Niedawne odejście Aleksandra Grada z funkcji prezesa PGE EJ 1 – firmy stworzonej do budowy pierwszej polskiej elektrowni atomowej – było niespodzianką. Były minister skarbu ogłosił, że rezygnuje z posady i będzie już tylko zasiadał w radzie nadzorczej Tauronu. Dlatego gdy kilka dni później oddelegowano go do zarządu tego koncernu, zaskoczenie było nie mniejsze.
Niedawne odejście Aleksandra Grada z funkcji prezesa PGE EJ 1 – firmy stworzonej do budowy pierwszej polskiej elektrowni atomowej – było niespodzianką. Były minister skarbu ogłosił, że rezygnuje z posady i będzie już tylko zasiadał w radzie nadzorczej Tauronu. Dlatego gdy kilka dni później oddelegowano go do zarządu tego koncernu, zaskoczenie było nie mniejsze.
Czy sprawdzi się jako menedżer w tak dużej firmie jak Tauron? – Na pewno – nie ma wątpliwości Zdzisław Gawlik, kiedyś prawa ręka Grada w ministerstwie, później jego zastępca w zarządzie spółki PGE EJ 1, a obecnie znowu wiceminister skarbu państwa. – Ma bogate doświadczenie w kierowaniu dużymi zespołami, w restrukturyzacji spółek, jest wszechstronnie przygotowanym menedżerem – wymienia zalety swojego byłego pryncypała.
Mikołaj Budzanowski, również wiceminister skarbu z czasów Grada i jego następca na stanowisku, dodaje, że Aleksander Grad nigdy nie uchylał się od podejmowania decyzji. Jego zdaniem cechuje go także twardość charakteru. – A to cecha bardzo ważna w polityce, ale przydatna także w biznesie – dodaje.
– Ma stalowe nerwy – wspomina Maciej Wewiór, rzecznik MSP za rządów Grada. – Potrafił nawet w najtrudniejszych momentach na chłodno przeanalizować sytuację i nie dawał się ponosić emocjom – dodaje. Wewiór pracował z Gradem przez cały czas, gdy ten stał na czele resortu. A był jedynym ministrem skarbu, który pełnił tę funkcję przez pełną kadencję (a nawet kilka miesięcy dłużej) – w sumie cztery lata i dwa dni. Jakim był szefem? – Zawsze oczekiwał, by jego współpracownicy stanowili jedną drużynę. Nie akceptował jej rozbijania ani wyłamywania się – mówi eksrzecznik prasowy MSP. – Nie uważał się za najmądrzejszego w zespole. Oczekiwał, że jego współpracownicy będą w poszczególnych dziedzinach lepszymi specjalistami niż on – dodaje.
Również zdaniem innych pracowników MSP Grad jako minister kierował się w swojej pracy logicznym planem działania opartym na przeprowadzonych wcześniej analizach. O tym, że nie unikał podejmowania decyzji i brał za nie odpowiedzialność, mówią zgodnie zarówno osoby, które mają o byłym ministrze jak najlepszą opinię, jak i te, które nie lubią go chwalić. – To prawda, nie chował głowy w piasek. Po dwóch latach rządów PiS, gdy w MSP działo się niewiele, to była zupełna zmiana jakości – mówi jeden z naszych rozmówców.
– Wniósł do ministerstwa korporacyjny, w dobrym tego słowa znaczeniu, sznyt – mówi Wewiór. Zanim został szefem MSP, nie pracował co prawda w korporacji z prawdziwego zdarzenia, ale prowadził własną działalność biznesową.
Przedsiębiorcą został pod koniec lat 80. Pierwszą firmę zakładał pod rządami słynnej ustawy ministra Wilczka. Jako absolwent Wydziału Geodezji Górniczej krakowskiej AGH postanowił zarabiać na geodezji i zajął się tworzeniem map. Gdy objął stanowisko ministerialne, jego przeciwnicy podkreślali, że sam jako przedsiębiorca spektakularnych sukcesów nie osiągnął. Trzeba jednak zauważyć, że gdy w 1997 r. Grad został wojewodą tarnowskim i z tego powodu odszedł z biznesu, stworzone przez niego niespełna dekadę wcześniej od zera firmy dawały pracę prawie 300 osobom.
Większe sukcesy Aleksander Grad odniósł jako szef MSP. To za jego czasów Polska zakończyła ciągnący się latami spór z Eureko o Powszechny Zakład Ubezpieczeń. Dwie trzecie z tuzina największych prywatyzacji giełdowych przeprowadzono właśnie za rządów Grada. Na warszawski parkiet trafiły wtedy m.in. koncerny energetyczne, w tym Tauron, wspomniane już PZU, a także sama Giełda Papierów Wartościowych. To on umożliwił giełdowy debiut Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Porażką Grada była m.in. zablokowana przez UOKiK sprzedaż PGE większościowego pakietu akcji Energi. Na prywatyzację tej firmy przyszło w efekcie czekać aż do grudnia zeszłego roku.
Żeby wrócić do biznesu, w połowie 2012 r. zrezygnował z mandatu poselskiego. Jego działalność w firmie PGE EJ 1 była jednak mniej spektakularna niż ministerialna. Udało mu się przygotować legislacyjną stronę atomowej inwestycji. – Gotowy jest pełen regulamin postępowania konkursowego, a przecież w tym przypadku nie chodzi o zwykły przetarg. Ponadto rozpoczął badania dotyczące lokalizacji przyszłej elektrowni jądrowej – wymienia jeden z naszych rozmówców.
Współpracownicy byłego ministra mówią, że lubił kiedyś jeździć konno i miał nawet kilka wierzchowców. Teraz chętniej jeździ na nartach, najczęściej w Austrii lub we Włoszech, a latem urlop spędza nad morzem, także nad Bałtykiem.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama