Rosnące ceny energii przyspieszają prace w UE dotyczące gruntownych zmian rynku. Kolejne stolice apelują o działania i proponują m.in. reformę systemu ETS

Od początku wojny w Ukrainie państwa członkowskie apelowały o debatę na temat cen energii. Choć cała „27” oraz Bruksela odmieniały przez wszystkie przypadki słowo „solidarność”, która miała być kluczem do podzielenia kosztów wojny na cały kontynent, na przeszkodzie stała różnorodność miksów energetycznych i zależność od rosyjskich węglowodorów. Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przyznała w poniedziałek, że obecna struktura rynku energii została ukształtowana dla „innych okoliczności” i zapowiedziała jego głęboką reformę, u której podstaw ma być zapobieżenie dalszemu drastycznemu wzrostowi cen.
Jeden z unijnych dyplomatów z rozmowie z DGP przyznał, że presja ze strony państw członkowskich na KE jest dziś bardzo duża z uwagi na koszty, które biorą na siebie kraje decydujące się na indywidualne interwencje na rynku energii. Przykładem Grecja, gdzie instrumenty mające złagodzić skutki kryzysu dla obywateli pochłaniają dziś 4 proc. PKB. - Każde z państw wprowadza własne środki - bezpośrednie dopłaty i dodatki dla obywateli albo limity cenowe, ale jest duża potrzeba, żeby takie działania ustrukturyzować i uporządkować w ramach całej UE - mówi nam dyplomata.
Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że wezwania do reformy systemu ETS - handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych - czy nawet najogólniejsze apele o rewizję polityki energetycznej UE to głos mniejszości. Dziś podobne apele płyną z największych europejskich stolic.

Mrożenie ETS, limity cen

Zmian strukturalnych, które mają przyczynić się do spadku cen na rynku energii, chce kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Koalicjant Scholza, Zieloni, proponuje wprowadzenie ogólnoeuropejskiego limitu cen gazu w wysokości od 100 do 300 euro za 1 MWh. Również drugi z koalicjantów, liberałowie z FDP, wzywa do reform rynku energii.
Hiszpania, według dziennika „El Pais”, ma wkrótce zaproponować wyłączenie bloków gazowych z hurtowego rynku energii elektrycznej. Już na początku tego roku Hiszpanie obok Portugalczyków zyskali zgodę KE, aby nie ustalać cen energii elektrycznej według cen gazu, co w dalszej perspektywie ma przyczyniać się do niższych cen hurtowych. Madryt chce także ograniczenia cen praw do emisji dwutlenku węgla.
Od kilku lat o reformę systemu ETS apeluje Polska. Zgodnie z propozycją przedstawioną przez szefa polskiego rządu podczas poniedziałkowego spotkania z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem ceny mogłyby zostać zamrożone na poziomie ok. 30 euro za tonę (dziś to ok. 90 euro).
Macron pozytywnie odniósł się do pomysłu reformy ETS, który jeszcze kilka miesięcy temu był określany jako pozbawianie szans na zieloną transformację (połowa wpływów ze sprzedaży uprawnień musi być bowiem związana z polityką klimatyczną UE).
Belgijski resort energii stwierdził wprost, że rynek obecnie „kompletnie zawodzi”, dlatego należy rozważyć środki, które „wcześniej były nie do pomyślenia”, w tym całkowitą rewizję rynku energii. W podobnym tonie wypowiedział się kanclerz Austrii Karl Nehammer. Ocenił, że europejski rynek energii w obecnej formie nie ureguluje się sam, dlatego potrzebna będzie interwencja całej „27”.
Większość pomysłów zakłada interwencję na rynku energii. Szefowa KE stwierdziła w poniedziałek, że interwencja będzie potrzebna w perspektywie krótkoterminowej, określając ją jako „nadzwyczajną” i mającą powstrzymać wzrost cen.
Jak zauważa Michał Koleśnikow, analityk PKO BP, już w reakcji na te zapowiedzi ceny energii elektrycznej w UE spadły. We wtorek w godzinach południowych w Niemczech były o jedną czwartą niższe niż na koniec ubiegłego tygodnia. - Sytuacja jest jednak bardzo dynamiczna. Rynek bardzo nerwowo reaguje na wszystkie informacje, zarówno pozytywne, jak i negatywne - zastrzega ekspert. Już od piątku - po informacjach o szybszym, niż oczekiwano, zapełnianiu europejskich magazynów przed zimą - spadają ceny gazu. Pod koniec ubiegłego tygodnia ceny kontraktów z dostawą za miesiąc przekroczyły 342 euro za 1 MWh, we wtorek było to już 250 euro.

