W tygodniach poprzedzających szczyt Biden‒Putin próżno szukać po stronie Moskwy sygnałów gotowości do kompromisu w sprawie Nord Stream 2.

Odpowiedzią Władimira Putina na złagodzenie polityki amerykańskiej, której wyrazem jest nieuruchomienie sankcji wobec głównego wykonawcy i operatora gazociągu, spółki Nord Stream 2 AG, było triumfalne ogłoszenie zakończenia układania pierwszej nitki NS2. Na dwa tygodnie przed spotkaniem z Joem Bidenem Putin pogroził też palcem Ukrainie, mówiąc, że będzie musiała wykazać dobrą wolę, aby utrzymać rolę kraju tranzytowego dla rosyjskiego gazu.
W ostatni piątek przeprowadzono test, w ramach którego po raz pierwszy wtłoczono do rury gaz. Jak do tej pory nic nie wskazuje też, by – jak spekulowali niektórzy komentatorzy – wstrzymana miała być budowa drugiej nitki. Wręcz przeciwnie, barka Fortuna, która odegrała kluczową rolę w dotychczasowych pracach przy NS2, została natychmiast skierowana do dalszych robót. Strona rosyjska sygnalizuje, że gaz może popłynąć nową rurą do Europy jeszcze w tym roku, a według zapowiedzi Putina także druga część inwestycji ma zostać sfinalizowana w najbliższych miesiącach.
– Strategia Kremla pozostaje niezmienna niezależnie od okoliczności oraz możliwych kosztów politycznych. Również w okresie poprzedzającym spotkanie prezydentów Rosjanie ani przez chwilę nie dali sygnałów, które mogłyby wskazywać na osłabienie ich zamiaru i determinacji do ukończenia NS2 – mówi DGP dr Szymon Kardaś z Ośrodka Studiów Wschodnich. Jak dodaje, udziałowcy projektu, na czele z Niemcami, perfekcyjnie wykorzystali polityczne „okienko” związane ze zmianą władzy w Waszyngtonie i aspiracjami nowej ekipy, by poprawić relacje z Europą. Ekspert zwraca również uwagę, że ogłoszenie ukończenia budowy pierwszej nitki NS2 przez Władimira Putina współbrzmiało z argumentacją przedstawioną przez Bidena, który tłumacząc decyzję o niezaostrzaniu sankcji, wskazywał, że gazociąg i tak jest prawie gotowy.
Bezsilni wobec finalizacji gazociągu pozostają Zieloni, sondażowi faworyci wrześniowych wyborów parlamentarnych za Odrą i jedyna niemiecka siła polityczna, która sprzeciwia się projektowi. W zeszłym tygodniu Bundestag odrzucił zgłoszoną przez nich uchwałę wzywającą do zatrzymania NS2. Do czasu zmiany rządu w Berlinie jedyne instrumenty zagrażające inwestycji leżą po stronie polityki sankcyjnej USA. Z ostatnich doniesień „Washington Post” wynika tymczasem, że choć ostatnia decyzja o nieuruchamianiu restrykcji wobec głównego wykonawcy i operatora gazociągu, spółki Nord Stream 2 AG, była przedmiotem ostrego sporu w ramach administracji, to Joe Biden stanął w nim po stronie zwolenników łagodniejszej polityki wobec NS2 (w imię poprawy relacji z Niemcami).
Utrudnienia dla planów rozpoczęcia przesyłu gazu nowym rurociągiem rodzą jednak wciąż obowiązujące sankcje na firmy zaangażowane w projekt. Chodzi przede wszystkim o nierozstrzygniętą kwestię certyfikacji inwestycji po tym, jak ze świadczenia usług na rzecz NS2 wycofała się norweska spółka DNV GL.
– To nadal poważne wyzwanie dla projektu. O ile Rosjanie mieli własne statki i byli skłonni zaryzykować sankcje, angażując je do budowy gazociągu, o tyle pula uznanych firm certyfikacyjnych jest niewielka, a ich gotowość do ponoszenia tego typu ryzyka wątpliwa. Raczej jednak nie będzie tak, że sama kwestia certyfikacji zablokuje przedsięwzięcie w momencie, kiedy rura będzie gotowa – ocenia Kardaś.
Sygnałem potwierdzającym, że rosyjski gaz może popłynąć do Europy nową trasą jeszcze w tym roku, mogą być plany Gazpromu dotyczące wykorzystania innych gazociągów, a szczególnie Jamału. O ile bowiem w przypadku Ukrainy firma jest związana umową tranzytową, zgodnie z którą do 2024 r. włącznie będzie zobowiązana do rezerwowania 40 mld m sześc. przepustowości rocznie, o tyle w przypadku Jamału w grę wchodzą ograniczenia wolumenu przesyłu już w tym roku. Takie założenia Gazprom przyjął zresztą już w 2020 r. Zgodnie z zawartymi wówczas uzgodnieniami z białoruskim operatorem gazowym w IV kw. przez Jamał do Europy Zachodniej popłynąć miało ponad ośmiokrotnie mniej paliwa niż w poprzednich kwartałach. Gdyby te plany się potwierdziły, oznaczałoby to, że w całym roku 2021 przez Jamał przepłynie niespełna 27 mld m sześc. gazu, o jedną trzecią mniej niż w 2020. Szymon Kardaś zwraca jednak uwagę, że w czasie, gdy określano te ustalenia, Gazprom mógł zakładać szybsze ukończenia budowy NS2. O obecnych oczekiwaniach koncernu świadczyć będą natomiast wyniki rocznych aukcji na przepustowość Jamału planowanych na 5 lipca. – Jeśli tu nastąpi korekta, będzie to mocna przesłanka, że Rosjanie znaleźli rozwiązanie ostatnich wyzwań związanych z finalizacją NS2 i planują jego uruchomienie – uważa ekspert.