Rosną zwały przy kopalniach, zapełniają się place przy elektrowniach. Rząd zlecił zwożenie węgla do „centralnej górki”. Pytanie, czy to rozwiąże problem i na jak długo.
ikona lupy />
Ile węgla zalega (mln t) / DGP
Zwożenie węgla do centralnego magazynu miało się zacząć na początku lutego. Jednak Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP) już w poniedziałek poinformowało, że na składowisko do Ostrowa Wielkopolskiego trafiło 300 tys. ton węgla. Na dniach planowane są kolejne transporty, a resort rozpatruje podobno kolejne lokalizacje. Jak się dowiedzieliśmy w resorcie, zwożony jest surowiec z kopalń Polskiej Grupy Górniczej (PGG) i Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW).
„Na koniec listopada 2019 r. stan zapasów węgla przy kopalniach wyniósł 4,8 mln ton, z czego 3 mln ton stanowiły zapasy, które należy zagospodarować w najbliższym czasie, aby nie ograniczały mocy wydobywczych spółek węglowych” – wyjaśnia nam MAP. Na początek ma być wywieziony 1 mln ton. Pytany o koszty tej operacji resort odesłał nas do spółek, bo jak napisał, to one dokonują „ustaleń dotyczących technicznych, logistycznych i finansowych aspektów wywozu”.
Dzięki poluzowaniu składowisk kopalnie mają nie ograniczać mocy produkcyjnych. Powstaje jednak pytanie, co dalej z wydobywanym węglem, skoro rosną także zapasy elektrowni i elektrociepłowni. Według ostatnich danych Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP) krajowi producenci wydobyli w listopadzie 5,1 ton węgla, a sprzedali 5 mln ton, a więc już wtedy widoczny był lekki rozdźwięk. Do tego dochodzi wpływający do Polski zakontraktowany import (trafia głównie do ciepłowni), który jednak ostatnio spadał. Równocześnie wciąż nie widać zimy, która zwiększyłaby zużycie węgla choćby w elektrociepłowniach.
Jak wyliczył portal Wysokie Napięcie, na początku października 2019 r. energetyka zawodowa i przemysłowa miała niemal 8,8 mln ton węgla na swoich placach. Według naszego rozmówcy z branży, place przy elektrowniach i elektrociepłowniach państwowych grup energetycznych są już wypełnione niemal w całości (powyżej 90 proc.). Górnicze związki upatrują przyczyny górki m.in. w imporcie, na co energetyka odpowiada, że w latach 2017–2018 była do niego zmuszona poprzez niewystarczające dostawy krajowe, a od tego czasu import systematycznie spada.
Tymczasem sytuacja w PGG, największej spółce wydobywczej, jest napięta, nie tylko z powodu rosnących zwałów węgla (przekraczają one 2,5 mln ton surowca), ale także z powodu sporu płacowego. Dotyczy on sposobu naliczania tzw. czternastek. Do tego, według naszych informacji, wyniki grupy za 9 miesięcy ubiegłego roku nie są najlepsze. W układzie rok do roku spadki odnotowały m.in. przychody i wydobycie. Na sprzedaż węgla w dłuższej perspektywie wpływ będzie mieć też miks energetyczny – prąd w coraz większym stopniu będzie produkowany z innych źródeł niż węgiel, m.in. będzie rósł udział OZE.
W wysłanym pod koniec roku Komisji Europejskiej Krajowym planie na rzecz energii i klimatu na lata 2021–2030 Warszawa zakłada zwiększenie udziału OZE w finalnym zużyciu energii do 21–23 proc. oraz redukcję udziału węgla w produkcji energii elektrycznej do 56–60 proc. Plan ten jednak, według zapowiedzi resortu klimatu, może być jeszcze zaktualizowany.
Zdaniem ekspertów centralny magazyn węgla tylko kupuje rządowi czas. – To nie rozwiązuje sedna problemu, którym jest nadpodaż surowca na rynku. Popyt spada, bo krajowe elektrownie ograniczają produkcję ze względu na ciepłą zimę i wysokie ceny uprawnień do emisji CO2. Co więcej, węgiel dostarczany przez polskie kopalnie jest często niewystarczającej jakości. Przy obecnych restrykcjach unijnej polityki klimatycznej nie jesteśmy w stanie utrzymać takiego samego poziomu wydobycia. Ktoś to w końcu musi powiedzieć górnikom – mówi DGP Robert Tomaszewski, starszy analityk ds. energetycznych w Polityce Insight.
Jego zdaniem niewykluczone, że energetyka znów będzie musiała ruszyć na pomoc kopalniom, bo od końca 2018 r. rząd już nie może wspierać sektora wydobywczego z budżetu państwa (wynik decyzji Rady Unii). – Potrzebujemy w Polsce okrągłego stołu energetycznego, przy którym usiądą związki zawodowe, rząd oraz biznes. Trzeba zacząć rozmawiać o tym, w jaki sposób przeprowadzić transformację energetyczną, bo wkrótce z elektrowni węglowych może odejść wielu pracowników – podkreśla Tomaszewski. Pytany, co można zrobić z centralnie składowanym węglem, odparł, że Weglokoks może go wyeksportować po niższej cenie, ale ponieważ odbyłoby się to poniżej kosztów jego wydobycia, to stratę poniosą spółki. Trzeba przy tym zauważyć, że kaloryczność węgla będzie spadać wraz z wydłużającym się czasem składowania.
W wywiadzie dla DGP na przełomie roku wiceminister aktywów państwowych i pełnomocnik rządu ds. górnictwa Adam Gawęda mówił, że we wszystkich spółkach węgla kamiennego odbywały się przeglądy. Zapowiedział raporty z rekomendacjami pod kątem poprawy efektywności i potencjału wydobywczego kopalń. – Chcemy dopasować wydobycie do potrzeb energetyki zawodowej i ciepłownictwa – mówił Gawęda. Z pewnością odpowiedź na kłopoty w sektorze może okazać się politycznym testem dla rządowego pełnomocnika.