Globalne ocieplenie to fakt. Bez istotnego zaangażowania firm jego skutki mogą być katastrofalne. Czy inwestycje w niskoemisyjność są rzeczywiście dla firmy obciążeniem? – Takie działania zawsze wiążą się z dodatkowymi nakładami finansowymi, ale te inwestycje bardzo szybko się zwracają – przekonuje Jacek Siwiński, prezes VELUX.
Media

W ostatnich tygodniach VELUX ogłosił plan pod nazwą: dożywotnia neutralność węglowa. Na czym polega ten projekt?

Faktycznie, zdecydowaliśmy się na – jak myślę – nowatorskie podejście z naszej strony. O zeroemisyjności, o neutralności węglowej mówi się – i bardzo dobrze – coraz więcej. Kolejne firmy przystępują do tego nurtu wdrażając różne programy. My też to robimy. Właśnie zakończył się okres rozliczenia naszej poprzedniej strategii klimatycznej, w wyniku której udało nam zredukować emisję CO2 o blisko 50 proc.

Postanowiliśmy jednak iść o krok dalej. Dożywotnia neutralność węglowa nie polega tylko na tym, że stajemy się firmą zeroemisyjną, bo to już zadeklarowaliśmy i realizujemy, ani na tym, że chcemy zredukować ślad węglowy dla całego naszego łańcucha dostaw oraz naszych produktów o 50 proc. Podjęliśmy bowiem zobowiązanie zrobienia projektów o charakterze ekologicznym, dzięki którym zostanie zneutralizowana taka ilość CO2 z atmosfery, która odpowiada całemu naszemu śladowi węglowego od powstania firmy, jest to 5,6 mln ton. Chcemy ten stan dożywotniej neutralności węglowej osiągnąć do roku 2041, a więc na nasze setne urodziny.

To znaczy, że przez najbliższe dwie dekady musicie o wiele więcej dwutlenku węgla neutralizować niż emitować. Jak tego dokonacie?

Po pierwsze, musimy jako firma co najmniej neutralizować tyle samo dwutlenku węgla, ile produkujemy – to będzie nasza wewnętrzna neutralność emisyjna, którą osiągniemy w ciągu najbliższych 10 lat. Po drugie, będziemy w ciągu kolejnych 20 lat realizować dodatkowe projekty związane przede wszystkim z ochroną i sadzeniem lasów tropikalnych. W tym celu podjęliśmy globalną współpracę z fundacją WWF, która jest organizacją z olbrzymim know-how przy tego typu projektach.

Jak osiągniecie tę wewnętrzną neutralność emisyjną? Czy to oznacza np. nowe, wydajniejsze i bardziej energooszczędnie linie produkcyjne, przejście na OZE?

To całe spektrum działań, bo – powiedzmy sobie szczerze – realizacja tego wyzwania nie jest sprawą prostą. Część już została wdrożona. Polskie zakłady produkcyjne w Gnieźnie i Namysłowie mają kotły na biomasę, wymieniliśmy już w nich oświetlenie na bardziej energooszczędne, wdrożyliśmy systemy zarządzania energią. Wiele działań będziemy musieli jeszcze po prostu wymyślić – znamy bowiem cel, a musimy dopasować narzędzia do jego realizacji. Na pewno będziemy myśleć o wykorzystaniu energii ze źródeł odnawialnych w zakresie fotowoltaiki, być może w grę będzie chodziła również kogeneracja. Nie obędzie się również bez podpisywania umów o dostawy energii odnawialnej. Kolejnym polem do działań proekologicznych są nasze opakowania – wkrótce będą one jednomateriałowe i w 100 proc. podlegające recyklingowi.

Ograniczamy również ślad węglowy naszych produktach i to już od etapu projektowania. To również kwestia sieci kooperantów, bo wyliczyliśmy, że tylko 6 proc. naszego śladu węglowego powstaje w naszych zakładach – pozostały jest generowany przez łańcuch dostaw, głównie przez użyte materiały.

