Ze 140 mld zł na inwestycje strategiczne Orlen chce przeznaczyć 30 mld na obniżanie emisji. W 2050 r., tak jak inne koncerny paliwowe w Europie, chce być pod tym względem neutralny.
– Od transformacji nie ma odwrotu – mówił wczoraj prezes Orlenu Daniel Obajtek w trakcie prezentacji strategii spółki na najbliższe 10 lat. – Orlen 2030 to firma, która z wyprzedzeniem odpowiada na potrzeby klientów. Wszystkie inwestycje i fuzje pozwolą na zwiększenie portfela klientów – zapewniał. Przekonywał, że w dłuższej perspektywie przerób ropy naftowej na potrzeby paliw transportowych będzie tracił na znaczeniu. Dlatego spółka musi maksymalizować zyski i rozwijać te segmenty, które będą napędzać jej transformację. Zielone działania Orlenu mają się opierać na optymalizacji tradycyjnej, postrzeganej jako brudna, działalności rafineryjno-paliwowej i zmniejszaniu jej emisyjności, a także na inwestycjach w nowe dziedziny, jak produkcja energii z wiatru, budowa stacji wodorowych czy zakładu recyklingu.
Nakłady spółki na zrównoważony rozwój i obniżanie emisji dwutlenku węgla mają wynieść do 2030 r. 30 mld zł ze 140 mld zł wszystkich inwestycji strategicznych, które w ciągu 10 lat mają wygenerować łącznie 195 mld zysku EBITDA. Jak wylicza koncern, 85 mld zł zostanie przeznaczone na nowe, perspektywiczne obszary związane przede wszystkim z energetyką odnawialną i zaawansowaną petrochemią. Z kolei na zwiększenie efektywności obecnych aktywów grupa przeznaczy 55 mld zł. Jak mówił Obajtek w rozmowie z dziennikarzami, ten filar strategii to „nowy ład oparty na optymalizacji starego ładu”. – Chodzi o to, żeby wycisnąć więcej benzyny i oleju napędowego z mniej emisyjnych instalacji – tłumaczył. Orlen planuje do 2030 r. obniżyć emisję w rafineriach o 20 proc.
Jednocześnie spółka chce w ciągu dekady zwiększyć wynik EBITDA dwuipółkrotnie z 9 mld zł w 2019 r. do 26 mld w 2030 r. i utrzymać dywidendę co najmniej na poziomie 3,5 zł za akcję. Stąd dosyć zachowawcze podejście do inwestycji. Jak wynika z zaprezentowanej strategii, 35–45 proc. nakładów ma pójść na maksymalizację wyników, czyli wydobycie, rafinerie, detaliczną sprzedaż paliw oraz dystrybucję gazu i energii, a 45–55 proc. na rozwój strategiczny, czyli petrochemię, energetykę gazową, odnawialną i detaliczny handel pozapaliwowy, czyli m.in. punkty przejmowanego Ruchu i planowane paczkomaty.
Najwięcej pytań budzi medialna odnoga działań spółki
Tylko 5–10 proc. pójdzie na „inwestowanie w przyszłość”, czyli nową mobilność, technologie wodorowe, recykling oraz badania i rozwój wraz z cyfryzacją. Jak tłumaczył szef Orlenu, inwestycje w technologie pilotażowe muszą być stopniowe, bo szybko przychodzą nowsze i lepsze rozwiązania. W przyszłym roku Orlen chce uruchomić pierwszą stację ładowania wodorem. Ma też zamiar do 2030 r. wybudować na swoich stacjach ponad 1000 szybkich ładowarek dla aut elektrycznych. Spółka chce też do 2030 r. zwiększyć zdolności produkcyjne biopaliw i biokomponentów z 300 tys. do 2 mln ton rocznie.
Jeśli chodzi o energetykę, spółka po planowanym przestawieniu na gaz Ostrołęki C ma zamiar nadal rozwijać energetykę gazową i dostosowywać do tego rozwoju działalność wydobywczą. 20 proc. zapotrzebowania na gaz chce pokrywać z własnego wydobycia. Co ciekawe, ogłoszona w poniedziałek strategia nie uwzględnia jeszcze planowanego przejęcia PGNiG. Jak mówił Obajtek, wstępnego wniosku do Komisji Europejskiej w sprawie przejęcia gazowego koncernu należy się spodziewać w I kwartale 2021 r., prawdopodobnie na przełomie stycznia i lutego. W strategii zostało za to uwzględnione połączenie z Lotosem, a prezes płockiej firmy zasygnalizował, że „bliżej I kwartału” będzie można mówić o wstępnej ocenie ofert wymiany lub nabycia aktywów od Orlenu w ramach realizacji warunków KE dla tej fuzji. Zakładają one sprzedaż 389 stacji Lotosu oraz 30 proc. rafinerii w Gdańsku.
