Najpierw z wierceń głośno wycofały się międzynarodowe koncerny. Teraz po cichu robią to państwowe spółki.
Najpierw z wierceń głośno wycofały się międzynarodowe koncerny. Teraz po cichu robią to państwowe spółki.
Orlen zapowiedział właśnie, że zamierza zwrócić Ministerstwu Środowiska jedną ze swoich koncesji łupkowych obejmującą obszar Hrubieszów Shale. Tym samym w posiadaniu płockiego koncernu pozostanie osiem tego typu pozwoleń. A jeszcze w 2013 r. w posiadaniu spółki Orlen Upstream było dziesięć łupkowych koncesji poszukiwawczych, obejmujących powierzchnię ponad 9 tys. km kw. – Planujemy za to pozyskanie koncesji na poszukiwania gazu w złożach konwencjonalnych – deklaruje wiceprezes koncernu Sławomir Jędrzejczak. Dotychczas Orlen się o nie nie starał.
Z koncesji łupkowych rezygnuje powoli również krajowy lider w dziedzinie, PGNiG. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu koncern miał ich w sumie 15, teraz już tylko 11. – Skoncentrowaliśmy się na prowadzeniu prac na najbardziej perspektywicznych obszarach. Dlatego zrezygnowaliśmy z czterech koncesji – wyjaśnia nam rzeczniczka PGNiG Dorota Gajewska. – Wykonaliśmy na nich zobowiązania koncesyjne i zwróciliśmy do puli resortu środowiska – dodaje. Po tej decyzji łączna powierzchnia koncesji łupkowych PGNiG skurczyła się z 12 tys. do 10 tys. km kw.
Oficjalnie jednak spółka nadal angażuje się w poszukiwania gazu w złożach niekonwencjonalnych. – Dotychczas wykonaliśmy 17 odwiertów poszukiwawczych oraz badawczych i sukcesywnie rozpoczynamy wiercenia – zapewnia Gajewska. PGNiG nie rezygnuje nawet z tych projektów, które prowadził z amerykańskim Chevronem, choć ten właśnie porzucił wiercenia w Polsce jako nieperspektywiczne. Obie firmy w ramach podpisanej w marcu 2014 r. umowy wykonały odwiert Majdan Sopocki i przeprowadziły tam prace sejsmiczne. – Po zakończeniu analizy wyników podejmiemy dalsze decyzje co do kontynuowania prac na koncesji – dodaje Gajewska.
Firma nie ukrywa jednak, że perspektywy łupków w Polsce nie są tak optymistyczne, jak dawniej uważano. – Pierwsze odwierty pokazują, że poszukiwania to większe wyzwanie geologiczne i techniczne, niż się spodziewaliśmy – mówi Gajewska. W tym roku firma na koncesjach pomorskich wykona trzy otwory horyzontalne i przeprowadzi w nich zabiegi szczelinowania, konieczne w przypadku eksploatacji złóż łupkowych. – Trzy odwierty na rok to niewiele, skoro łącznie PGNiG chce ich wykonać 40 – komentuje była prezes koncernu Grażyna Piotrowska-Oliwa, mając na myśli odwierty na wszystkich, także konwencjonalnych złożach.
Z kolei Grupa Lotos pięć z siedmiu posiadanych przez nią koncesji na poszukiwanie gazu niekonwencjonalnego i konwencjonalnego uzyskała jeszcze w 2001 r., czyli na długo przed tym, gdy w ogóle zaczęto mówić o gazie łupkowym. Status koncesji na gaz niekonwencjonalny uzyskały one znacznie później, gdy wobec spadku zainteresowania zagranicznych firm pojawiła się presja polityczna, by w łupkach wierciły spółki kontrolowane przez MSP. – Do tej pory nie dokonywaliśmy zabiegów szczelinowania, ale prowadzone są badania dotyczące poszukiwań zarówno węglowodorów konwencjonalnych, jak i niekonwencjonalnych – przyznaje prezes Lotos Petrobaltic Zbigniew Paszkowicz. Firma unika przy tym jednoznacznej deklaracji co do przyszłości łupków.
Powód stopniowego wycofywania się polskich firm z poszukiwań jest taki, jak w przypadku firm zachodnich. – Wyniki uzyskane w najbardziej perspektywicznym odwiercie w Polsce pokazały zaledwie jedną trzecią przepływności koniecznej do pokrycia kosztów. I to przy radykalnie wyższych cenach na światowych rynkach niż obecne – wyjaśnia Grażyna Piotrowska-Oliwa. W jej opinii polskie firmy nie będą się jednak oficjalnie wycofywać z tego typu projektów ze względu na zbliżające się wybory. – Natomiast w przyszłym roku zarządy będą musiały postawić na bardziej perspektywiczne projekty niż wiercenia w polskich łupkach – dodaje była prezes. Pośrednio potwierdza to także PGNiG. – Lata 2015–2016 powinny dać nam wiedzę o potencjale tych złóż i pozwolić na podjęcie dalszych decyzji – deklaruje rzeczniczka spółki.
Rewolucja, która się skończyła, zanim się jeszcze zaczęła
Niekonwencjonalne wydobycie gazu napotyka przeszkody nie tylko w Polsce. Chevron w 2014 r. wycofał się z Bułgarii i Litwy, podając jako przyczynę niesprzyjające uwarunkowania prawne. Firma ponadto chce dokonać oceny swoich działań w Rumunii. Łupki napotykają też przeszkody w Wielkiej Brytanii, choć premier David Cameron zapowiadał, że jego rząd wchodzi w łupki pełną parą.
Entuzjazmu Downing Street nie podzielają jednak Brytyjczycy, przez co rząd musiał zaakceptować plan opozycji, zgodnie z którym 40 proc. powierzchni kraju zostanie wyłączone z poszukiwań. Jednak nawet bez zakazu plany na ten rok zakładały wykonanie zaledwie 11 próbnych odwiertów. Szkocja kompletnie zakazała poszukiwań gazu łupkowego, dołączając w ten sposób do Francji i Bułgarii. W Czechach podobne moratorium obowiązywało w latach 2012–2014, a w Rumunii w latach 2012–2013. W Niemczech szczelinowania co prawda nie zabroniono, ale Berlin nie spieszy się z wydawaniem zezwoleń.
Przyczyną łupkowego zmierzchu w Europie jest nie tylko gorszy niż w USA klimat prawny. Także warunki geologiczne są tu trudniejsze, niż przypuszczała branża, przez co nie sprawdziły się technologie używane z powodzeniem w Stanach Zjednoczonych. Dodatkowo, kiedy tamtejsze koncerny zaczynały poszukiwania w Europie, na rynkach panowały znacznie wyższe ceny ropy. Spadek notowań czarnego złota uderzył je po kieszeni, w związku z czym ograniczyły niepewne inwestycje.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama