"Pewien poziom importu węgla jest wskazany dla ustabilizowania cen, nawet jeżeli w danym momencie musimy importować więcej" - mówił minister Tchórzewski. Ocenił też, że import wprowadza pewną realność cen na polskim rynku. "Nie ma już możliwości manipulacji cenami, np. poprzez stwarzanie sztucznej nadpodaży" - wskazał.
Odnosząc się do obecnego, wysokiego poziomu importu wskazał, że inwestycje, które w ostatnich latach rozpoczęto w górnictwie jeszcze nie doprowadziły do wzrostu wydobycia krajowego. „Udostępnienie nowej ściany wydobywczej trwa do 2 lat, natomiast przygotowanie nowego rejonu wydobywczego to 5 do 7 lat” - przypomniał. "Chwilowe skoki importu związane z bieżącymi potrzebami energetycznymi nie mogą chwiać naszym długoterminowym celem, czyli zejściem do 2050 r. do 50 proc. udziału węgla w produkcji energii elektrycznej. Jednocześnie wzrost zużycia energii elektrycznej daje nam stabilizację rynku węgla w Polsce" - podkreślił Krzysztof Tchórzewski.
Zdaniem ministra ceny krajowego węgla nie są najbardziej decydującym czynnikiem obserwowanego wzrostu cen energii. Jak przypomniał, wiele kontraktów na węgiel dla energetyki, zazwyczaj trzyletnie, podpisywano w warunkach niskich cen rynkowych. "Wszyscy byli wtedy przekonani, że niskie ceny utrzymają się długo, więc spółki górnicze chciały podpisywać jak najdłuższe kontrakty" - podkreślił. Jak ocenił Tchórzewski, przy zewnętrznej tendencji wzrostowej cen węgla z importu, surowiec w tych kilkuletnich kontraktach krajowych z pewnością jest tańszy.
Według Tchórzewskiego na cenę energii większy wpływ - niż cena węgla - ma cena uprawnień do emisji CO2, która wzrosła w ostatnich dwóch lat z 5 do 17 euro za tonę. "Wzrosty cen energii na giełdzie nie odzwierciedlały cen jej produkcji, stąd moja propozycja wprowadzenia 100 proc. obliga giełdowego. Jeszcze raz podkreślam, że bieżące ceny energii elektrycznej na giełdzie nie mają żadnego wpływu na rachunki gospodarstw domowych” – zaznaczył minister energii.