Ministerstwo Klimatu i Środowiska przekazało, że zakończyło postępowanie ws. ewentualnego udzielenia koncesji na wydobycie węgla brunatnego ze złoża Złoczew spółce zależnej Polskiej Grupy Energetycznej – PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna (PGE GiEK). Nieoficjalnie wiadomo, że to koniec rozmowy o nowych inwestycjach w węgiel brunatny.
Złoże Złoczew jest położone w południowo-zachodniej części województwa łódzkiego. Rozciąga się wąskim pasem o szerokości 1000-1500 m na przestrzeni ok. 10 km na terenie trzech gmin: Złoczew, Burzenin w powiecie sieradzkim oraz Ostrówek w powiecie wieluńskim. W Polityce Energetycznej Polski do 2040 r., strategicznym dokumencie definiującym kierunek rozwoju polskiej energetyki w wersji z 2021 r., złoże zostało uznane za perspektywiczne „ze względu na swój strategiczny charakter”, z którego to powodu zostawiano sobie możliwość późniejszego skorzystania z niego. Jednak kluczową rolę w podjęciu decyzji miały odegrać ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla w ramach systemu EU ETS, warunki środowiskowe i rozwój nowych technologii.
Do tej pory złoże węgla brunatnego w Złoczewie miało być opcją awaryjną, jeśli chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego kraju. Według pierwotnych planów miało to być źródło surowca na potrzeby Elektrowni Bełchatów. Jednak węgiel brunatny ze względu na swoją gliniastą strukturę nie nadaje się do transportowania na długie dystanse, w przeciwieństwie do węgla kamiennego. Z tego powodu elektrownie na węgiel brunatny zazwyczaj powstają w bezpośredniej bliskości do kopalń, tak by surowiec mógł zostać przetransportowany do bloków za pomocą taśmociągów. Odkrywka Złoczew znajdowałaby się jednak ok. 50 km od Elektrowni Bełchatów, co oznacza, że eksploatacja złoża wiązałaby się z budową nowej elektrowni węglowej. Nieoficjalnie z kręgów rządowych słyszymy, że budowa nowej jednostki byłaby więc wysoce problematyczna, bo zamiast tego miliardy złotych mogłyby zostać wydane na inwestycje, np. w źródła odnawialne czy atom, a ponadto zewnętrzni inwestorzy obecnie nie chcą słyszeć o nowych „brudnych” inwestycjach w energetykę.
Zdaniem Bernarda Swoczyny, eksperta Fundacji Instrat, przyszłość kompleksu w Bełchatowie jest już znana, a zakończenie postępowania ws. Złoczewa to tylko kolejne przypieczętowanie tej decyzji. – W najbliższych latach wydobycie węgla będzie spadać, gdyż coraz częściej zamiast z węgla prąd wytwarzany jest z wiatru i słońca – mówi DGP.
Jak dodaje, przyszłością węgla brunatnego w Polsce jest dokończenie eksploatacji obecnych odkrywek w ciągu najbliższych kilkunastu lat. Otwieranie nowych, w tym Złoczewa, jest nieopłacalne, bo koszt budowy każdej odkrywki jest ogromny, a nieopłacalne jest utrzymywanie kompleksu, który pracowałby tylko przez niewielką część roku. – Warto pamiętać, że złoże Złoczew jest cieńsze i głębiej położone niż złoże Bełchatów eksploatowane od lat 80. XX w. Z tego powodu węgiel ze Złoczewa byłby znacznie droższy, a do tego dochodziłby koszt transportu na odległość kilkudziesięciu kilometrów do elektrowni – mówi Bernard Swoczyna. Dodaje, że możliwość eksploatacji Złoczewa czy innych nowych odkrywek nigdy nie była więc zbyt prawdopodobna ani opłacalna.
Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu zdaje się to potwierdzać. W dokumencie, który wyznacza kierunki rozwoju polskiej energetyki do końca dekady, przewidziane są wielomiliardowe wydatki na górnictwo, m.in. dopłaty do zmniejszenia zdolności produkcyjnych (16 mld zł), osłony w górnictwie węgla brunatnego (2 mld zł) czy wsparcie regionów węglowych przez przekwalifikowanie pracowników i inwestycje w nowe źródła energii. Nie ma jednak mowy o inwestycjach w nowe moce wytwórcze w blokach węglowych ani o budowie nowych kopalni. W kolejnej dekadzie będzie to jeszcze mniej prawdopodobne. ©℗