Komisja Europejska twierdzi, że to państwa UE mają walczyć z donbaskim węglem . Tymczasem w europejskich stolicach czekają na ruch Brukseli.
Nie widać chętnych do walki z importem do UE antracytu wydobywanego w okupowanej części ukraińskiego Zagłębia Donieckiego. Zyski z handlu trafiają do budżetów separatystycznych republik Donbasu, kieszeni separatystów i objętych zachodnimi sankcjami oligarchów. Gdy poszczególne stolice twierdzą, że to zadanie dla UE, szefowa unijnej dyplomacji odbija piłeczkę i wskazuje na państwa członkowskie. Oficjalne stanowisko w tej sprawie wymusił na Komisji Europejskiej Jarosław Wałęsa. Zajęło to niemal trzy miesiące.
Europoseł PO po tekstach DGP chciał uzyskać odpowiedź na pytanie, czy opisywany przez nas od niemal roku proceder narusza prawo wspólnotowe. Na nasze pytania KE odpowiadała ogólnikami, przekonując o szacunku wobec integralności terytorialnej Ukrainy. „Czy decyzja 2014/145/WPZiB i rozporządzenie 269/2014 dopuszczają możliwość zakupu lub importu do UE przez podmioty z UE zasobów naturalnych wydobywanych w tzw. separatystycznych republikach, jeżeli powszechnie wiadomo, że wszystkie dochody z takiej sprzedaży lub eksportu w sposób bezpośredni lub pośredni trafiają zarówno do samych republik separatystycznych, jak i do ich rządów i urzędników podlegających bez wyjątku sankcji zamrożenia aktywów na mocy wspomnianych aktów prawnych?” – pytał w interpelacji z 5 lipca.
Przygotowanie odpowiedzi zajęło KE niemal trzy miesiące. W czwartek odpisała odpowiedzialna za relacje zewnętrzne wiceprzewodnicząca KE Federica Mogherini. Także tym razem Komisja uchyliła się od odpowiedzi, czy handel donbaskim antracytem jest zgodny z prawem. Zamiast tego napisała, że „wszelkie środki ograniczające mają być wdrażane przez państwa członkowskie UE, które są również odpowiedzialne za weryfikację ich stosowania. W związku z tym obowiązkiem właściwych organów krajowych jest prowadzenie dochodzeń w sprawie każdego ewentualnego niewłaściwego zastosowania środków ograniczających i nakładanie kar w przypadku, gdy w wyniku tych dochodzeń można stwierdzić naruszenie przepisów odpowiednich rozporządzeń. W swej roli strażniczki traktatów Komisja monitoruje wdrażanie prawa UE przez państwa członkowskie”.
Jarosław Wałęsa mówi DGP, że jest rozczarowany poziomem ogólności odpowiedzi włoskiej komisarz. – Zadaniem KE jest sprawdzanie tego typu naruszeń i wierzę, że tak się stanie także i w tym przypadku. Będę monitorował postępy w tej sprawie. Rozwiązywanie takich konkretnych problemów byłoby realnym wsparciem dla rządu Ukrainy – komentuje Wałęsa.
Odpowiedź Brukseli jest charakterystyczna dla całej sprawy. Poszczególne stolice uprawiają identyczną spychologię i czekają na ruch Komisji Europejskiej, dowodząc, że to do Brukseli należy wyłączna kompetencja w dziedzinie polityki handlowej. A i wewnątrz państwa poszczególne urzędy oglądają się na inne. Gdy pytaliśmy w Polsce o działania podjęte w sprawie importu antracytu z Donbasu, MSZ odsyłało nas do Ministerstwa Energii, a to – z powrotem do resortu dyplomacji. Przepisy pozwalają państwom i KE wnioskować o wpisanie przez Radę UE na listę sankcyjną firm i osób finansujących separatystów. Żadna z tych instytucji nie potrafi odpowiedzieć, czy taki wniosek złożyła, a jeśli nie, to dlaczego.
– Import antracytu powinien być postrzegany głównie jako problem Komisji Europejskiej. Niezrozumiałe jest nierówne traktowanie okupowanych prowincji Krymu i Doniecka. Towary z Krymu objęte są embargiem, tymczasem na towary z Doniecka nie wprowadzono restrykcji w zakresie ich dopuszczania na obszar celny Unii Europejskiej – dowodził półtora tygodnia temu wiceminister energii Tadeusz Skobel. – Z zaskoczeniem odnotowaliśmy fakt, że terytorium Donbasu nie zostało objęte sankcjami celnymi, tak jak to zostało zrobione w przypadku Krymu. To właśnie Unia Europejska ma narzędzia prawne umożliwiające ograniczenie importu węgla spoza Unii – mówił Skobel, odpowiadając na pytania Krzysztofa Gadowskiego z PO, i dodawał, że państwa nie mogą samodzielnie wprowadzić zakazu importu jakiegokolwiek towaru spoza Unii.
PiS w przeszłości lansował pomysł objęcia embargiem rosyjskiego węgla (nie tylko antracytu, lecz węgla kamiennego w ogóle), ten nierealny pomysł szybko jednak upadł. Do końca lipca przyjechało do Polski w sumie 10,71 mln t węgla z zagranicy wobec 5,65 mln t rok wcześniej – podaje Eurostat. 73 proc. stanowił węgiel z Rosji. Jeśli chodzi o donbaski antracyt, od marca 2017 r. do lipca 2018 r. polskie firmy sprowadziły 282 tys. t. Antracyt to najbardziej energetyczny węgiel kamienny. Ukraina używała go w energetyce, jednak w polskich elektrowniach nie nadaje się on do użytku. Służy m.in. do produkcji elektrod, nawęglaczy i spieniaczy żużla (produkty potrzebne w hutnictwie). W UE się go praktycznie nie wydobywa, więc jest objęty zerową stawką celną. Dlatego kontrole na granicy zazwyczaj nie obejmują badań węgla. Antracyt z Donbasu łatwo rozpoznać w takich badaniach, choćby ze względu na ponad 0,8 proc. zawartości siarki w przeciwieństwie do nisko zasiarczonego paliwa z Rosji.