Znaczenie tego sektora maleje, a jak argumentują finansiści, wsparcie dla niego byłoby z pożytkiem dla całej gospodarki.
Kredyty dla przedsiębiorstw niefinansowych, które w końcu 2015 r. stanowiły równowartość prawie 67 proc. PKB, w połowie 2023 r. były warte już niespełna 59 proc. Wartość kredytów dla gospodarstw domowych obniżyła się w tym czasie z 36 proc. PKB do 25 proc., schodząc do poziomu sprzed globalnego kryzysu finansowego. Wydatki polskich firm i konsumentów na ubezpieczenia zmniejszyły się z prawie 3 proc. PKB do 2,5 proc. (spadła także relacja sumy bilansowej zakładów ubezpieczeń do PKB). Aktywa funduszy emerytalnych zaliczyły zjazd z 7,9 proc. do 7,3 proc., choć okresowo był wzrost do ponad 9 proc. Kapitalizacja krajowych spółek notowanych na warszawskiej giełdzie w końcu 2022 r. nie przekraczała już 20 proc., choć siedem lat wcześniej odpowiadała prawie 30 proc. PKB.
Takie spadki to sygnał, że znaczenie sektora finansowego dla gospodarki stopniowo maleje. Chodzi o ograniczenie możliwości rozwijania konsumpcji, ale przede wszystkim inwestycji. O ile w przypadku tej pierwszej konieczność wydawania jedynie posiadanych już pieniędzy nie niesie zagrożenia, o tyle w odniesieniu do nakładów na środki trwałe hamowanie oznacza, że jako gospodarka tracimy.
Tych spadków nie można w całości przypisać efektom rządów PiS. To również konsekwencja wysokiej inflacji z ostatnich dwóch lat, która sprawiła, że nominalna wartość produktu krajowego brutto poszła mocno w górę, obniżając relacje innych zmiennych do PKB. Innymi słowy – gospodarka szła do przodu, finanse zostały w tyle. Zwłaszcza bankowcy i przedstawiciele rynku kapitałowego wskazują, że bez zwiększenia skali finansowania trudno o zwiększenie potencjału gospodarki.
Zmiana władzy prowokuje więc do pytań o to, jak pomóc rynkowi finansowemu wrócić na ścieżkę rozwoju. Realizacja oczekiwań poszczególnych segmentów pomogłaby nie tylko im samym. Jak argumentują finansiści, byłaby też z pożytkiem dla całej gospodarki.
Jako pierwsi, jeszcze pod koniec listopada, ze swoimi postulatami wyszli bankowcy. To na ten sektor przypadają ponad trzy czwarte aktywów całego systemu finansowego. Uwagi dotyczące zbyt restrykcyjnego podejścia regulacyjnego – nie tylko w odniesieniu do samych banków – formułowali systematycznie od lat.
Zmiany w podatku, stabilność umów
Bankowcy są za „racjonalizacją” obciążeń ich sektora. Dotyczy to głównie wprowadzonego w pierwszym okresie rządów PiS podatku od instytucji finansowych, obciążającego głównie sektor bankowy. Podatek wynosi 0,44 proc. aktywów (zwolnienie dotyczy pierwszych 4 mld zł sumy bilansowej, z czego korzystają głównie banki spółdzielcze, oraz papierów skarbowych i banku centralnego). Racjonalizacja miałaby polegać na „zmianie podstawy naliczania w taki sposób, by nie był to w istocie podatek od działalności kredytowej oznaczający de facto penalizację tej działalności”. Według Tadeusza Białka, prezesa Związku Banków Polskich, który prezentował pomysły sektora na zmiany, opodatkowanie powinno być powiązane z wynikami finansowymi poszczególnych podmiotów. A gdyby zasada naliczania miała pozostać niezmieniona, to przynajmniej należy wyłączyć niektóre rodzaje aktywów, np. służące transformacji energetycznej, aktywa banków hipotecznych czy zagranicznych oddziałów polskich banków (które są obciążone tego typu podatkami w „krajach goszczących”). Wrócono też do postulatu, który pojawiał się już w dyskusji, kiedy podatek bankowy wprowadzano – by zasilał nie budżet, ale Bankowy Fundusz Gwarancyjny, którego zasoby stoją na straży bezpieczeństwa oszczędności Polaków w bankach i spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych (i samych instytucji). ZBP chciałby, żeby do BFG szła połowa płaconego podatku.
