Dwa miesiące temu wiceminister klimatu i środowiska Krzysztof Bolesta zapowiadał: − Finalizujemy szczegóły umowy z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów, któremu Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) będzie płacił za kontrole rynku pomp ciepła.
Badania miały być przeprowadzane w Instytucie Ochrony Środowiska, jednak do tej pory NFOŚiGW nie przekazał pieniędzy UOKiK. Ministerstwo Klimatu zapewnia jednak, że umowa pomiędzy UOKiK a IOŚ może zostać podpisana jeszcze w sierpniu. Na razie jej nie ma.
Bolesta zapowiedział współpracę tych jednostek po ogłoszeniu wyników kontroli wykonanych przez UOKiK, Izbę Handlową i Krajową Administrację Skarbową. W czerwcu okazało się, że po sprawdzeniu 564 pomp ciepła wyprodukowanych poza Unią Europejską aż 94 proc. miała nieprawidłowości. − Zweryfikowaliśmy, czy urządzenia mają prawidłowo sporządzone etykiety efektywności energetycznej, karty informacyjne produktu, dokumentację techniczną oraz czy posiadają oznakowanie CE i deklarację zgodności – wylicza UOKiK. Niespełnienie tych wymagań zdaniem urzędu prowadziło do tego, że kupujący nie mieli wystarczających danych, by podjąć świadomą decyzję. Ostatecznie tylko 101 pomp zostało dopuszczonych do obrotu (z czego 62 po działaniach naprawczych).
Wzrost wyhamował
W 2023 r. globalna sprzedaż pomp ciepła spadła o 3 proc., co miało związek z wysokimi stopami procentowymi i inflacją. Tymczasem według Międzynarodowej Agencji Energii, aby zrealizować scenariusz zerowej emisji netto do 2050 r., liczba pomp ciepła powinna się zwiększyć niemal trzykrotnie do 2030 r.
W Polsce – po rekordowym 2022 r., kiedy według szacunków Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła (PORT PC) sprzedano w Polsce aż 203 tys. urządzeń – sprzedaż spadła do 124 tys. w 2023 r. Mimo wszystko było to aż o 34 proc. więcej niż dwa lata wcześniej. W ostatnich miesiącach pompy ciepła są jednak coraz rzadziej wybieranym źródłem ciepła w programie „Czyste powietrze”. Pod koniec 2022 r. i na początku 2023 r. decydowało się na nie nawet 63 proc. osób, w czerwcu zaledwie 27 proc. Tak złego wyniku nie odnotowano od 2021 r. Zamiast pomp ciepła w programie królują teraz kotły na biomasę.
Kontrole po zaniedbaniach
Planowane kontrole oraz uszczelnienie programu „Czyste powietrze” ma związek ze zgłaszanymi wcześniej nieprawidłowościami, które prowadziły do dotowania nieefektywnych lub niedostosowanych do konkretnych domów pomp ciepła. Skutkowało to osławionymi „rachunkami grozy”. W związku z tym od 14 czerwca na liście zielonych urządzeń i materiałów (ZUM) mogą się znajdować tylko te pompy, dla których producenci dostarczyli raport z badań wykonanych w akredytowanym laboratorium na terenie UE/EFTA. Tylko do końca tego roku możliwy miał być także wpis na listę na podstawie ważnego certyfikatu HP Keymark, EHPA Q lub Eurovent.
– Na decyzję o wprowadzeniu obowiązkowej certyfikacji dla pomp ciepła na liście ZUM wpływ miały zgłoszone wcześniej nadużycia polegające na podawaniu w kartach produktów i etykietach energetycznych niepotwierdzonych badaniami parametrów – przekazuje nam MKiŚ.
W poniedziałek na liście ZUM było do wyboru prawie 1,7 tys. urządzeń. Przed wprowadzeniem zmian było ich ok. 4,2 tys. Jak przekazuje nam MKiŚ, od 14 czerwca wpłynęło ponad 5 tys. zgłoszeń, jednak większość z nich została odrzucona. – Wiele z nich zawierało błędy uniemożliwiające wpisanie pomp ciepła na listę ZUM – przekazuje nam resort.
Spór o zmiany
Kolejne zmiany w programie „Czyste powietrze” szykują się już w nowym roku. Teoretycznie na liście ZUM mają się wtedy znaleźć tylko te urządzenia, dla których wykonano badania w europejskich laboratoriach, a znaki jakości mają już nie być akceptowane. Jest to problematyczne m.in. dla dużych europejskich producentów, którzy obawiają się, że nie zdążą spełnić nowych wymogów. Jednym z nich jest Bosch, który w ofercie ma ponad 200 zestawów pomp ciepła. W czerwcu spółka informowała nas, że realizacja niezbędnych badań byłaby bardzo czasochłonna i kosztowna. – Wciąż nie wiemy, czy nasze pompy ciepła zostaną umieszczone na liście ZUM 1 stycznia 2025 r., chociaż posiadamy europejskie certyfikaty gwarantujące ich wysoką jakość – twierdzi Bosch, podkreślając, że poprzez organizacje branżowe firma wciąż prowadzi rozmowy z Ministerstwem Klimatu.
– Zaproponowaliśmy kompromis, zgodnie z którym znaki jakości, takie jak HP Keymark, byłyby akceptowane, o ile badania są wykonane w laboratorium znajdującym się na terenie Unii Europejskiej lub EFTA. Liczymy na to, że ministerstwo w najbliższych dniach podejmie decyzję w tym temacie – mówi DGP Paweł Lachman, prezes PORT PC.
Sprzeciwia się temu m.in. Izba Gospodarcza Urządzeń OZE. „Zaskakujące jest, na jakiej podstawie w czerwcu dopuszczono do Programu Czyste Powietrze pompy ciepła ze znakami jakości, które nie muszą przedstawiać raportów z badań, aby znaleźć się na liście ZUM. Ministerstwo, pomimo wcześniejszych zapewnień, że znaki jakości będą akceptowane tylko do końca roku, rozważało na spotkaniu pozostawienie ich na stałe” – czytamy na stronie IGU OZE. „My, przedstawiciele Izby Gospodarczej Urządzeń OZE jako wyłącznie polskie podmioty, zdecydowanie mówimy NIE” – dodała izba.
Zgodnie z zapowiedziami NFOŚiGW w nowym roku beneficjenci przy wymianie źródła ciepła będą musieli także wykonać termomodernizację, jeśli budynek tego wymaga. W zasadach programu jest ona określona jako wykonanie audytu energetycznego oraz wykonanie działań, które zmniejszą zapotrzebowanie na energię użytkową do 80 kWh na 1 mkw. rocznie lub o min. 40 proc.
Według Grzegorza Kowalskiego, doradcy zarządu w Energia Plus, taka definicja nie sprzyja temu, żeby termomodernizacja była wykonywana w najbardziej efektywny sposób. – Aby wybrać działania, które przyniosą najlepsze efekty, audytor powinien przeanalizować wszystkie możliwe zabiegi pod kątem okresu zwrotu z inwestycji. Następnie powinien zaproponować te rozwiązania, które najszybciej się zwrócą. Dziś jednak może zaproponować dowolny sposób termomodernizacji, czyli np. wymianę okien, mimo że dużo lepsze efekty przyniosłoby docieplenie ścian zewnętrznych. Może więc wybrać te inwestycje, które są prostsze i bardziej marżowe, a nie te, które przyniosą najlepsze efekty – mówi Grzegorz Kowalski. ©℗