Rekordowe zyski osiągane przez koncerny i przyspieszenie dekarbonizacji to dwie strony tej samej monety.
Rok kryzysu energetycznego, który szczególnie mocno dał się we znaki Europie, okazał się jednocześnie czasem bezprecedensowych zysków największych koncernów paliwowych. Jak szacuje agencja Bloomberg, dzięki wywindowanym cenom surowców piątka największych spółek naftowo-gazowych świata zachodniego - ExxonMobil, Chevron, BP, Shell i Total - zarobiła w 2022 r. łącznie niemal 200 mld dol. Oficjalnie swoje wyniki za zeszły rok przedstawili już amerykańscy potentaci. Zyski ogłoszone przez Chevron sięgnęły 35,5 mld dol., Exxon zarobił niemal 56 mld dol.
Koniunktura dla gigantów paliwowych przełożyła się także na akcje spółek - w porównaniu ze styczniem 2022 r. akcje Exxona zyskały na wartości o niemal 57 proc., Chevrona o prawie 39 proc., a Shella i BP odpowiednio o 14,5 i 15 proc. W tym samym czasie wartość 500 największych spółek notowanych na amerykańskich giełdach (S&P 500) spadła o ponad 6 proc.
Najprawdopodobniej taki rok w bilansach tradycyjnych naftowych gigantów już się jednak nie powtórzy. W przyszłym roku Bloomberg przewiduje jeszcze duże zyski „wielkiej piątki” - rzędu 150 mld dol. Ale coraz więcej prognoz wskazuje, że dzisiejsze rekordowe wyniki są początkiem końca koniunktury na paliwa kopalne. Globalne zapotrzebowanie na kluczowe dotąd nośniki energii w najlepszym razie ma się wypłaszczać, a w wielu regionach i sektorach gospodarki rozpocznie się jego schyłek.
Na przyspieszenie procesu dekarbonizacji jako na skutek uboczny rosyjskiej inwazji na Ukrainę wskazuje w swoim corocznym przeglądzie BP. Jeden z najbardziej prestiżowych tego typu cyklicznych raportów wskazuje, że wywołany przez Rosję kryzys skłonił rządy na całym świecie do zwiększenia nacisku na bezpieczeństwo energetyczne. Za najpewniejsze jego źródło uznawane są zaś źródła odnawialne, które sprzyjają niezależności od dostępności oraz cen paliw kopalnych na światowych rynkach. Rezultatem tych strategicznych korekt będzie - według analityków BP - szybsze niż prognozowano ograniczanie emisji.
Czynniki, które akcentuje BP - ceny surowców i ich dostępność - pozostaną, jak wskazuje większość analityków, problematyczne także w kolejnych latach. Szczególnie dotkliwa ma być sytuacja na europejskim rynku gazu ziemnego, który - w kontekście spodziewanego odbicia gospodarki chińskiej związanego z uchyleniem covidowych obostrzeń - czeka kosztowna rywalizacja o skroplony gaz (LNG) z odbiorcami azjatyckimi. W przypadku tego surowca napięta będzie zresztą sytuacja na całym globalnym rynku: światowa produkcja gazu będzie tylko nieznacznie wyższa niż zapotrzebowanie, co przełoży się na dużą wrażliwość na wyzwania logistyczne. Według Międzynarodowej Agencji Energii luka w tegorocznych dostawach do UE - na skalę 27 mld m sześc. (czyli więcej, niż wynosi roczne zapotrzebowanie Polski) w najbardziej optymistycznym scenariuszu zgodnym z unijną strategią REPowerEU - wymusi na krajach członkowskich dalsze oszczędzanie błękitnego paliwa.
Problemem będą też nadal wysokie ceny gazu. Jak wynika z prognoz Banku Światowego, notowania mają co prawda stopniowo spadać względem rekordowych wartości osiąganych w zeszłym roku, ale pozostaną znacząco wyższe od poziomów sprzed kryzysu energetycznego. Przewidywania analityków sugerują także utrzymanie się znaczącej różnicy regionalnej - w tym roku gaz na rynku europejskim ma być niemal dwukrotnie droższy w porównaniu z notowaniami LNG w Japonii i aż pięciokrotnie, jeśli porównamy z notowaniami amerykańskimi.. Ten rozziew uderzać będzie w konkurencyjność europejskiego przemysłu, a zwłaszcza państw i sektorów najbardziej zależnych od błękitnego paliwa.
„Z punktu widzenia energii zakłócenia rosyjskich dostaw i powstałe w ich efekcie deficyty będą miały najprawdopodobniej wymierny i trwały wpływ na cały system” - wskazuje główny ekonomista brytyjskiego koncernu Spencer Dale.
Mocnym popchnięciem w kierunku niskoemisyjnej gospodarki ma być przyjęty z inicjatywy Joego Bidena amerykański pakiet antyinflacyjny, który obejmuje ok. 370 mld dol. w subsydiach dla zielonego przemysłu. Jak szacuje BP, w rezultacie najbliższe lata przyniosą wypłaszczenie zapotrzebowania na ropę naftową na poziomie ok. 100 mln baryłek dziennie.
Kłopoty z gazem nie przełożą się raczej na wieszczony przez niektórych renesans węgla. Najnowszy raport brytyjskiej firmy konsultingowej Ember wskazuje, że mimo przywrócenia do eksploatacji, w reakcji na kryzys, 26 europejskich bloków węglowych, awaryjne jednostki pracowały w ostatnich miesiącach zeszłego roku na mniej niż 20 proc. swoich możliwości. Cała produkcja prądu z węgla na Starym Kontynencie była zaś w tym czasie, na skutek obniżonego zapotrzebowania na energię, o 6 proc. niższa niż w tym samym okresie 2021 r. A w tym roku ten trend ma się pogłębić. Według think tanku spadek wytwarzania z europejskich jednostek opalanych paliwami kopalnymi sięgnie w tym roku 20 proc.
Przekroczenie szczytu zapotrzebowania - mierzonego w teradżulach zużytej energii - na paliwa kopalne przed połową dekady zapowiadał już w pierwszej połowie zeszłego roku McKinsey. Ostrożna w tej kwestii Międzynarodowa Agencja Energii prognozuje, że dojście do maksymalnego pułapu nastąpi w ciągu najbliższej dekady, ale za to w każdym z analizowanych scenariuszy - włącznie z tym najbardziej konserwatywnym, zakładającym kontynuację obecnych polityk. ©℗