Podejmując decyzję o bonie energetycznym, rząd wziął poprawkę na oczekiwania społeczne. – Cena energii stała się interfejsem dyskusji z wyborcami – uważa Joanna Maćkowiak-Pandera, prezeska Forum Energii.
Analitycy ING Banku Śląskiego szacują, że w scenariuszu przedstawionym przez MKiŚ wzrost cen prądu i gazu podbije inflację CPI o ok. 1,7 pkt proc. To wskaźnik, który ilustruje wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych, czyli najczęściej kupowanych przez gospodarstwa domowe w kraju, i był porównywany ze scenariuszem wydłużenia mrożenia cen energii na obecnym poziomie.
– Przyjmujemy szacunki ministerstwa jako nowy scenariusz bazowy, co przesuwa ścieżkę inflacji na drugą połowę 2024 r. w górę o ok. 1 pkt. proc. względem naszych wcześniejszych oczekiwań. Oznacza to, że w grudniu 2024 r. inflacja CPI może być zbliżona do 5,5 proc. r./r. Nadal oczekujemy, że do końca 2024 r. stopy NBP pozostaną bez zmian – oceniają eksperci ING.
Znacznie bardziej optymistycznie implikacje rządowej propozycji ocenił wczoraj w Katowicach minister finansów Andrzej Domański. Według opracowanego w jego resorcie Wieloletniego Planu Finansowego w scenariuszu całkowitego odmrożenia cen tegoroczna inflacja konsumencka wyniesie w Polsce 5,2 proc. Domański poinformował jednocześnie, że ze wstępnych szacunków wynika, że zastosowanie osłon przewidzianych w rządowym projekcie pozwoli obniżyć ten wskaźnik „przynajmniej o 1 punkt proc.” – a więc nieznacznie powyżej celu inflacyjnego.
Wcześniej Rafał Benecki, główny ekonomista banku, oceniał w rozmowie z Forsal.pl, że w alternatywnym scenariuszu uwolnienia cen prądu do poziomu ustalonego w taryfie (739 zł/MWh) oprócz wzrostu rachunków za prąd o 60 proc. mielibyśmy do czynienia z natychmiastowym wzrostem inflacji o 2,5 pkt. proc.
Zdaniem Adama Antoniaka, analityka ING Banku Śląskiego, dalsze utrzymywanie sztucznie zaniżonych cen prądu w pewnym momencie przestało mieć jednak uzasadnienie ekonomiczne. – Pamiętajmy, że ceny prądu i gazu są zamrożone na poziomie z 2022 r., więc nie pasuje to już do obecnych realiów. Wprawdzie inflacja w ostatnich latach była wysoka, ale prąd drożał o wiele wolniej. Doszło do tego, że energia elektryczna stała się wręcz tania w stosunku do innych kosztów ponoszonych przez gospodarstwa domowe. Nie zachęcało to do oszczędności zużycia – ocenia Antoniak w rozmowie z DGP.
Mrożenie cen prądu powoduje też koszty fiskalne. – Było to finansowane m.in. z długu, na który my wszyscy jako obywatele się składamy, spłacając odsetki od zaciągniętych zobowiązań w formie obligacji. Dlatego przychodzi czas na to, by zacząć normalizować ceny prądu. Jednak sytuacja jest na tyle skomplikowana, że z jednej strony staramy się liberalizować regulacje dotyczące cen prądu, a z drugiej – zostanie przedłużone funkcjonowanie taryf do końca 2025 r. Natomiast do tego czasu sytuacja na rynku może się bardzo zmienić, mniej więcej tak, jak zmieniła się w ciągu dwóch ostatnich lat – mówi rozmówca DGP.
O bonie energetycznym na EKG w Katowicach
Wczoraj, gdy nad projektem obradował w Katowicach rząd, dyskusja o cenach energii toczyła się również na Europejskim Kongresie Gospodarczym, gdzie część uczestników otwarcie wyrażała swoje rozczarowanie kształtem rządowego projektu. – Bon energetyczny to była nasza rekomendacja z listopada, bardzo nam się podoba, że ministerstwo ją podchwyciło, ale nasza rekomendacja była taka, żeby wprowadzić bon zamiast mrożenia cen, a jesteśmy w punkcie, w którym mamy i mrożenie cen, i bon, i w ogóle wszyscy boją się odezwać na temat cen energii. A cena energii jest platformą komunikacji z inwestorami – mówiła Joanna Maćkowiak-Pandera, prezeska Forum Energii.
Dziś, jak dodała, inwestorzy mają problem, bo „nikt nie wie, co się wydarzy i jak nerwowo (zadziała) nasz rząd, decydenci i co zaplanują w związku z tym, że będą się tak strasznie bali, że cena energii o 5 groszy wzrośnie i jak to powiedzieć wyborcom”. – Problemem jest to, że cena energii stała się interfejsem dyskusji z wyborcami – podkreśliła. Pytany o plany rządu Rafał Gawin, szef Urzędu Regulacji Energetyki, odpowiedzialny m.in. za postępowania taryfowe, sugerował z kolei, że kształt forsowanych przepisów jest wypadkową oczekiwań społecznych rozbudzonych przez skalę interwencji państwa w okresie kryzysu.
Szok po kryzysie wygasa
– Jest naturalne, że rynek nie lubi interwencji, ale czasem jest ona konieczna. Dziś szok związany z kryzysem energetycznym wygasa, ale żeby podwyżki nie były zbyt bolesne, państwo odmraża ceny energii stopniowo. Propozycje rządu nie są wolne od wad, świadczenia w ramach bonu prawdopodobnie są zbyt niskie, żeby uchronić grupy wrażliwe, ale zasadnicza logika działania jest słuszna. Zupełne odmrożenie cen energii w tym momencie byłoby ryzykowne – komentuje dr Jakub Sawulski, główny ekonomista Fundacji Instrat i były urzędnik Ministerstwa Finansów. Również Szymon Wieczorek, analityk Instytutu Jagiellońskiego, wskazuje, że odmrażanie cen energii stopniowo spowoduje, że te zmiany będą łagodniejsze dla gospodarstw domowych, niż gdyby doszło do pełnego urynkowienia cen w sposób skokowy. – Urynkowienie musi zostać wprowadzone prędzej niż później. Lepiej rozłożyć to w czasie, niż robić to skokowo – mówi DGP. ©℗
Taryfy po nowemu
Projekt nakłada na przedsiębiorstwa energetyczne obowiązek złożenia wniosków o zmianę taryfy obrotu energią elektryczną, które mają obowiązywać do 31 grudnia 2025 r. Ministerstwo Klimatu i Środowiska szacuje, że nowa taryfa na sprzedaż prądu mogłaby zostać obniżona z obecnego poziomu 739 zł/MWh do 600 zł/MWh. Natomiast od lipca do grudnia 2024 r. cena maksymalna została ustalona na 500 zł/MWh. Na dystrybutorów gazu również został nałożony obowiązek złożenia nowych wniosków taryfowych i ustalenia cen maksymalnych na poziomie taryfy oraz rezygnacji z mrożenia stawek dystrybucji od 1 lipca 2024 r.