– Będziemy dalej rozmawiać z tymi, którzy spełniają warunki – zaznaczył szef Orlenu. Możliwe jest przy tym porozumienie z kilkoma partnerami, oddzielnie dla każdego segmentu objętego warunkami Komisji, czyli detalu, rafinerii i hurtu. Orlen zamierza ponadto zbudować 2,5 GW mocy ze źródeł odnawialnych, głównie w farmach wiatrowych na morzu, i 800 MW na lądzie. Koncern wciąż wybiera współinwestora do kosztowej inwestycji w wiatraki morskie. Najwięcej pytań budzi zaś medialna odnoga działań spółki, czyli objęcie 65 proc. akcji dystrybutora prasy Ruch.
„To ważny krok do dalszego intensywnego rozwoju obszaru detalicznego koncernu opartego o lokalizacje poza stacjami paliw i kompleksowe usługi dla klientów, w tym kurierskie. Pozostałymi akcjonariuszami będą PZU i PZU Życie oraz Alior Bank” – pisał niedawno płocki koncern. Przejęcie kontroli nad Ruchem to zdaniem Orlenu szansa na wzmocnienie jego odnogi detalicznej poza stacjami paliw. Docelowo ma to być 1500 punktów w różnych formułach, także rozszerzonej o sprzedaż kawy i hot-dogów. 10 grudnia firma ma przedstawić więcej szczegółów. Jej przedstawiciele przekonują, że taka działalność nie jest niczym wyjątkowym; sieć podobnych sklepów na dworcach posiada marka stacji paliw Circle K, a także koncern MOL w Budapeszcie.
Cele ambitne, ale trudne do zmierzenia
W pierwszej połowie 2020 r. BP i Shell ogłosiły strategie osiągnięcia zerowych emisji dwutlenku węgla netto do 2050 r., co odzwierciedla unijny cel wyznaczony przez Brukselę. Poza zrównoważeniem emisji z własnej produkcji ropy i gazu, BP chce m.in. o 50 proc. zredukować ślad węglowy sprzedawanych przez siebie produktów i z czasem zwiększać inwestycje w sektory niezwiązane z ropą i gazem. Na witrynie brytyjskiego koncernu można znaleźć podstronę raportującą działania realizujące założoną strategię.
Jak pisał Reuters, plan Shella „przynajmniej na papierze” wyprzedza zamierzenia wcześniej najbardziej progresywnych w branży BP i Eni. Poza zrównoważeniem emisji dwutlenku węgla z własnej produkcji, Shell chce również używać energię wyprodukowaną w taki sam sposób. Ponadto koncern ogłosił, że „ukierunkuje się na obsługę przedsiębiorstw i sektorów, które do 2050 r. będą miały również zerowe emisje netto”. W praktyce jednak najbardziej mierzalnym celem wydaje się być pierwszy cel obu koncernów, czyli zmniejszenie emisji z własnej produkcji. Pozostałe – zwłaszcza te dotyczące klientów – będzie trudno sprawdzić.
Węgierski konkurent Orlenu, MOL, działa według strategii do 2030 r., ogłoszonej pod koniec 2016 r. Już wtedy spółka zauważyła, że „otoczenie zewnętrzne zmienia się szybciej niż kiedykolwiek wcześniej, co niesie ze sobą ryzyko zmniejszenia popytu na paliwa kopalne w perspektywie długoterminowej, a jednocześnie szybko zmieniają się nawyki i potrzeby klientów”. MOL postawił na stawianie farm fotowoltaicznych na swoich terenach przemysłowych (18 MW), rozwijanie usług carsharingu (flota 300 aut w Budapeszcie ma być stopniowo wymieniana na elektryki) i – podobnie jak Orlen – ekspansję nowoczesnej petrochemii.
Na początku roku Międzynarodowa Agencja Energetyczna (MAE) przestrzegała w raporcie, że jeśli koncerny paliwowe nie ograniczą emisji, w długiej perspektywie może to zagrozić ich zyskom, a także akceptacji społecznej dla ich działalności.