Koordynacja ma sens

Jak zapowiedział wczoraj rzecznik Komisji Europejskiej Eric Mamer - pierwsze propozycje w zakresie strukturalnej reformy rynku energii powinny pojawić się ze strony Brukseli na początku przyszłego roku. Może chodzić m.in. o nową formę podatku od zysków osiąganych przez dostawców energii, która - zdaniem dyplomatów, z którymi rozmawialiśmy - zezwalałaby na osiąganie zysków tylko do pewnego poziomu.
Michał Smoleń z Fundacji Instrat uważa, że skoordynowane podejście ma sens ze względu na skalę transgranicznych połączeń pomiędzy poszczególnymi rynkami. Jego zdaniem interwencja będzie musiała przyczynić się do spadku cen na rynku i/lub wesprzeć odbiorców energii, jednocześnie utrzymać finansowe zachęty do oszczędzania energii, a także nie spowolnić rozwoju odnawialnych źródeł energii, które w dłuższej perspektywie odegrają kluczową rolę w uniezależnieniu Unii Europejskiej od zewnętrznych dostaw paliw kopalnych. ©℗
Niezbędne są zarówno bieżąca interwencja, jak i reforma podstaw rynku
ikona lupy />
Grzegorz Onichimowski ekspert energetyczny Instytutu Obywatelskiego, były szef Towarowej Giełdy Energii / Materiały prasowe
Ostatnia wypowiedź przewodniczącej Ursuli von der Leyen na temat rynków energii wpisuje się w dość już szeroki chór polityków krańcowo sfrustrowanych tym, jak branża energetyczna, wykorzystując unijny kształt rynku energii i gazu, osiąga bajońskie zyski w dużej mierze poprzez rządowe dotacje, które są wypłacane konsumentom niemogącym poradzić sobie z rosnącymi cenami.
Faktem jest, że regulacje rynku, szczególnie energii elektrycznej, nie pasują do aktualnych realiów technologicznych. Na giełdach energii, które są podstawowymi placami handlowymi, ceny energii są ustalane w taki sposób, że wszyscy płacą jedną cenę będącą najwyższą zaakceptowaną ofertą sprzedaży. W sytuacji wysokich cen gazu to elektrownie na to paliwo wyznaczają cenę, a właściciele bloków węglowych czy źródeł odnawialnych zgarniają olbrzymie marże. Ale nie tylko koszt gazu się liczy, lecz także nastroje na rynku oraz chęć uniknięcia jakiegokolwiek ryzyka ze strony firm energetycznych.
Moim zdaniem zarówno bieżąca interwencja rynkowa, jak i reforma podstaw rynku są niezbędne. Nie widzę powodu, dla którego wszyscy odbiorcy gazu w Polsce mają płacić cenę z giełdy TTF, gdy 50 proc. zapotrzebowania pokrywamy ze źródeł tańszych niż europejskie. Także koszt energii z elektrowni na węgiel brunatny czy OZE jest stały i nie ma powodu, by płacić za nią więcej niż 400-500 zł/MWh, czyli pięć-sześć razy taniej niż wynosi aktualna cena na giełdzie na rok 2023.
Obawiam się jednak, że nasza władza jest tak słaba, że nawet państwowych spółek nie potrafi okiełznać poprzez odpowiednią interwencję i stworzenie zasobu tańszej energii sprzedawanej bezpośrednio klientom. Być może Komisja Europejska wreszcie nas do tego zmusi. Liczę też na długoterminową zmianę rynku. On musi pokazać, że transformacja i efektywność energetyczna się opłacają. Wtedy ten kryzys, jak wiele poprzednich, może się w długiej perspektywie okazać zbawienny. ©℗

opinie

Nie można doprowadzić do demontażu wspólnego rynku energii elektrycznej
ikona lupy />
Monika Morawiecka Senior Advisor w Regulatory Assistance Project / Materiały prasowe
Mamy bezprecedensowy kryzys energetyczny w Europie. Zakręcanie przez Rosję kurka z gazem spowodowało szok cenowy na rynku gazu, co przekłada się obecnie na szok cenowy na rynku energii elektrycznej. Ogłoszony przez przewodniczącą Komisji Europejskiej zamiar reformy rynku energii elektrycznej ma na celu oddzielenie rynku energii elektrycznej od rynku gazu, aby ochronić odbiorców i przemysł. Na 9 września zostało zwołane nadzwyczajne posiedzenie Rady Europejskiej ds. Energii, na którym te kwestie mają być dyskutowane. Na posiedzeniu lipcowym, na którym zgodzono się na plan oszczędności gazu w wysokości 15 proc. w stosunku do pięcioletniej średniej, została przedstawiona propozycja grecka, aby oddzielić rynek brudnych i drogich paliw kopalnych od czystych i tanich OZE i atomu. Na dziś nie są znane szczegóły propozycji, nad którymi pracuje Komisja Europejska. Przypuszczam, że sama Komisja jeszcze do końca nie wie, jaka interwencja będzie optymalna.
Z całą pewnością nie należy doprowadzić do demontażu wspólnego rynku energii elektrycznej w Europie, który jako taki funkcjonuje bardzo dobrze. Problemem jest wysoka cena gazu, na którą reforma rynku energii elektrycznej nie będzie przecież miała żadnego wpływu. Opodatkowanie nadzwyczajnych zysków czy też limity cenowe na rynku energii elektrycznej czy gazu będą wyłącznie rozwiązaniami awaryjnymi. Można sobie natomiast wyobrazić wbudowanie w rynki energii elektrycznej automatycznych bezpieczników, które będą się aktywowały w przypadku szoków cenowych na rynku gazu. Priorytetem pozostają z pewnością inwestycje budujące długoterminową odporność systemu: energetyka odnawialna - najlepiej w formule kontraktów różnicowych, które zabezpieczają odbiorców przed wzrostem cen i nie pozwalają na generowanie nadzwyczajnych zysków - oraz efektywność energetyczna. ©℗