Krótkoterminowo najbardziej palącym problemem dla sektora bankowego są jednak walutowe kredyty mieszkaniowe. Hipoteki we frankach, udzielane głównie do wybuchu globalnego kryzysu finansowego, wciąż są dużym obciążeniem. Około 140 tys. klientów, którzy stracili na umocnieniu franka wobec złotego, wytoczyło bankom procesy, domagając się unieważnienia kredytów, na co pozwolił wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z października 2019 r. Procesy są seryjnie przegrywane przez banki, co zmusza je do zawiązywania „rezerw na ryzyko prawne”. Ich wartość w połowie 2023 r. przekroczyła 45 mld zł. Ta kwota odpowiada z grubsza jednej piątej funduszy własnych całego naszego sektora bankowego. Im mniejsze kapitały, jakimi dysponują banki, tym mniejsze możliwości rozwijania akcji kredytowej.
W ostatnim czasie wzrosła skłonność banków do zawierania ugód z klientami (dominuje model, w którym kredyty są przeliczane tak, jakby od początku były w złotych), jednak procesów jest znacznie więcej niż porozumień. Stąd wśród „działań o najwyższym priorytecie” powinno być, zdaniem bankowców, „systemowe rozwiązanie problemu kredytów hipotecznych we frankach poprzez usankcjonowanie, w drodze ustawy, procesu zawierania ugód”, działanie w celu „zagwarantowania pewności prawnej umów kredytowych” czy „zapewnienie rzetelnego efektu wypracowywania stanowisk rządu wyrażanych w postępowaniach przed TSUE” (w przeszłości zdarzyło się, że rządowe stanowisko opierało się na pozwie jednego z wiceministrów w sprawie przeciwko bankowi).
Problemy dotyczą również hipotek w złotych, gdzie do niedawna standardem było oprocentowanie zmienne opierające się na stawkach WIBOR (trwa ogłoszona wiosną 2022 r. reforma wskaźników; WIBOR zostanie zastąpiony przez stopę WIRON uzależnioną od oprocentowania jednodniowych depozytów międzybankowych i przyjmowanych od dużych klientów). Dlatego bankom zależy na „kontynuacji wspierania wiarygodności i niepodważalności wskaźników referencyjnych, w szczególności WIBOR, oraz dalszym wspieraniu reformy wskaźników zgodnie z ogólnoświatową praktyką zastępowania wskaźników typu -IBOR wskaźnikami typu RFR (risk free rate – red.)”.
Postulatów sektora jest więcej. Dotyczą one np. kompleksowej polityki mieszkaniowej obejmującej stworzenie nowego modelu finansowania zakupu mieszkań (w tym również oszczędzania na ten cel – w modelu zbliżonym do niemieckich kas budowlanych), edukacji, wreszcie włączenia sektora w realizację Krajowego Planu Odbudowy (bankowcy liczą na to, że zablokowane dotąd przez Unię Europejską pieniądze uda się uruchomić).
Klimat i Unia
– Czekamy z niecierpliwością na możliwość podjęcia współpracy z rządem. Nie tylko w kwestiach istotnych dla rynku finansowego, ale przede wszystkim w ważnych społecznie obszarach, w których ubezpieczyciele mogą wesprzeć państwo. To jest m.in. ochrona klimatu, inwestycje i pobudzenie rozwoju gospodarczego, ochrona poszkodowanych – deklaruje Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń.
Na pierwszym miejscu wymienia regulację działalności firm odszkodowawczych. – To legislacja istotna przede wszystkim dla poszkodowanych. PIU apeluje od lat, by wyeliminować ryzyko, że utracą świadczenia w przypadku upadłości firm odszkodowawczych lub defraudacji środków przez te firmy. Takie przypadki niestety się zdarzają. Ważne, by objąć nadzorem firmy odszkodowawcze, zapewnić transparentność ich działalności, ograniczyć ich wynagrodzenia i wprowadzić obowiązek przekazywania świadczenia odszkodowawczego bezpośrednio na konto poszkodowanego, a nie firmy odszkodowawczej – wyjaśnia szef organizacji ubezpieczycieli.
