fazy offshore, czyli projektów, które powstaną po 2030 r., a dla których pierwsza aukcja ma odbyć się jeszcze w tym roku.

- Kampania inwestycyjna w morskie farmy wiatrowe nie jest porównywalna z żadnym innym przedsięwzięciem rozwojowym we współczesnej Polsce. Mówimy o skali 300 mld zł nakładów inwestycyjnych w perspektywie 2040 roku – mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. I dodaje: - Jeśli do tego dodamy kolejne miliardy inwestycji w lądową energetykę wiatrową to otrzymujemy obraz największego projektu transformacji energetycznej w historii kraju.

Miliard złotych rocznie, by zbudować polskich „czempionów” dla morskiej energetyki wiatrowej

Według autorów, strategia rozwoju przemysłu morskich farm wiatrowych mogłaby być przydatnym wkładem do unijnej strategii przemysłowej, która ma pokazać, jakie produkty i usługi mają stać się „europejskimi czempionami” – być produkowane w Unii, a nie importowane, zabezpieczając autonomię technologiczną Europy. Dziś europejscy dostawcy w łańcuchu dostaw dla morskiej energetyki wiatrowej znajdują się przede wszystkim w Niemczech, Danii, Wielkiej Brytanii, Holandii i Belgii, gdzie najszybciej rozwija się offshore. Coraz większa staje się jednak konkurencja spoza Europy, a europejskie moce produkcyjne wkrótce mogą być „niewystarczające w bardzo wysokim stopniu”. Tymczasem, jeśli obecny udział unijnego przemysłu w zaspokajaniu popytu regionalnego zostałby utrzymany, do 2030 r. inwestycje w łańcuch dostaw dla czystych technologii mogłyby wynieść 52 mld euro, a w przypadku ambicji zaspokajania całego unijnego popytu – nawet 119 mld euro.

Według autorów, jednym z zagrożeń dla budowy morskich farm wiatrowych jest brak jasnej strategii łańcucha dostaw ze strony rządu. Tymczasem budowa morskiej farmy wiatrowej składa się z wielu etapów, w których uczestniczą firmy zajmujące się inżynierią morską, logistyką czy technologiami energetycznymi. Instalacje składają się z morskich turbin wiatrowych z fundamentami, kabli morskich i stacji transformatorowych. W porównaniu do początków offshore, skala przedsięwzięcia cały czas się zwiększa – podczas gdy w latach 90. turbiny miały 0,5-2 MW, w tym roku mogą mieć nawet 14 MW. Moc średniej turbiny na morzu jest ponad dwukrotnie większa niż w przypadku tej stawianej na lądzie. Autorzy wskazują, że na przestrzeni lat obniżyły się koszty wszystkich komponentów oraz skróciły cykle instalacyjne, a łańcuch dostaw stał się bardziej konkurencyjny. Pamiętać jednak należy, że w ostatnim czasie europejska branża offshore mierzy się z rosnącymi kosztami, o czym pisaliśmy w ostatnim artykule:

Branża wskazuje, że Polska mogłaby stać się „czempionem” w zakresie budowy turbin wiatrowych, a także transformatorów i usług instalacji morskich farm wiatrowych oraz produkcji i instalacji kabli lądowych i morskich. Od 2027 r. polskie firmy miałyby mieć zdolność montażu morskich stacji transformatorowych i elementów przejściowych dla farm wiatrowych w Polsce. To wszystko wymaga jednak inwestycji – programy dotacyjne lub pożyczkowe miałyby zapewniać co najmniej 1 mld zł rocznie na inwestycje, w tym w ramach programów Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej czy grantów rządowych.

Skąd potrzeba wielomiliardowego wsparcia, skoro potencjalny rynek jest tak duży? - Przedsiębiorcy potrzebują pokonać bariery wejścia, takie jak certyfikacja, wymagania jakościowe, finansowanie czy uzyskanie gwarancji bankowych. Wsparcie jest więc potrzebne przede wszystkim na początku, choć widzimy też przykłady przedsięwzięć, dla których wystarczające były bardzo dobre analizy rynku - mówi DGP Janusz Bil, prezes ORLEN Neptun.

Do tego autorzy chcą, by zapewnić pieniądze na innowacje, w czym miałoby pomóc centralne laboratorium offshore wind w Polsce oraz 200 mln zł przyznawane w ramach konkursów na działania badawczo-rozwojowe dla firm. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju mogłoby uruchamiać corocznie wart 100 mln zł program dotyczący nowych technologii w morskiej energetyce wiatrowej. Łącznie autorzy określili 10 pakietów, które byłyby przydatne (w tym właśnie np. innowacyjności, edukacji i pracy czy pakiet rynkowy).

Polskie plany morskiej energetyki wiatrowej a polski łańcuch dostaw

Aktualne dokumenty rządowe zakładają, że do 2030 r. w Polsce powstanie 5,9 GW mocy w morskiej energetyce wiatrowej, a do 2030 r. – 18 GW. Tymczasem Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej szacuje, że całkowity potencjał Polski w tym zakresie wynosi 33 GW i apeluje o przyjęcie takiej właśnie perspektywy do 2050 r., co zapewniłoby „ciągłość popytu w Polsce”.

W przypadku całej Unii Europejskiej, cele to 86-89 GW mocy w offshore do 2030 r., 259-261 GW do 2040 r. oraz 355-366 GW do 2050 r.

Autorzy raportu wskazują, że na podstawie doświadczeń z budowy pierwszych morskich farm wiatrowych w Polsce można stwierdzić, że „mimo dużej liczby zainteresowanych przedsiębiorstw, notowany jest niski odsetek uczestnictwa w krajowych projektach”. Według badania Banku Gospodarstwa Krajowego, w Polsce jest ponad 200 przedsiębiorstw, które mogłyby brać udział w realizacji projektów offshore, jednak aktywnie uczestniczy w nich tylko 20, a 112 planuje się w nie zaangażować. Problemem jest brak polskich dostawców na poziomie Tier 1, co utrudnia zaangażowanie także dostawców dalszego rzędu. W 2023 r. 63,5 proc. ankietowanych interesariuszy rynku energii wiatrowej stwierdziło, że „mogłoby być lepiej”, jeśli chodzi o udział polskich przedsiębiorstw w budowie pierwszej fazy projektów morskich farm wiatrowych.

Pierwszą polską inwestycją w morską energetykę wiatrową jest projekt Baltic Power, realizowany przez Grupę ORLEN wraz z Northland Power. Jak mówi prezes ORLEN Neptun, Janusz Bil, zawarto w nim kontrakty z polskimi dostawcami m.in.: na „dwie konstrukcje morskich stacji elektroenergetycznych, dostarczenie kabli lądowych, budowę lądowej stacji elektroenergetycznej oraz bazy serwisowej w Łebie”. W całym cyklu życia projektu udział polskich dostawców wyniesie co najmniej 21 proc.

Z kolei w dłuższej perspektywie, do 2040 r., ORLEN chce, żeby udział polskich dostawców w projektach offshore wyniósł co najmniej 45 proc.

Jak mówi nam Janusz Bil, prezes ORLEN Neptun, spółka jest na dobrej drodze do realizacji tego celu. - Widzimy duży entuzjazm ze strony dostawców oraz znacznie lepsze przygotowanie i zrozumienie łańcucha dostaw niż w przypadku projektów I fazy. Powstają też już inwestycje, które będą wspierać budowę kluczowych komponentów na terenie Polski, takich jak wieże czy montownie elementów turbin – tłumaczy. Dodaje, że dostawcy oczekują jednak klarownej wizji rozwoju całego sektora. - Potrzebują pewności, że inwestycje offshore wind będą realizowane zanim zainwestują wielomilionowe środki w budowę fabryk i rozwój swoich przedsiębiorstw – podkreśla.

Obecnie spółka jest w fazie przygotowań do projektu Baltic East. - Kontraktację głównych dostawców, czyli tzw. Tier 1 rozpoczniemy w 2026 lub 2027 r.

Obecnie jesteśmy w fazie wczesnego dewelopmentu, w której już teraz zaangażowanych jest kontraktowo sporo polskich firm. Prowadzimy równolegle kolejne postępowania zakupowe i po świętach wielkanocnych będziemy mogli powiedzieć więcej na ten temat. Udział polskich przedsiębiorstw na tym etapie jest naprawdę duży – mówi Janusz Bil.

Politycy z nadzieją patrzą na offshore

Do dokumentu pozytywnie odnieśli się przedstawiciele rządu, piszący słowa wstępne do raportu.

Robert Kropiwnicki, sekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych wskazuje, że realizacja celów związanych z morską energetyką wiatrową wymaga ogromnych inwestycji. - W najbliższych latach wartość nakładów na morską energetykę wiatrową sięgnie setek miliardów złotych – mówi. Dodaje, że zgodnie z projektem KPEiK, po 2040 r. energia z wiatru może odpowiadać nawet za połowę energii elektrycznej. Zauważa, że „tak znaczne inwestycje, ich skala oraz zaawansowanie technologiczne stanowią szansę rozwoju dla rodzimego przemysłu”, a „już teraz około 300 polskich firm ma kompetencje w produkcji elementów konstrukcyjnych i eksploatacyjnych dla branży offshore”. W projekty angażują się spółki Skarbu Państwa, a „rozwój morskiej energetyki wiatrowej jest szansą nie tylko dla stoczni, ale także dla przemysłu stalowego, metalowego oraz firm usługowych i serwisowo-instalacyjnych” – podkreśla. MAP chce wspierać spółki w pozyskiwaniu finansowania dla projektów.

Z kolei Michał Jaros, sekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju i Technologii podkreśla, że określenie wizji rozwoju gospodarczego wymaga bliskiej współpracy polskiej administracji oraz środowisk biznesowych i społecznych. Dokument zaprezentowany przez PSEW i Wind Industry Hub „traktuje jako merytoryczną podbudowę, ekspercki głos, wspierający państwowe procesy planistyczne i inspirujący do działania”. „Z zainteresowaniem podjąłem dialog z sektorem wiatrowym zmierzający do wypracowania dla tej branży założeń strategicznych i ich wdrożenia” – dodaje Jaros.

Miłosz Motyka, podsekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska uważa, że Polska ma szansę stać się liderem w regionie w zakresie rozwoju MEW. „To nie tylko odpowiedź na wyzwania klimatyczne, ale także impuls dla krajowej gospodarki” – wskazuje, a dokument traktuje jako „dobry punkt startowy do wypracowania obiektywnej i realistycznej strategii, uwzględniającej warunki regulacyjne, inwestycyjne oraz technologiczne”.

Wypowiedzieli się także m.in. senator Stanisław Gawłowski, który uważa, że „Polska potrzebuje własnej strategii rozwoju przemysłu czystych i zasobooszczędnych technologii, by rozwinąć krajowy potencjał”, a Wojciech Bałczun, prezes zarządu Agencji Rozwoju Przemysłu stwierdza, że dokument „odpowiada na wyzwania naszych czasów” i „jedynie poprzez mądrą politykę przemysłową, Unia Europejska może stać się beneficjentem dywersyfikacji energetycznej”.