Jeśli istniały jeszcze jakieś wątpliwości, czy rachunek ekonomiczny i zwykła biznesowa logika mają zastosowanie do krajowego górnictwa w części kontrolowanej przez państwo, to ostatnie informacje o podwyżkach w Polskiej Grupie Górniczej ostatecznie je rozwiały.
Od 1 kwietnia załoga zatrudniającej ponad 30 tys. osób firmy ma dostać ok. 1,5 tys. zł podwyżki. Jest ona częścią planu podnoszenia wynagrodzeń, zgodnie z którym w tym roku średnie wynagrodzenie w największej krajowej firmie górniczej ma osiągnąć 12,7 tys. zł brutto. Nie chodzi o to, że to kwota o 80–90 proc. wyższa od średniej płacy w przedsiębiorstwach i w całej gospodarce. Ta różnica zmniejszy się jedynie w niewielkim stopniu, jeśli także wszyscy pracujący poza górnictwem dostaną w tym roku podwyżki. Problem tkwi w firmie podnoszącej płace.
PGG to kolejne wcielenie państwowego górnictwa węgla kamiennego. Funkcjonuje od 2016 r., kiedy wiarygodność i zdolność do pożyczenia choćby złotówki straciła jej poprzedniczka, Kompania Węglowa. Na starcie PGG otrzymała ponad 2 mld zł od kilku innych państwowych firm, które zostały jej akcjonariuszami, a ok. 2,4 mld zł pozyskała z emisji obligacji. Notowana na giełdzie Polska Grupa Energetyczna, największy producent prądu w Polsce, kupując za 500 mln zł akcje górniczej firmy, zapewniała, że transakcja jest przeprowadzana na warunkach rynkowych, a plan biznesowy PGG zapewni nabywcom akcji zysk.
Przenosimy się do początku 2022 r., kiedy PGG publikuje raport roczny za 2021 r. Kapitał własny jest ujemny, na poziomie -3,3 mld, a niepokryta strata z lat ubiegłych to ponad 7 mld zł. Spółka opisuje, jak negocjowała z bankami odroczenie spłaty obligacji, jak musiała je przekonywać, żeby nie przedstawiły obligacji do wykupu, mimo nieprzestrzegania przez PGG wskaźników zadłużenia. W skrócie – pieniądze akcjonariuszy przepalone, firma na łasce wierzycieli. Jesienią akcje PGG odkupuje Skarb Państwa, płacąc każdemu ich posiadaczowi po złotówce. PGE też sprzedała.
Tutaj oddajmy PGG sprawiedliwość. Ogromne straty firmy wynikły z utraty wartości przez jej kopalnie. Stąd wynikała konieczność tworzenia odpisów obciążających wynik. Bez odpisów, na samym wydobyciu węgla, spółka straciła w 2020 i 2021 r. po ok. 900 mln zł. Raportu za 2022 r. jeszcze nie ma. Osiągnięty w nim wynik był pewnie lepszy, bo pod wpływem wojny w Ukrainie surowce energetyczne, w tym węgiel, podrożały. Ale kiedy firmy energetyczne zostawały akcjonariuszami PGG, to zapewniły sobie długoterminowe umowy na dostawy węgla po w miarę stałych cenach. Więc kiedy na rynku holenderskim, który jest punktem odniesienia dla Europy, cena węgla energetycznego rośnie w I połowie 2022 r. o 90 proc., w Polsce idzie w górę ok. 30 proc.
Wróćmy do 2021 r. i twardych danych. Przeciętne wynagrodzenie w PGG wynosi 8,1 tys. zł, a na świadczenia pracownicze spółka wydaje łącznie 4,8 mld zł. To połowa wszystkich kosztów. Biorąc pod uwagę, na jakim poziomie płace znajdą się w tym roku, firma zwiększy ten rodzaj kosztów o 1,5–1,8 mld zł w dwa lata. Wydaje mi się, że przedstawiłem sprawę w miarę jasno – bankrut, który teoretycznie powinien się restrukturyzować, wyprzedza inflację ze wzrostem funduszu płac.
Gdyby podobną rzecz zrobił zarząd spółki w sektorze prywatnym, to akcjonariusze składaliby zawiadomienia do prokuratury o działanie na szkodę firmy. Bo jak jesteś w trudnej sytuacji finansowej, to koszty tniesz, a nie zwiększasz. Tutaj jednak chodzi o państwowe pieniądze, zebrane z naszych podatków. Zarząd PGG, rada nadzorcza firmy i sprawującego nadzór nad spółką Ministerstwa Aktywów Państwowych pozwalają sobie traktować je jak znalezione przypadkowo na trawniku 100 zł, które podnosisz, idąc z kolegami do baru na wódkę. Można przepić bez skrupułów.
Pod koniec 2021 r. reformatorzy państwowego górnictwa dostali nowe narzędzie w postaci ustawy. Zapisano w niej ustalenia z wcześniejszych negocjacji rządu ze związkami zawodowymi. Ustawa mówi, że nim w 2049 r. zamkniemy ostatnią kopalnię węgla, to branża otrzyma 29 mld zł pomocy publicznej, a PGG może nie płacić części zobowiązań. Odpowiedź na ustawę jest w tyle razy już wspominanym raporcie PGG za 2021 r. Spółka poinformowała, że nie spłaci miliarda pożyczki otrzymanej od Polskiego Funduszu Rozwoju. Rok temu dostała 400 mln zł dotacji z budżetu. Wyciągała rękę i w tym roku, ale ponieważ długoterminowe umowy z elektrowniami już nie obowiązują, to ceny węgla w kraju poszły w górę o kilkaset procent. PGG wyliczyła, że jej koszty produkcji będą niemal dokładnie równe cenom węgla na rynku. W tej sytuacji dotacja firmie już nie przysługuje.
Ale 1,4 mld zł już od państwa wzięła. Tę publiczną pomoc – podobnie jak całą ustawę – powinna zatwierdzić Komisja Europejska. Ale tego nie zrobiła, więc nie wiemy, czy PGG korzysta z pomocy publicznej legalnie. Gdyby nie to, że firma dostaje także moje pieniądze, napisałbym na koniec, że to wręcz zabawne. ©℗
Bankrut, który powinien się restrukturyzować, wyprzedza inflację ze wzrostem funduszu płac