Porozumienie w sprawie kopalni Turów jest już w 40 proc. osiągnięte. Jednak negocjacje raczej w tym tygodniu się nie zakończą

– Najwięcej sporów budzą poszczególne słowa, a nie meritum umowy. Na przykład bardzo dużo czasu poświęciliśmy na rozmowę, czy Turów „ma wpływ” na środowisko, czy też „ma wpływ negatywny”. Ostatecznie Polakom udało się wynegocjować, żeby zniknęło słowo „negatywny” ‒ relacjonuje DGP jeden z uczestników rozmów. Dodaje, że nie ma terminu zakończenia negocjacji, a wiadomo już, że spotkania odbędą się też w poniedziałek i we wtorek.
Z nieoficjalnych informacji DGP wynika, że polska strona zgodziła się m.in. na przekazywanie historycznych i bieżących informacji dotyczących wód, jak również danych z monitoringu jakości powietrza i hałasu, a także danych z głębokich odwiertów przy ochronnym podziemnym ekranie, który ma zbudować PGE.
To kwestia, o której Czesi mówili najgłośniej, podając brak dostępu do polskich danych jako jeden z powodów sporu. Tak m.in. mówił w ubiegłotygodniowym wywiadzie dla DGP Vladislav Smrž, czeski wiceminister środowiska. Czesi przede wszystkim chcą mieć możliwości monitoringu i pomiarów wpływu kopalni na środowisko na terenie Polski.
Zarówno z czeskich, jak i polskich źródeł wynika jednak, że negocjacje nie zakończą się w tym tygodniu. Przedstawiciele czeskiego rządu musieli opuścić toczące się w Pradze negocjacje. Na rozmowach zostali przedstawiciele ministerstwa spraw zagranicznych. ‒ A to na pewno nie przyspieszy osiągnięcia porozumienia ‒ mówi jeden z naszych rozmówców.
Z kolei uczestnik spotkań po stronie naszego południowego sąsiada twierdzi, że jest nadzieja. Polacy także mówią, że negocjacje się toczą. ‒ Rozmowy idą punkt po punkcie ‒ usłyszeliśmy od źródła zbliżonego do spotkania w Pradze.
Nieoficjalnie w Warszawie można usłyszeć opinię, że do październikowych wyborów w Czechach negocjacje się nie zamkną, bo czeski premier Andrej Babisz słabnie w sondażach, a zagraża mu zorientowana proekologicznie Partia Piratów.
‒ W tej sytuacji rządzący nie mogą sobie pozwolić na wycofanie skargi przeciwko Polakom ‒ słyszymy. W podobnym tonie o sprawie wypowiedział się we wtorek w „Sygnałach Dnia” wicepremier Jacek Sasin. Jego zdaniem do porozumienia zapewne dojdzie, ale nieprędko. Zapewnił też, że polska strona jest gotowa pokrywać część kosztów inwestycji chroniących środowisko po stronie czeskiej oraz polskiej.
Pomysł ewentualnej umowy międzyrządowej i jej pierwsze zarysy zostały omówione na spotkaniu w kraju libereckim 24 maja. Wniosek wyszedł z polskiej strony po zarządzeniu przez Trybunał Sprawiedliwości UE tzw. środka tymczasowego w celu natychmiastowego wstrzymania wydobycia w kopalni. Czasu na negocjacje mamy niewiele. Do 29 czerwca Polska ma odpowiedzieć TSUE na wniosek Czech o nałożenie 5 mln euro kary dziennej na Warszawę w związku z kontynuowaniem pracy kopalni. Teoretycznie czas na rozmowy będzie i później, bo trybunał będzie prawdopodobnie przez kilka tygodni rozpatrywał polską odpowiedź na wniosek Czech o kary. Ale jeśli w tym czasie do ugody też nie dojdzie, widmo sankcji będzie się stawać coraz bardziej realne, choć o jej wysokości ostatecznie zdecyduje TSUE.
Współpraca Magdalena Cedro