Polska na transformację energetyczną otrzyma najwięcej w UE. Powodów do narzekań nie mają także Niemcy, Rumuni i Czesi.
Do Polski trafią 2 mld euro spośród 7,5 mld przeznaczonych na Fundusz Sprawiedliwej Transformacji, najwięcej wśród wszystkich krajów członkowskich – wynika z informacji DGP. W przypadku funduszu mającego wspierać odchodzenie od węgla mowa jest o bezpośrednich transferach pieniędzy, ale łącznie mechanizmy proponowane przez Brukselę w ramach wsparcia transformacji energetycznej – jak szacuje Ministerstwo Klimatu – mogą dać 24,5 mld euro, bo do 2 mld euro dojdą jeszcze środki z programów pożyczkowych i inwestycyjnych oraz obligatoryjny wkład z polityki spójności. Ale Polska otrzyma te fundusze, jeśli w planach transformacyjnych przesłanych do Brukseli zobowiąże się do realizowania celu neutralności klimatycznej do 2050 r. Tego samego, któremu przed miesiącem powiedziała „nie”.



Podział środków na Fundusz Sprawiedliwej Transformacji (FST) zaproponowała krajom członkowskim Komisja Europejska w – na razie nieoficjalnym – dokumencie, z którym zapoznał się DGP. Dla Polski spodziewano się nieco wyższej kwoty, ale Bruksela wprowadziła limit w wysokości 2 mld euro, jakie jeden kraj może otrzymać z funduszu.
Zgodnie z dokumentem wszystkie państwa członkowskie otrzymają swój „przydział”. Dla Luksemburga np. przewidziano kwotę – dość symbolicznych – 4 mln euro. To oznacza bardzo szerokie pojęcie „transformacji energetycznej” – pieniądze z funduszu będą mogły być wykorzystywane nie tylko przez regiony pogórnicze, ale również te związane z przemysłami energochłonnymi.
Komisja Europejska nie wyklucza żadnego z krajów z dostępu do środków, bo chce w ten sposób zapewnić szerokie poparcie dla pomysłu. Początkowo zakładano, że z funduszu na transformację energetyczną będzie mogło korzystać 10 państw, wówczas Polska otrzymałaby więcej.
Warszawa ma jednak powody do zadowolenia. Zaproponowane dla Polski pieniądze prawie dwuipółkrotnie przekraczają fundusze dla kolejnych na liście Niemiec, które mają otrzymać 877 mln euro. Następne kraje to Rumunia (757 mln euro), Czechy (581 mln euro), Bułgaria (458 mln euro) i Francja (402 mln euro). Zgodnie z dokumentem 364 mln euro trafi do Włoch, a 307 mln euro do Hiszpanii.
Wśród większych beneficjentów nie ma Węgier, których premier Viktor Orbán w zeszłym tygodniu krytykował pomysł powiązania funduszy transformacyjnych z polityką spójności. Ta zasada zapisana w propozycji KE oznacza, że państwo będzie musiało do każdego euro otrzymanego z funduszu dołożyć od 1,5 do 3 euro z funduszy strukturalnych.
Z propozycji KE cieszy się minister klimatu Michał Kurtyka. – Propozycja KE ws. mechanizmu wsparcia transformacji regionów najbardziej uzależnionych od węgla jest potwierdzeniem uznania przez naszych europejskich partnerów wyjątkowej sytuacji Polski. Nasza dobra pozycja w tych negocjacjach klimatycznych została odzwierciedlona w zaproponowanym podziale środków – podkreślił szef resortu w przesłanym DGP stanowisku.
Ale Polskę może czekać pułapka, bo do funduszu transformacyjnego nie chcą dołożyć się Niemcy. 7,5 mld euro na FST ma pochodzić ze zwiększonych składek członkowskich. W tym kontekście mocno wybrzmiało stanowisko niemieckiego resortu finansów, który w odpowiedzi na interpelację posłanki Bundestagu Franziski Brantner z Zielonych upublicznioną przez „Spiegla” oświadczył, że rząd federalny nie jest w tym momencie gotowy na zwiększenie wsparcia dla Zielonego Ładu. Nie przeszkadzało to jednak, by – jak punktuje niemieckie czasopismo – kanclerz Angela Merkel w grudniu zgodziła się na europejski cel osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 r. Pewnego rodzaju ukłonem w kierunku Berlina może być proponowana wysokość wsparcia, druga po tym oferowanym Polsce.
Co to może oznaczać? Komisja Europejska chce, by fundusz na transformację energetyczną zasiliły nowe pieniądze, ale jeśli nie będzie na to zgody Niemiec i jeszcze kilku stolic, to środki mogą zostać przesunięte z polityki spójności. Innymi słowy, 2 mld euro na transformację energetyczną pochodziłoby ze środków już Polsce przyznanych w projekcie wieloletniego budżetu na lata 2021–2027. Polski rząd na propozycję KE reaguje optymistycznie, ale wiadomo, że w przeszłości pomysł przesunięć mocno krytykował.
Na dodatek dostęp do tych pieniędzy będzie silnie powiązany z celem neutralności klimatycznej do 2050 r., co, jak podkreślają nieoficjalnie urzędnicy unijni, jest konsekwencją tego, że Polska w grudniu jako jedyny kraj członkowski nie zgodziła się na dążenie do zeroemisyjności w połowie wieku. Oznacza to, że nawet jeśli Warszawa podtrzyma swój brak zgody, to będzie musiała wykazać takie zobowiązanie w planach transformacyjnych, by otrzymać pieniądze.
W odróżnieniu od funduszy strukturalnych, które w większości zarządzane są przez regiony, środkami na transformację energetyczną operować będzie rząd. W ten sposób mogą się stać przedmiotem wewnętrznej rozgrywki politycznej.