O pomyśle Donalda Tuska na unię energetyczną mówiono w ostatnich dniach na całym świecie. Był to też jeden z najważniejszych tematów rozmów europejskich polityków. Tylko czy to przybliża nas do realizacji tej idei?
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
Wstępne deklaracje ogłoszone w ubiegłym tygodniu przez najbardziej wpływowych europejskich polityków napawają nadzieją. – Unia energetyczna to piękny projekt, który pozwoli Unii Europejskiej osiągnąć nowy poziom solidarności – mówił prezydent Francji François Hollande. – Chcemy, żeby nasz kontynent był bardziej niezależny, bardziej solidarny i spójny w swojej polityce energetycznej – dodawał i oceniał, że projekt może przynieść pozytywne efekty także w dziedzinie zatrudnienia oraz sprzyjać wzrostowi gospodarczemu Unii. Według jego zapewnień Polska i Francja w pełni porozumiały się w tej sprawie.
– W zasadzie popieramy propozycję unii energetycznej. Potrzebujemy wspólnego rynku energii – deklarowała kanclerz Niemiec Angela Markel, której słowa cytuje w najnowszym wydaniu prestiżowy magazyn biznesowy „Wirtschaftswoche”. Niemiecka polityk dodała jednak w następnym zdaniu, że trzeba dopracować szczegóły takiego tworu, jakim miałaby być unia energetyczna.
– To dość chłodne przyjęcie polskiego pomysłu – ocenia deklarację niemieckiej kanclerz Tomasz Chmal, ekspert ds. energetyki z Instytutu Sobieskiego. Według niego znacznie przyjaźniejszy głos Francji – kraju, który praktycznie nie jest uzależniony od rosyjskich surowców energetycznych – nie jest aż tak istotny. – Kluczowy w tej kwestii będzie oczywiście głos Niemiec – ocenił specjalista na antenie Polskiego Radia. Przyznał jednak rację Angeli Merkel, gdy ta mówiła o konieczności dopracowania szczegółów takiego projektu.
Ogólna idea została bowiem przed tygodniem ogłoszona przez Donalda Tuska na łamach „Financial Timesa”. Według niego może to być kolejny wspólny obszar działań Unii, jak choćby unia bankowa, podlegająca jednemu ośrodkowi nadzorującemu, który dysponuje mechanizmami rozwiązywania sytuacji kryzysowych.
Zasadniczy cel, jaki sformułował szef polskiego rządu, to zmniejszenie zależności Unii Europejskiej od dostaw rosyjskiego gazu. Oczywiście kanwą dla idei unii energetycznej jest kryzys ukraiński. Jednak polski premier podkreślił, że niezależnie od tego, jak rozwinie się dalej sytuacja, już teraz można i trzeba wyciągnąć z tego impasu lekcję dla całego kontynentu: zbytnia zależność od rosyjskiej energii sprawia, że Europa jest słaba. Tusk postuluje więc stworzenie scentralizowanego, wspólnotowego mechanizmu zakupu gazu z Rosji. Premier chciałby również wprowadzenia innego mechanizmu – solidarnościowego, zgodnie z zasadą, że jeśli jednemu lub kilku państwom Unii Europejskiej groziłoby odcięcie od dostaw gazu, inne państwa udzieliłyby im pomocy, która miałaby być sfinansowana nawet w trzech czwartych przez Wspólnotę. W tym celu konieczne byłyby inwestycje, m.in. budowa zbiorników do magazynowania gazu, interkonektorów gazowych czy gazociągów na terenie krajów najbardziej narażonych na ewentualne problemy z dostawami gazu z Rosji. Tusk przypomina, że co najmniej 10 krajów członkowskich ponad połowę zużywanego gazu ziemnego kupuje od jednego dostawcy, którym jest w pełni kontrolowany przez Kreml koncern Gazprom. Zdaniem szefa naszego rządu stworzenie takich mechanizmów byłoby powrotem Wspólnoty do jej korzeni.
Ponadto Tusk uważa, że należy lepiej niż dotychczas wykorzystać europejskie źródła energii oraz szerzej otworzyć się na dostawy surowców energetycznych z takich krajów jak Stany Zjednoczone oraz Australia.
– Propozycja uniezależnienia się od rosyjskiego monopolu przez jedną wspólną instytucję ma generalnie sens. Wymaga jednak dyskusji i przemyśleń nad kierunkiem integracji energetycznej – ocenia, podobnie zresztą jak niemiecka kanclerz, Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych. Dodaje też, że ewentualnych działań przyszłej unii energetycznej nie należy ograniczać wyłącznie do gazu. – Dlaczego nie włączyć do takiej unii ropy naftowej? To też jest dla Unii Europejskiej bardzo ważny surowiec – komentował dla portalu BinzesAlert.pl.
Tomasz Chmal również uważa, że – chociaż zaproponowane mechanizmy może być trudno wdrożyć, to podejmując na najwyższym europejskim szczeblu tematykę polityki energetycznej, premier robi bardzo dobrą robotę. – Ogłoszenie pomysłu unii energetycznej oznacza przejście od kwestii związanych z klimatem, który był przez ostatnie lata głównym punktem zainteresowania europejskich polityków, do kwestii związanych z bezpieczeństwem – komentuje ekspert, dodając, że nadszedł już czas na przeorientowanie polityki energetycznej Europy. W jego opinii należy się tym tematem zająć na unijnym szczeblu, ponieważ polityka musi odgrywać w sektorze energetycznym dużą rolę. – Nie można tego sektora oddać w pełni przedsiębiorcom, zostawiając im w zupełności wolną rękę co do tego, z kim i w jaki sposób mają handlować. Na przykładzie Ukrainy widać doskonale, że to tak wcale nie działa – uważa Tomasz Chmal.
Jakie są perspektywy utworzenia unii energetycznej? – To proces wieloletni, ale żeby taki twór mógł zaistnieć za pięć czy dziesięć lat, trzeba już teraz zacząć bardzo intensywne prace nad samą koncepcją takiej unii – twierdzi ekspert z Instytutu Sobieskiego.

Wspólnota energetyczna będzie jednym z głównych tematów Europejskiego Kongresu Finansowego, który odbędzie się 23–25 czerwca w Sopocie.