Jak będziecie weryfikować kooperantów?
Będziemy mieli wobec nich duże oczekiwania, ale i zaoferujemy im duże wsparcie. Aby móc transparentnie mierzyć i zasilać danymi nasze modele, które obliczają ślad węglowy, potrzebujemy wiarygodnej weryfikacji danych. Każda firma, która planuje przeprowadzić u siebie taką transformację, może poprosić o wsparcie różnego rodzaju organizacje, które funkcjonują na rynku – my jesteśmy członkiem Science Based Targets. Ta organizacja weryfikuje m.in. modele stosowane przez firmy do obliczania śladu węglowego i narzuca pewne standardy, w jaki sposób te cele mogą być realizowane i rozliczane. Jest też Corporate Disclosure Project – organizacja, która zajmuje się transparentnymi metodami raportowania przez firmy faktycznego wpływu na środowisko, w tym śladu węglowego. Będziemy zatem zachęcać naszych kooperantów, a jeśli trzeba także wspierać, by przystąpili do tego typu organizacji weryfikatorów.

„Zazielenienie” firmy wiąże się z inwestycjami, które mogą podbić cenę produktu, czy klienci są na to gotowi?

Pytanie, czy inwestycje w niskoemisyjność są rzeczywiście dla firmy obciążeniem? Oczywiście takie działania zawsze wiążą się z dodatkowymi nakładami finansowymi, ale te inwestycje bardzo szybko się zwracają. Prosty przykład: zwiększenie udziału odnawialnych źródeł energii i wdrożenie nowoczesnych systemów zarządzania energią w stosunkowo krótkiej perspektywie przynosi obniżkę kosztów. Już dzisiaj postawienie farmy fotowoltaicznej praktycznie bez żadnych dotacji przynosi zwrot z inwestycji w perspektywie 6–7 lat. To już jest horyzont, na który coraz więcej firm może sobie pozwolić.

Ponadto z naszych doświadczeń wynika, że postawienie sobie w firmie ambitnego celu klimatycznego wywołuje bardzo dużą falę innowacyjnych projektów. Żyje tym celem cała organizacja na wszystkich poziomach procesu produkcji, logistyki zakupów itp. Ludzie świadomi tych celów cały czas tworzą nowe rozwiązania i innowacje dotyczące np. redukcji odpadów, zużycia energii – to wszystko daje firmie konkretne przewagi konkurencyjne.

A klienci? Spójrzmy na rozwój naszej oferty na rynku polskim – jeszcze pięć lat temu produktem dominującym był produkt najprostszy, a więc i najtańszy: okna dachowe wyposażone w pakiety dwuszybowe. Dziś dwie trzecie sprzedaży to okna o bardzo wysokiej energooszczędności z pakietami trzyszybowymi, które są o 20–30 proc. droższe. Takie działania są już przez klientów nie tylko akceptowane, lecz wręcz oczekiwane.

To znaczy, że rośnie świadomość społeczeństwa?

Zdecydowanie. Widziałem ostatnio badanie przeprowadzone na grupie kilkudziesięciu tysięcy Polaków, w którym już ponad 70 proc. respondentów uznało, że jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji i należy na nią natychmiast zareagować. Również nasze badania konsumenckie przeprowadzone na potrzeby VELUX, pokazują, że czynniki ekologiczny i odpowiedzialności biznesu są coraz wyżej w hierarchii wartości naszych klientów i wpływają na postrzeganie marki, a jeśli marka jest uznawana za odpowiedzialną, to się przekłada wprost na intencje zakupowe i finalnie na biznes.

Kondycja VELUX zależy od kondycji branży budowlanej. Czy pandemia wywarła wpływ na branżę?

