Gdyby udało się przyjąć rozwiązania proponowane przez Komisję Europejską, wzrosłoby bezpieczeństwo energetyczne naszego kontynentu i zmniejszyło się uzależnienie od błękitnego paliwa sprowadzanego z Rosji.
W tym tygodniu Komisja Europejska przedstawi projekt tzw. pakietu gazowego. Składają się na niego cztery dokumenty: dwie nowelizacje rozporządzeń w sprawie bezpieczeństwa dostaw i kontroli umów oraz strategia na rzecz LNG i strategia dotycząca ciepłownictwa i chłodnictwa. Dla Polski istotne są zapisy zawarte w trzech pierwszych dokumentach, gdzie znalazło się wiele wysuwanych przez nasz kraj sugestii. – To na pewno krok we właściwym kierunku – ocenia europoseł lewicy Bogusław Liberadzki.
Na czym polegają korzystne zmiany? Najważniejsza i oczekiwana przez Polskę to kontrola przez KE umów międzyrządowych na dostawy gazu przed ich podpisaniem. Komisja będzie miała możliwość zablokowania umów sprzecznych z unijnymi regulacjami. Dotychczas Bruksela mogła sprawdzać umowy po fakcie i z tego prawa korzystała, m.in. zakwestionowała w 2010 roku polsko-rosyjską umowę gazową wynegocjowaną przez ówczesnego wicepremiera Waldemara Pawlaka. Nie był to jednak efektywny instrument kontroli. – Nasze dotychczasowe doświadczenie, szczególnie dotyczące gazociągu South Stream, dowodzi nieskuteczności kontroli kontraktów ex post. Około jednej trzeciej z nich zawierało niedozwolone klauzule i jak dotąd, w wyniku prowadzonych negocjacji, żadnej z nich nie usunięto – przyznawał Miguel Canete, unijny komisarz ds. klimatu i energii, uzasadniając propozycje KE.
Chociaż zmiany poprawią sytuację, nie rozwiązują wszystkich problemów. Nie uda się najprawdopodobniej wykorzystać ich do zablokowania budowy gazociągu Nord Stream 2 i to nie tylko dlatego, że prawo nie będzie działało wstecz. Kontrola umów ex ante dotyczy jedynie tych międzyrządowych, a – jak na każdym kroku podkreślają beneficjenci projektu – rozbudowa bałtyckiego gazociągu jest przedsięwzięciem prywatnym. Bogusław Liberadzki nie wyklucza, że nowe regulacje mogłyby objąć i takie przypadki. – Trzeba by się zastanowić nad granicami między prywatnym a państwowym. Trudno to uznać za projekt całkowicie prywatny – stwierdził europoseł.
KE zapowiada też wzmocnienie kontroli nad kontraktami komercyjnymi, które będą musiały być poddane notyfikacji. Chodzi zwłaszcza o dostawców dominujących. W praktyce oznacza to przede wszystkim badanie umów Gazpromu z firmami z Europy Środkowo-Wschodniej.
Celem wprowadzenia pakietu jest wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego w skali regionalnej. Poprzednie regulacje zobowiązywały każdy kraj do opracowania mechanizmów na wypadek sytuacji kryzysowej, np. wstrzymania dostaw. Polska postulowała wprowadzenie ogólnounijnego mechanizmu. Obecnie Komisja proponuje kompromis – obligatoryjną współpracę na szczeblu regionalnym (według wstępnych propozycji Polska znajdzie się w jednej grupie z Niemcami, Czechami i Słowacją).
Dlaczego to istotne? – Wprowadzenie takiej regulacji mogłoby rozwiać część obaw Polski dotyczących rewersu fizycznego na gazociągu jamalskim – wskazuje Wojciech Jakóbik, ekspert energetyczny Instytutu Jagiellońskiego. Jego zdaniem można sobie wyobrazić scenariusz, że w razie problemów polskie firmy nie sprowadzą dodatkowego gazu z Niemiec, bo przed wybuchem kryzysu przepustowość punktu odbioru w Malnnow (gdzie realizowany jest rewers) może zostać zakontraktowana przez inne firmy. Ponadto priorytetem dla niemieckiego operatora – Gascade – jest tłoczenie gazu do magazynów, zwłaszcza do pozostającego pod kontrolą Gazpromu wielkiego zbiornika Katherina. – Oznacza to, że w razie gdyby Gazprom Germania zechciał zatłoczyć gaz do Kathariny, zostałaby zablokowana możliwość sprowadzenia surowca z Niemiec do Polski. W konsekwencji fizyczny rewers działałby z przerwami – twierdzi Jakóbik.
Trzecim ważnym elementem pakietu (i potencjalnie najgroźniejszym dla pozycji Gazpromu) jest Strategia dla LNG. – To może być realna alternatywa dla gazu z Rosji, zwłaszcza jeśli jeszcze mocniej wejdzie na europejski rynek gaz z USA. A za oceanem trwa wciąż dyskusja o liberalizacji eksportu LNG – twierdzi Wojciech Jakóbik. Co ważne, obecnie terminale LNG są wykorzystywane w ok. 30 proc. Na przeszkodzie stoją przede wszystkim koszty – gaz tłoczony rurociągami wciąż jest tańszy. Strategia przewidująca odpowiednie wsparcie i zachęty mogłaby sprawić, że nierentowne dziś LNG da się urentownić. To także duża szansa dla naszego gazoportu. O tym, że to nie mrzonki, przekonuje przykład Litwy, który zdaniem analityka był porażką Gazpromu. Teoretycznie droższy norweski LNG okazał się tańszy od kontraktu z Gazpromem . Dziś połowę swojego zapotrzebowania na gaz Litwa pokrywa dzięki norweskiemu LNG.
Propozycje KE to dobra wiadomość. Są jednak i gorsze. Po ich przedstawieniu czeka nas wielomiesięczny proces negocjacji i implementacji. – Trzeba będzie walczyć o zachowanie, a może nawet o ulepszenie tych przepisów na forum Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej. To nie będą łatwe dyskusje – twierdzi Liberadzki. Także analityk Instytutu Jagiellońskiego zwraca uwagę, że choć kluczowe będzie stanowisko Niemiec, to także część krajów naszego regionu może być niechętna ściślejszej kontroli umów. To oznacza, że będą potrzebne doraźne koalicje zawierane na potrzeby poszczególnych zapisów. Rosjanie nie będą biernie czekali na rozwój wydarzeń. Jak przestrzega Jakóbik, wystarczy kilka wizyt w krajach Europy Środkowej z ofertą korzystniejszych kontraktów, by trudne rozmowy stały się jeszcze trudniejsze.
197 mld m sześc. LNG są w stanie sprowadzić kraje Unii Europejskiej