Również ten segment jest za zmianami w podatku od instytucji finansowych. – Sektor finansowy w Polsce jest obciążony jednym z najwyższych podatków od aktywów w Europie. Ubezpieczyciele dodatkowo płacą procentowo najwięcej ze wszystkich instytucji objętych tym podatkiem – zaznacza Prądzyński. Inaczej niż banki, zakłady ubezpieczeń nie korzystają z wyłączenia dotyczącego obligacji skarbowych, a to istotny składnik ich sumy bilansowej. – Postulujemy więc, by zrównać obciążenia finansowe dla banków i ubezpieczycieli – przekonuje szef PIU.
Wśród postulatów branży jest również udział w pracach nad regulacjami, których źródłem jest Unia Europejska. Wśród przykładów jest tzw. Retail Investment Strategy. – RIS ma w założeniu zachęcać klientów indywidualnych do inwestowania. Niestety, propozycja nie uwzględnia specyfiki rynków mniej rozwiniętych, gdzie są znacznie wyższe koszty działalności ubezpieczeniowej oraz przede wszystkim inne modele dystrybucyjne. RIS zakłada bowiem zakaz wypłaty prowizji przy dystrybucji produktów o charakterze oszczędnościowym i inwestycyjnym – wskazuje szef PIU. Inna unijna kwestia to przepisy dotyczące przymusowej restrukturyzacji w sektorze ubezpieczeń.
Osobą kwestią jest tematyka ESG. Ubezpieczyciele liczą na „wzmocnienie partnerstwa publiczno-prywatnego w obszarze ochrony klimatu i transformacji energetycznej”. Chcieliby się angażować w tworzenie planu zarządzania ryzykiem np. suszy. Liczą też na to, że państwo będzie odgrywało rolę „ubezpieczyciela ostatniej szansy” i dysponowało rezerwą celową uruchamianą w sytuacjach, gdy pojawia się zjawisko katastroficzne o dużych rozmiarach. Wiąże się z tym inny postulat: zwiększenie powszechności dotowanych przez państwo ubezpieczeń rolnych, również tam, gdzie ryzyko szkód jest podwyższone.
– Przed nami implementacja kluczowych inicjatyw, które wpłyną na działalność banków, firm ubezpieczeniowych i funduszy private equity: rozporządzenie SFDR (Sustainable Finance Disclosure Regulation – dyrektywa dotycząca ujawniania informacji związanych ze zrównoważonym rozwojem w sektorze usług finansowych), CSDDD oraz ESG Ratings (ocena efektywności zarządzania oraz ryzyka przedsiębiorstwa w obszarze środowiskowym, społecznym i ładu korporacyjnego) – wylicza Joanna Ałasa, członkini zarządu powstałego niedawno stowarzyszenia Sustainable Investment Forum. – Te regulacje, jak również nasze rodzime inicjatywy, takie jak starania, by Polska stała się regionalnym centrum zielonych finansów, wymagają ścisłej współpracy rządu ze środowiskiem biznesu, nauki oraz organizacjami społecznymi – przekonuje.
Zaufanie do rynku
– Kluczowym wyzwaniem w najbliższych latach będzie budowanie skali polskiego rynku kapitałowego, w tym skali sektora funduszy inwestycyjnych – uważa z kolei Małgorzata Rusewicz, prezes Izby Zarządzających Aktywami i Funduszami oraz Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych.
– Nowy rząd powinien przede wszystkim przywrócić zaufanie do systemu emerytalnego oraz stworzyć stabilne ramy dla jego dalszego funkcjonowania. Z jednej strony oznacza to przemyślane podejście do otwartych funduszy emerytalnych, a z drugiej – brak naruszania kluczowych założeń pracowniczych planów kapitałowych, do których należy autozapis. Poważnej dyskusji i zmian wymaga system zachęt do długoterminowego inwestowania. Mam tutaj na myśli m.in. rezygnację z podatku Belki od wszystkich inwestycji w produkty o charakterze długoterminowym, tj. powyżej pięciu lat, ale też zniwelowanie obniżenia atrakcyjności indywidualnego konta zabezpieczenia emerytalnego po wprowadzeniu 12-proc. stawki PIT. Wciąż aktualnym postulatem jest gruntowne odbiurokratyzowanie i unowocześnienie polskiego rynku TFI, np. poprzez przeniesienie części procesów do sfery elektronicznej, nawet z wykorzystaniem algorytmów AI, co pozwoli zredukować całkowite koszty funkcjonowania funduszy – podkreśla Małgorzata Rusewicz. ©Ⓟ
Wśród postulatów branży jest udział w pracach nad regulacjami, których źródłem jest Unia Europejska