Możemy mówić o tym, co było, bo w tak zmiennych warunkach wszelkie prognozy na przyszłość są w znacznym stopniu spekulacjami. Jak dotychczas widzimy, że budownictwo przeszło przez ten pierwszy okres w miarę suchą nogą, zwłaszcza mieszkaniowe. Inwestorzy, przede wszystkim indywidualni, rozpoczęte projekty po prostu realizowali. Może było lekkie wyhamowanie podczas lockdownu, kiedy wydłużały się niektóre formalności.

Inaczej sprawa wygląda wśród deweloperów, niektórzy z nich wstrzymali się z budowaniem, ale trudno powiedzieć, czy oni już zauważyli spadek popytu, czy też się go tylko obawiali. Słychać, że obecnie wiele projektów deweloperskich jest odmrażanych. Budownictwo mieszkaniowe ma się dzisiaj nieźle. Czy najbliższe kwartały będą również dobre dla naszego sektora, to się jeszcze okaże. Myślę, że jeżeli nie nastąpi jakieś głębsze załamanie wywołane drugą falą pandemii, to możemy sobie pozwolić na ostrożny optymizm.

A czy pandemia – chociażby pośrednio – zmieni trendy w budownictwie? W Funduszu Odbudowy, który zostanie uruchomiony w przyszłym roku, duży nacisk położono na „zielone” technologie.

Zdecydowanie. I jeśli chodzi o branżę budowlaną, to będzie to dotyczyło zarówno nowych budynków, jak i pozostającego nieco w cieniu sektora remontowego. Widać myślenie – i uważam je za bardzo zasadne, że wywołanie ambitnej fali renowacji budynków ma bardzo duży potencjał zarówno jeśli chodzi o ograniczenie emisji, jak i impuls rozwojowy dla gospodarki.

Wiemy, że domy jednorodzinne w znaczącym stopniu odpowiadają za jakość powietrza i wielkość emisji. Z drugiej strony wiemy również, że budownictwo ma zdolność tworzenia szybko dużej liczby miejsc pracy rozproszonych po kraju, bo renowacja dotyczy budynków, które są w każdym powiecie, w każdej gminie. A trzeba wspomnieć, że te działania miałyby jeszcze jeden aspekt – ograniczenie ubóstwa energetycznego.

Wywołanie ambitnej fali renowacji może przynieść bardzo wiele dobrych skutków i jest widziane dzisiaj nie tylko jako narzędzie do prowadzenia polityki proekologicznej, lecz także jako bardzo atrakcyjny sposób wychodzenia ze spowolnienia spowodowanego pandemią COVID-19. Takie ukierunkowanie tych europejskich środków to bardzo dobry kierunek.

To znaczy, że szeroko pojęta termomodernizacja będzie dominującym trendem na rynku w najbliższych latach?

W naszym biznesie okiennym w najbliższych latach większość produktów będzie nadal sprzedawana do nowego budownictwa. Obserwujemy jednak dużo wyższą dynamikę rynku remontowego – on oczywiście nie dorównuje rynkowi nowego budownictwa pod względem wolumenu.

Pandemia w negatywnym scenariuszu może spowodować pewną stagnację na rynku nowego budownictwa, ale sektor remontów, wymian, adaptacji budynków pozostanie silnie wzrostowy dzięki wspomnianym już czynnikom świadomościowym, ale także dzięki mechanizmom wsparcia. W samym programie „Czyste Powietrze” były ambitne zamierzenia, żeby 400 tys. domów rocznie poddawać termorenowacji. Nie osiągamy dzisiaj takiego poziomu, ale tak jak wspomniałem – rozpędzamy się. W przypadku branży remontowej możemy obserwować efekt śnieżnej kuli.

Z naszych doświadczeń wynika, że postawienie sobie w firmie ambitnego celu klimatycznego wywołuje bardzo dużą falę innowacyjnych projektów. Żyje tym celem cała organizacja na wszystkich poziomach procesu produkcji, logistyki zakupów itp.

Partner